Rozdział 26.
Tego wieczoru, gdy szedłem do pracy znów czułem się sobą, sobą z czasu "przed Veroniką". Noc była ciepła i spokojna, liście delikatnie falowały na wietrze, a w powietrzu unosił się zapach kwitnących drzew. Miałem aparat. Idealnie leżał w mych dłoniach, jego ciężar i kształt tak świetnie znany od wielu już lat, znowu sprawiał mi radość. Cieszyłem się jak dziecko, które odzyskało ulubioną zabawkę.
Wyrzuciłem z głowy obraz Veroniki i wszystkie myśli o niej, o jej zbliżającym się wielkimi krokami ślubie z Tomkiem "okularnikiem", a nawet o nieodbytej sesji, którą, na szczęście, odwołali za pośrednictwem Wojtka.
Widziałem co prawda nieodebrane połączenie, prawdopodobnie od Pana Młodego, ale nie miałem najmniejszej ochoty na pogawędki z niczego nieświadomym rywalem. Czy mogę tak w ogóle o nim myśleć? Czy rzeczywiście stanowilem jakąkolwiek konkurencję dla tego idealnego faceta?
Tylko, że ja nadal pod skórą czuję, że on wcale nie jest tak odpowiedni dla tej temperamentnej dziewczyny. Ona potrzebuje kogoś innego. Czuję to. Jestem przekonany.
Ale nic mi do tego, bo ja też zdecydowanie nie jestem takim kimś.Trzymam się rady Joasi. Mam patrzeć w przyszłość. Muszę zamknąć ten rozdział i ruszyć do przodu. Tego powinienem się trzymać i na tym skupić.
Zmieniam Krzyśka za barem, ale ludzi jest dziś niewielu. Kojarzę prawie wszystkich stałych bywalców Laguny. Dziewczyny uwijają się z zamówieniami, a na scenie rządzi Zuzia. Jej taniec na rurze to prawdziwe arcydzieło. Ona to ma talent, że potrafi z tańca erotycznego zrobić prawdziwy występ artystyczny. Za każdym razem, gdy widzę jej zwinne, zmysłowe ruchy i twarz pełną pasji, mam ochotę chwycić za aparat. Ale nie mogę tego zrobić, nie w pracy.
Jakiś czas później robi się większy ruch. Mieszam drinki jak w transie. Zmęczenie daje o sobie znać. Ostatnimi czasy nie sypiam najlepiej, żeby nie mówić, że praktycznie wcale. Jestem nie do życia, więc jak tylko wrócę to zalegam w łóżku na cały dzień.
- Przepraszam, czy mogę prosić whisky z colą? - zaczepia mnie jakiś młody facet. Kiwam głową i bez słowa przygotowuję napój.
Dopiero, gdy podaję mu kryształową szklankę rzucam mu spojrzenie.
Na pierwszy rzut oka nie znam go. Nigdy wcześniej go tu nie widziałem. Jest młody, chyba od niedawna w ogóle ma prawo wchodzić do takich klubów. Ciemne włosy spływają mu na czoło. Mocno zarysowane kości policzkowe i szczęka dodają mu kilku lat i powagi. Nie jest stąd. Urodę ma zdecydowanie egzotyczną jak na nasze standardy. Skądinąd wydaje mi się dziwnie znajomy.Facet nie odzywa się do mnie, tylko bierze drinka i oddala się do stolika. Jest sam. Ogląda pokaz dziewczyn, choć nie wydaje się zbyt pochłonięty. Obserwuję go ukradkiem pomiędzy zamówieniami, bo czuję jakiś wewnętrzny niepokój z powodu jego obecności tutaj. Coś mi tu nie gra.
Po występie Zuzia wraca do baru.- I jak mi poszło? - pyta wciąż lekko zdyszana, a może bardziej podekscytowana. Blask radości bije z jej twarzy. Ona naprawdę kocha taniec.
- Byłaś świetna, zresztą jak zawsze. - odpowiadam zgodnie z prawdą.
- Muszę Ci się do czegoś przyznać. Złożyłam dokumenty na Uniwersytet Muzyczny F. Chopina w Warszawie. Zaczynam od jesieni. - Zuza lekko się rumieni i nerwowo czeka na moją reakcję, ale przecież może być ona tylko jedna.
- Super, tak się cieszę. To świetna wiadomość. - naprawdę bardzo mnie cieszy jej szczęście, które aż emanuje z jej całej osoby.
- Jeszcze nikomu nie mówiłam, więc proszę, nie wygadaj się.
- Jasne, nikomu nic nie powiem. - obiecuję.
- Nie powiesz o czym? - ni z gruchy ni z pietruchy obok nas materializuje się wścibska Iwonka. Tylko jej tu brakowało.
- A potrafisz dochować tajemnicy? - widzę ekcytację w jej oczach i potakuje przy tym główką jak piesek spod szyby w aucie. Zuza zaczyna panikować, więc puszczam jej oczko. - Tak? No cóż, ja też.
Złość Iwonki jest moją największą uciechą. Oboje z Zuzią śmiejemy się jeszcze długo po tym, jak obrażona blondyna odchodzi do klientów.
Ostatni taniec Zuzi przyciągnął uwagę kogoś jeszcze.Chłopak od whisky z colą siedzi w swoim kącie i wzrokiem śledzi każdy ruch dziewczyny. Nowy adorator czy stalker? Lepiej niech nawet nic nie próbuje, bo będę miał go na oku. Nasz bramkarz zresztą też. I jeszcze ona... Iwonka kręcąc biodrami podchodzi do jego stolika proponując drinka, albo raczej swe wdzięki na tacy. Nowy nie wydaje się jednak zainteresowany - punkt dla niego. Odczekuje chwilę i podchodzi do mojego baru.
- Whisky z colą? - uprzedzam go.
Zmieszany chłopak przytakuje i od razu płaci gotówką. Widzę po nim, że chce zapytać o coś jeszcze.- A ta dziewczyna, ta ze sceny...? - jąka się lekko, co wydaje mi się urocze i kompletnie niespotykane tutaj.
- Zuza? - dopytuję, choć od razu wiem, o kogo mu chodzi.
- Jest niesamowita. - zachwyca się z rozmarzonym wzrokiem.
- Owszem. Ale to nie jest miejsce dla niej. Ma talent. Dobrze, że już długo tu nie zabaluje. - mrugam mu porozumiewawczo.
Nieznajomy uśmiecha się półgębkiem i wychodząc woła do mnie:
- Dzięki, Matteo.Coś w moim mózgu zakliknęło.
- Ej, poczekaj. - krzyczę za nim, ale już go nie ma.
Rzucam ścierkę na kontuar i biegnę za nim.
Doganiam go dopiero na końcu uliczki.
Chłopak zatrzymuje się i z cichą satysfakcją czeka na mój ruch.- Dlaczego tak mnie nazwałeś?
- Bo to jesteś Ty, prawda? Matteo. - bardziej stwierdza niż pyta.
- Skąd wiesz? Kim jesteś? Nie widziałem Cię tu wcześniej. - myśli z prędkością światła szaleją w mojej głowie.
- Jestem Nick. - nic mi to nie daje. Próbuję połączyć kropki w tej układance, ale czegoś wciąż mi brakuje.
Moja mina mówi sama za siebie, bo po chwili chłopak dodaje:
- Niccolo Perretti. Młodszy brat Veroniki.
Buummm...
Tego się nie spodziewałem, ale wreszcie brakujący element wskakuje na swoje miejsce. Dopiero teraz dostrzegam podobieństwo między rodzeństwem, chociaż na pierwszy rzut oka są totalnie różni. Ten chłopak nie wygląda na Włocha.
A już z całą pewnością nie mam pojęcia skąd się wziął i co tu do cholery robi.- I co w związku z tym? - pytam oschle.
- Nic. Chciałem po prostu poznać faceta, który wstrząsnął idealnie ułożonym życiem mojej dolce sorella.
- Nie wiem skąd Ci się to wzięło, ale sprawa miedzy mną a Twoją siostra jest zamknięta. - nie wiem kogo bardziej chcę przekonać o prawdziwości swych słów, jego czy siebie?
- Nie znam Cię i nic o Tobie nie wiem, ale już z pewnością wiem, że ktoś kto potrafił zburzyć mur Very to nie może być byle kto. Szacun. Nawet jeśli nic z tego nie wyszło, to i tak Cię lubię, bo narobiłeś niezłego zamieszania w naszej idealnej rodzinie. A to już coś.
CZYTASZ
Matowy Chłopiec
ChickLitMówią na mnie Mat. Można by pomyśleć, że to dlatego, iż mam na imię Mateusz. Ale to nieprawda. Wołają tak na mnie, bo jestem matowy. Bez koloru, bez blasku i innego szajsu. Taki jest mój świat. Moje życie. Mówią także, że Polska to dno. Tutaj nic s...