8. Hades

246 20 4
                                    

Rozdział 8.
(+18, czytasz na własną odpowiedzialność)

Stare drzwi wejściowego do mojego bloku uderzają z hukiem o ścianę za nami tak, że aż odpada z nich kawałek farby, a szybka trzęsie się jakby miała zaraz wypaść z ramy. Czy mnie to jednak obchodzi? Ni cholery!

Biegniemy po trzeszczących złowieszczo schodach aż dopadamy moich drzwi do mieszkania na poddaszu niewielkiego starego bloku. Jedną ręką na oślep próbuję trafić kluczem do zamka, a drugą zaciskam się na jędrnym tyłku mojej Veroniki.

Kiedy przeszliśmy z Senioriny na "moją"? Nic mnie to teraz nie obchodzi.

- Pośpiesz się. - ponagla mnie brunetka błądząc zimnymi palcami po mojej mokrej skórze na plecach.
Wszystko jest mokre, nasze ciała, ubrania, pewnie nowiusieńkie auto, którym tu jakimś cudem dojechaliśmy w taką ulewę, również jest przemoczone. Tylko, że naprawdę mam to teraz w dupie. Liczy się tylko ona. Tylko to pragnienie, które muszę zaspokoić.

Gry wreszcie znajdujemy się w środku nie ma już czasu na głupoty. Oboje wiemy po co tu jesteśmy, co jest nieuniknione. Wpijam się w te usta, o których fantazjowałem po nocach i unoszę jej wysportowaną sylwetkę na biodra, tak by mogła mnie objąć tymi seksownie długimi nogami w pasie. Chwytam ją mocno za pośladki, a mój przyjaciel mało nie robi dziury w spodniach. Przez mokry materiał widzę jej prześwitujące piersi i napierające na biustonosz sutki. Moje jaja skręcają się z bólu. Jeszcze tylko chwila, chłopie.

- Łazienka. - wyduszam z siebie z niemałym wysiłkiem, ale wreszcie docieram do jedynego rozsądnego w tym momencie pomieszczenia, chociaż z rozsądkiem niewiele ma to wszystko wspólnego.

Woda nadal skapuje z naszych ciał na mały dywanik przed kabiną, ktory z niebieskiego przyjmuje kolor granatu.
Odkręcam wodę pod prysznicem, a nasze głośne jęki i sapanie zagłusza jej szum.

- Nie przestawaj. - instruuje mnie kobieta, gdy opuszczam ją na moment, by zdjąć z nas ubrania. Ruchy naszych spragnionych ciał są nieskoordynowane, wręcz chaotyczne, ale wszystko zmierza do jednego.

Nawet gdybym chciał teraz przerwać to nie byłbym w stanie. Ta granica już została przekroczona, nie ma odwrotu.

Moje usta na jej szyi, jej zęby na moim ramieniu. Moje dłonie na jej cyckach, jej paznokcie wbite w moją skórę. Mój sztywny do granic bólu fiut na jej mokrej cipce. I wreszcie upragniony raj. Cholernie ciasny, gorący i mokry.
To nie jest żadne miłosne uniesienie. To jest dziki taniec wygłodniałych zwierząt. Kopulacja. Pieprzenie. Jazda bez trzymanki.

- Poczekaj, nie mam gumki. - uderza mnie ta myśl i momentalnie staję w odrętwieniu. Nigdy przedtem mi się to nie zdarzyło. Nigdy nie zapominałem o zabezpieczeniu. To moja złota zasada odkąd tylko straciłem dziewictwo w klasie gimnazjalnej z Olgą Frankiewicz.

- Spokojnie, biorę tabletki. I jestem czysta. Wracaj tu do mnie. - zaskakuje mnie Veronica, ale nie mam czasu się nad tym długo zastanawiać, bo kobieta ponownie bierze w siebie mojego fiuta i ujeżdża go niczym zawodowa kowbojka.

Wdzieram się w nią do samego końca, a ponieważ podłoga pod prysznicem jest śliska, opieram ją plecami o mokre płytki i napieram z całych sił. Raz za razem. Jej krągłe piersi podskakują przy każdym ruchu bioder, więc biorę w usta najpierw jeden sutek, potem drugi. Jest piękna.
Czuję jak wbija mi pięty w tyłek, a jej oczy zachodzą mgłą.

- Bierz mnie, Matteo! Taaaaak! - prawie dochodzę od samych tych dźwięków. Jeszcze nigdy w życiu nie byłem tak napalony.

- Dobrze Ci tak, Maleńka? Lubisz czuć mojego fiuta w swojej mokrej szparce? No powiedz to! - żądam bez oporów. Już dawno wyzbyłem się wstydu, a ona też nie wygląda na pruderyjną dziewczynę. Oboje wiemy, co nas kręci.

- Cudownie! Tak mnie bierz, już blisko. - Jęczy tuż przy moim uchu, a z jej klatki piersiowej wydobywa się jakiś dziwny warkot. Moja dziewczynka!

Mocniej dociskam ją do ściany biodrami, a lewą ręką chwytam jej nadgarstki i unieruchamiam je nad naszymi głowami. Prawą z kolei zanurzam pomiędzy nasze złączone ciała i głaszczę jej gładką skórę, aż docieram do pulsującego kłębuszka. Jest taka gorąca, a na mój dodatkowy dotyk reaguje głośnym krzykiem.

Kto by pomyślał, że w tej małej istotce spoczywa tyle energii i namiętności?

- Dochodzę! - krzyczy po kilku sekundach, a ja jestem wniebowzięty, bo dłużej już nie potrafię kontrolować swojego ciała. W moim mózgu nastaje jakieś zwarcie, a ja niczym rażony piorunem spadam w przepaść.

Wprost do Hadesu. Gorącego, ciemnego, płonącego żywym ogniem.

Co to kurwa było?




Matowy ChłopiecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz