Devon

34 9 14
                                    

~~~~~
Witam wszytskich,
W końcu udało mi się skończyć rozdział i go poprawić, bo przez ostatnie tygodnie mam jeden wielki zawrót głowy przez sprawdziany, które mam dzień w dzień.
No ale cóż poradzić.

Życzę wam udanej lektury i wysyłam dużą ilość pozytywnej energii.

No i do zobaczenia w kolejnym rozdziale. 😊
~~~~~~

Resztę drogi do domu mojego przyjaciela przebyłem z słuchawkami na uszach i puszczają w nich muzyką.

Wychodząc z parku, zauważyłem rzędy domków jednorodzinnych. W jednym z nich mieszkał Jack.

Dom, w którym mieszkał mój przyjaciel, był pastelowo niebieski i miał zielony dach. Właśnie tymi kolorami wyróżniał się od innych domów. Ogródek na przodzie, jak i z tyłu, zawsze był udekorowany rozmaitymi rodzajami kwiatów. Roślinami zajmowała się mama Jacka, pani Oliwia, która jest przyjaciółką mojej mamy.

Poznały się one w pracy, kiedy moja mama zaczęła pracę jako księgowa w jednej ze znanych korporacji w Morristown. Dzięki ich przyjaźni znam się z Jackiem od kołyski.

Wchodzę na werandę, którą zaprojektował i zbudował tata chłopaka, pan Nathaniel. Jest on znanym architektem, który wraz ze swoją grupą, zbudowali ponad połowę domów w mieście.

Staję przed drzwiami, z ciemnego drewna i pukam trzy razy.

Cisza.

Pukam kolejny raz. Znowu cisza.

Już chciałem zadzwonić dzwonkiem, kiedy usłyszałem po drugiej stronie znajomy głos.

-Cholera jasna, ile razy mam wam mówić, żebyście wszystko wzię... - Jack umilkł, kiedy otworzył drzwi i spojrzał się na mnie. - O, hej Devon - podrapał się niezręcznie po karku. - Myślałem, że to Emilii lub Ethan przyszli, bo rodzice znowu czegoś zapomnieli. - otworzył szerzej drzwi, wpuszczając mnie do środka.

Emilii i Ethan, to bliźniaki, w tym samym wieku co Neli. Chodzą we trójkę do tej samej klasy, więc jak przychodzę do Jacka, dość często zabieram ze sobą młodego.

-A gdzie pojechali? - pytam się, ściągając maskę i glany w hallu.

Jack tak samo jak ja, jest zakażony Białą Śmiercią. Lekarze dziwili się, że ten wirus nie łączy się z tym samym wirusem, ale od innego nosiciela. Może to i lepiej.

-Obiecali bliźniakom zabrać ich na piknik. - rzekł, stając przede mną. - Więc chatę mam wolną, przez cały dzień. Chcesz coś do picia? - spytał się, kierując do kuchni.

-Woda mi starczy. - odparłem, kierując się na górne piętro.

Skręcam w lewo i otwieram pierwsze drzwi, za którymi znajduje się pokój Jacka.

Jest on takiej samej wielkości jak mój, tylko że z innym ułożeniem mebli.

Łóżko stoi po prawej stronie od wejścia, przed czarną szafką nocną, na której leży książka. Trochę dalej znajduje się wnęka, gdzie są ubrania. Szafa jest zamykana drzwiami, na który jest narysowana mapa z jednej z gier, w które gra Jack. Naprzeciwko drzwi wejściowych usytuowane zostało biurko. Jest ono lepiej wyposażone niż moje, dlatego kiedy przychodzę do Jacka, przesiaduję przy nim większość czasu, żeby sprawdzić moje zdolności na temat programowania. Po lewej stronie biurka znajdują się okna, przez które widać park. Obok okien, na reszcie ściany, została zamontowana biblioteka, która ugina się od ilości książek.

Jack nie tylko jest maniakiem programowania. Jest także fanatykiem książek fantasy i science-fiction oraz zapalonym graczem RPG. Nie raz zdarzało się, że we dwoje, zamiast uczyć się na sprawdzian, graliśmy w najnowszą przygodówkę.

ZakażeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz