Rozdział 29.
Nie wiem czego się spodziewałem przyjeżdżając do rodzinnej firmy Stolarczyk & Perretti. Na pewno nie tego, że będzie pusto. Prawie w całym korytarzu panuje głucha cisza i półmrok. Jedynie szyld jest podświetlony białymi ledami i mała lampka na biurku recepcji daje nikłe światło.
- Przepraszam bardzo, ale dziś mamy nieczynne. Proszę... a to Pan. - uprzejmy ton sekretarki zmienia się momentalnie, gdy rozpoznaje moją twarz. Ja też ją kojarzę. Ostatnim razem w ogóle nie chciała mnie wpuścić, patrząc na mnie z góry jak na jakiegoś śmiecia z nizin. Tym razem też się nie dam zbyć.
- Szukam Panny Perretti. - mówię po prostu, choć ona doskonale wie, po co tu jestem. Minę ma skwaszoną, choć próbuje jeszcze zachować pozory dobrych manier. Z marnym skutkiem.
- Z powodu ślubu, Panny Perretti oczywiście, mamy zamknięte przez cały weekend. Wszyscy szykują się na wielkie wesele. Nie sądzę by jeszcze Pan tu kogoś zastał. - wredna harpia posyła mi pełne satysfakcji spojrzenie.
- To gdzie w takim razie mogę znaleźć Veronikę? - nie odpuszczę.- Bardzo mi przykro, ale nie jestem upoważniona do... - urywa w pół słowa, gdy za moimi plecami ukazuje się znajoma już twarz.
- Niccolo. - witam się skinieniem głowy z młodszym bratem Veroniki.
- Matteo, dobrze Cię widzieć. - oddycham z ulgą, gdy chłopak z radością klepie mnie po ramieniu. - Ja zajmę się gościem, Paulino, Ty nie będziesz już potrzebna. Możesz iść. - odprawia sekretarkę, co ewidentnie nie jest na rękę małej złośnicy.
Przechodzimy z Nikiem do jakiegoś biura, po drodze mijając drzwi do znienawidzonego "il gabinetto", co jak się okazało poniewczasie oznacza kibel, a nie żaden gabinet.
- Wiedziałem, że przyjedziesz. - mówi z pewnością w głosie, co jest dla mnie zaskoczeniem, bo ja sam nie byłem o tym przekonany. Nadal nie wiem, czy to był dobry pomysł.
- Muszę z nią porozmawiać. - oznajmiam. - Gdzie ją znajdę? - dopytuję. Przebyłem naprawdę długą drogę, by znaleźć się tu, gdzie jestem. Mimo cholernego strachu przed tym, co mnie czeka, muszę zaryzykować.
- Ja się tym zajmę. - szybko skrobie coś na karteczce i podaje mi adres.
- Co to za miejsce? - nie znam Łodzi, więc nic mi to nie mówi.
- Zobaczysz. To tylko piąć minut drogi stąd. Zadbam o to, by Veronica znalazła się tam za pół godziny. - Niccolo wygląda na zadowolonego z siebie.
- Czemu to robisz? Czemu mi pomagasz? - dziwię się. Do tej pory nie za często spotykałem przychylne mi osoby. Nie jestem nauczony, że ktoś może coś dla mnie robić.
- Bo dzięki Tobie mogę odzyskać siostrę w swej najlepszej wersji, tej prawdziwej. Odkąd Cię poznała znowu była tą dziewczyną, którą kiedyś tak podziwiałem. Pełną życia, energii, pasji. Ale ostatnio znowu powróciła ta sama dama z wyższych sfer, marionetka w rękach rodziny. Powiem Ci szczerze, że cholernie nie lubię tej snobki i nie chcę jej więcej znać. Pomożesz? - szczere wyznanie chłopaka robi na mnie wrażenie. Czuję się jeszcze bardziej pobudzony do działania i zmotywowany jak nigdy dotąd.
- Zrobię co tylko w mojej mocy. - obiecuję i zamierzam dotrzymać słowa. Jednak nie wszystko zależy ode mnie.
- Powodzenia. - Niccolo odprowadza mnie do wyjścia i udziela kilku wskazówek jak dotrzeć pod wskazany adres.
Po kwadransie czekam przy stoliku w małej kawiarni nieopodal teatru. Siedzę przy oknie i co rusz mój wzrok ucieka w stronę fontanny, która znajduje się na placu Dąbrowskiego. Nie wiem, czy to ze mną jest coś nie tak, czy o co tu chodzi, ale nie mogę oderwać od niej wzroku. Wygląda jak... co tu gadać... wagina.
CZYTASZ
Matowy Chłopiec
ChickLitMówią na mnie Mat. Można by pomyśleć, że to dlatego, iż mam na imię Mateusz. Ale to nieprawda. Wołają tak na mnie, bo jestem matowy. Bez koloru, bez blasku i innego szajsu. Taki jest mój świat. Moje życie. Mówią także, że Polska to dno. Tutaj nic s...