Nightmare

11 3 3
                                    

~~~
Cześć i czołem,
Hejka wszystkim, dzisiaj w końcu obiecany maraton. Powiem wam szczerze, że pisząc te rozdziały nie raz zdarzało się, że przesiedziałam nad nimi nawet czasami do drugiej (powiem tak na marginesie, że prawie przez całą majówkę siedziałam do drugiej, żeby tylko dokończyć rozdział😅).

Więc mam nadzieję, że docenicie moją pracę, no i co...
Życzę miłego czytania, a także dzionka, popołudnia albo wieczoru, zależy kiedy będziecie to czytać.
A no i jeszcze wysyłam wam pozytywną energię. ❤

~~~~~~~~~~~

-Dajmy im czas. - rzekłam, wracając się do wyspy, biorąc do ręki kartkę papieru, która leżała przy miejscu, gdzie siedział Zach. - Jak na razie muszę wam wyjaśnić co dokładnie dzisiaj musimy zrobić. Bo jest tego dużo, a mamy mało czasu.

Wszyscy wrócili na swoje miejsca, wpatrując się we mnie, aż zacznę mówić.

Wzięłam głębszy wdech, zamykając oczy i po krótkiej chwili zaczęłam opowiadać:

-Tak jak już wspominałam Oliver zaoferował nam pomoc...

-W czym jest haczyk? - przerwał mi Zach, bawiąc się widelcem.

-No właśnie w tym jest problem, że tego haczyka nie ma. - odparłam, a chłopak na moje słowa zatrzymał ruch swojej ręki na przedmiocie i popatrzył się na mnie.

-Z ludźmi, takimi jak Oliver lepiej się nie dogadywać, bo zawsze w ich wypowiedzi jest gdzieś haczyk. - mruknął Zach, poprawiając się na krześle.

-Tylko zwróć uwagę na to, że on i jego grupa może być naszą ostatnią deską ratunku, a także kontaktem z zewnętrznym światem. - rzekłam mniej miłym tonem niż przedtem.

-Night ma rację - poparł mnie Theo, wstając z krzesła, żeby dolać sobie kawy. - Możemy nie mieć już żadnej szansy na połączenie się ze światem z poza murów, a Oliver jest naszą jedyną i możliwe, że ostatnią deską ratunku.

-Czyli co, zgadzamy się na układ lidera gangu - podsumował naszą dotychczasową rozmowę Mateo. - A co on za to dostanie?

-Miejsca mieszkań w tylnej części miasta dla swoich ludzi, którzy nie mają gdzie mieszkać. - wyjaśniłam i podskoczyłam, kiedy Zach z całej siły wbił nóż w blat wyspy kuchennej.

-Ty chyba żartujesz?! - spytał się, na co zaprzeczyłam kręcąc głową. - Ty nawet tych ludzi nie znasz?

-A ty znasz?! - spytałam się podniesionym tonem, bo chłopak zaczął grać mi na nerwach. - Mamy jedyną możliwość na polepszenie naszego i tak już zniszczonego życia. Więc powinniśmy złapać się tej deski i chociaż spróbować.

Po mojej wypowiedzi, zapadła napięta cisza, która ciągnęła się dosyć za długo. Wiedziałam, że każdy rozmyśla moje słowa, jednak ta cisza zaczynała robić się coraz bardziej nieprzyjemna.

Poprawiłam się na krześle, bo nie wiedziałam co robić. Jednak mój brzuch w końcu mnie uratował, oświadczając, że potrzebuje pożywienia. Wstałam z krzesła podchodząc do lodówki i wyciągając wczorajszy, niedojedzony obiad. Co prawda mogłabym zrobić sobie kanapki czy coś w tym stylu, jednak wiedziałam, że jeśli tego nie odgrzeję, to jutro będzie się nadawało tylko do wyrzucenia. A nie lubiłam jak jedzenie się marnowało.

Podeszłam do mikrofalówki, wcześnie wykładając całą zawartość na talerz i nastawiłam na minutę.

-Zachowi zaraz przejdzie, musi się namyślić. - obok mnie usłyszałam szept Theo. - Podobnie jak Lily i Mateo.

ZakażeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz