Nightmare

21 6 4
                                    

Kiedy Devon wyszedł z Zachem, ja skierowałam się z Lily do ich pokoju po to, żeby mogła trochę odpocząć od tego wszystkiego, co ją spotkało dzisiejszego dnia. Po dwudziestu minutach siedzenia z Lily, poprosiła mnie, żebym wyszła, ponieważ chce ułożyć wszystkie myśli w samotności i porozmawiać z bratem, jak wróci.

Wychodząc z pokoju, zauważyłam w drzwiach wejściowych Devona z Zachem.

-Lily jest w pokoju, jakby co. - poinformowałam Zacha, który od razu skierował się w tamto miejsce. Wróciłam z powrotem na parapet, jednak zamiast na nim usiąść, wzięłam z niego zeszyt i odłożyłam go na stół.

Podeszłam do aneksu kuchennego, żeby zrobić sobie kawę.

-Ktoś chce coś ciepłego do picia? - odwróciłam głowę w stronę reszty, w międzyczasie nalewając wody do dzbanka.

-Dwie kawy i trzy herbaty - odparł Mateo, podchodząc do mnie i wyciągając odpowiednią ilość kubków. Kiedy my robiliśmy coś do picia, do salonu weszli bliźniaki, przytuleni do siebie.

-Co tam przyrządzacie? - podeszła do mnie i do Mateo Lily. Kiedy zobaczyła co robimy popatrzyła się na brata, a potem zwróciła się do nas: - Dodajcie jeszcze dwie herbaty.

Mateo kiwnął głową i wyciągnął z górnej półki dwa, dodatkowe kubki, do których włożył woreczki z czarną herbatą, bo tylko taka nam została. Zalałam wszystkie szklanki i wzięliśmy do salonu, stawiając je na mały stolik, który znaleźliśmy w szpitalu. Pytaliśmy się Soni, a także Nicolasa, chłopaka o da lata starszego od Theo, który jest jedynym lekarzem w tym mieście, czy ten stolik jest im potrzebny. Odparli, że nie i tak o to stoi u nas w mieszkaniu.

Usiadłam na dywanie, zakładając rękawy bluzy na dłonie i biorąc w nie ciepły kubek z parzącą się jeszcze czarną kawą.  Patrzyłam się na parę, która powstawała, w trakcie zetknięcia się temperatury napoju, a temperatury w pomieszczeniu.

Przez ten czas powoli układałam wszystkie zebrane myśli w głowie.

Około tysiąca ludzi popełniło samobójstwo w ciągu dwóch tygodni. Ta liczba przerażała i to bardzo. Jednak gorsza myśl jaka przyszła mi do głowy to, że może być jeszcze gorzej i, że tego pogromu nie damy rady zatrzymać, jakkolwiek byśmy tego pragnęli i starali się zapobiec.. Zaczynałam obwiniać nas w myślach, że źle postąpiliśmy, jednak kiedy dłużej myślałam o tym, doszłam do wniosku, że gdybyśmy nic nie powiedzieli, mieszkańcy dowiedzieliby się o tym w inny sposób, przez co mogłoby to spowodować coś o wiele gorszego, niż to co teraz się dzieje.

-Nad czym tak zawzięcie rozmyślasz? - z mojego świata wyrwał mnie półszept Mateo, który usiadł koło mnie.

-Staram się ułożyć wszystkie informacje jakie dzisiaj usłyszałam. - odpowiedziałam, poprawiając się i dając chłopakowi więcej miejsca na dywanie, ponieważ siedzieliśmy prawie na krańcu.

-Smutna sprawa - westchnął i wziął za duży łyk kawy, ponieważ zaczął kaszleć.

-Gorące - odparłam ze śmiechem, na co Mateo wywrócił oczami. - Za którymś razem poparzysz sobie język, przez twoje zapominalstwo.

-Postaram się tego nie zrobić - uśmiechnął się, poprawiając kubek w dłoniach. - Tak się zastanawiałem, czy bym mógł...

Mateo na chwilę umilkł, kiedy usłyszał jak mój telefon zadzwonił, uświadamiając mnie, że ktoś napisał. Potem znowu i jeszcze raz.

Popatrzyłam się na chłopaka zaskoczona.

Przecież nie ma tutaj zasięgu, przeszło mi przez myśli.

ZakażeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz