Cześć drodzy czytelnicy ;)
Choć trwało to znacznie dłużej niż sądziłam, wreszcie jest nowy rozdział. To nie jest jeszcze epilog, ale powoli zbliżamy się do końca. Pozdrawiam i życzę miłego czytania ;***************
Rozdział 30.
Kamienica z cegły, do której teraz wchodzimy jest ostatnim, na czym mogę się w tym momencie skupić. Dobrze, że chociaż mieszkanie znajduje się tylko na drugim piętrze, bo windy oczywiście brak.
Veronica otwiera za pomocą klucza, ale już po dwóch krokach wiem, że to nie jest jej lokum. Ta kobieta ma zupełnie inny styl, ten tutaj nie pasuje do tego barwnego kwiatu.
- To dom Niccolo. Dał mi klucze, na wszelki wypadek, ale dopiero teraz wiem, że miał wszystko zaplanowane. Mały intrygant. - uśmiecha się na samą myśl o młodszym bracie.
- Będę mu wdzięczny do grobowej deski. - mówię całkiem poważnie, bo gdyby nie Niccolo, to nie byłoby tu nas.
Gdy pierwsze emocje opadły, dociera do mnie, że to naprawdę się dzieje. Veronica mnie kocha. Jest tu ze mną.
- Ja też Cię kocham. - wyznaję nim stracę odwagę. - Choć jeszcze do niedawna nawet nie wierzyłem w miłość, w te wszystkie uczucia, dobre myśli, przywiązanie... myślałem, że to jakaś ściema. Ale Ty... wywróciłaś moje życie do góry nogami. Powaliłaś mnie, olśniłaś, oczarowałaś. Sam nie wiem, ale czuję jakbym się właśnie teraz na nowo narodził. Ty jesteś moim początkiem. Nie wiem, jak mam to powiedzieć, ale...
- Ciiii.... - jej smukły palec ląduje na moich ustach, gdy próbuje mnie uciszyć. Tym sposobem pokazuje, że słowa nie są już potrzebne.
Gdy obejmuje dłońmi moją głowę, przyciągam jej biodra mocno do siebie. Oczami próbuje przekazać to, czego nie umiem słowami. A ona uśmiecha się. Odpowiada tak, jak została do tego stworzona, specjalnie dla mnie, teraz to wiem. Całujemy się, powoli lecz intensywnie. Każdy ruch jest odzwierciedleniem naszych uczuć. Pragnienie. Tęsknota. Potrzeba. Żądza. Ale nade wszystko miłość.
Mam wrażenie, że jeśli zaraz nie poczuję jej gorącej skóry pod palcami, to umrę. Ostatkami sił walczę ze sobą, by nie rzucić się na nią jak zwierzę. Cały płonę. Krew w moich żyłach gotuje się. Jedynie oddech jakimś cudem uspokajam, by móc cieszyć się zapachem jej podniecenia. Mój afrodyzjak.
A Veronica? Moja piękna "appassionata" dziewczyna odrywa się ode mnie, by pozbyć się resztek ubrań. Gdy stanik ląduje na podłodze, zaraz obok mojej szczęki, mija dobrych kilka sekund nim orientuję się, że kobiety już nie ma w zasięgu mego wzroku. Rozglądam się i dostrzegam jej boskie ciało czekające na mnie w sypialni na środku drewnianego łóżka.
- To łóżko Niccolo. Spróbujmy go nie połamać, co? - śmieje się moja piękna Włoszka rozkosznie, a mój fiut podryguje na sam ten dźwięk. Jeszcze chwila, kolego.
- Odkupię mu nowe. - zapewniam bez żadnych wątpliwości. Oddałbym ostatni grosz za taki moment, bo to jest warte więcej niż cokolwiek kiedykolwiek dla mnie.
Ona jest moim wszystkim.Potykam się o nogawkę, gdy w pośpiechu ściągam spodnie, a Veronica znowu się śmieje. Może robię to specjalnie, nie wiem, ale podoba mi się to.
Powoli wspinam się na łóżku, uważnie obserwując reakcje mojej ukochanej. Jej oczekiwanie, zniecierpliwienie, ale i szczera radość i rozkosz, gdy ustami sunę wzdłuż jej nagich, długich nóg, aż do ich zwieńczenia. Językiem znaczę każdy zakamarek jej ciała uznając za swój. Wije się z rozkoszy, a ja mało co sam nie dochodzę od samego patrzenia. Gdy już jest cała moja, wreszcie, zatapiam palce w jej mokrej cipce. Jest gotowa, na mnie i dla mnie. Uciszam jej jęki pocałunkiem. Ona jednak nie chce dłużej czekać. Spragniona i niecierpliwa domaga się czegoś więcej niż moje palce. Zaciska ręce na moim tyłku i instynktownie dociska mnie do swojej kobiecości. Ściągam bokserki i uwalniam kutasa, który pulsuje boleśnie. Veronica ujmuje go swoimi smukłymi palcami, a mi oczy uciekają w głąb czaszki. Nie wytrzymam więcej.
- Chcesz tego? - pytam, choć znam odpowiedź. Muszę jedynie usłyszeć teraz jej głos.
- Matteo, kochaj się ze mną. - pojękuje, ale urywa, gdy zanurzam się w jej gorącym środku cal po calu. Jest ciasna, ale ocieka sokami. To działa na mnie jak jasna cholera. Skupiam się, by nie odpaść w przedbiegach, tak jest mi dobrze, ale tu nie chodzi tylko o mnie. Ona jest dla mnie najważniejsza i muszę, mam taką wewnętrzną potrzebę, zadbać o nią. O jej przyjemność, o jej szczęście. Choć w tym momencie naprawdę wydaje się szczęśliwa. Jej oczy lśnią. Skóra błyszczy od potu, włosy rozrzucone po całej poduszce falują przy każdym ruchu.
- Jesteś tak zajebiście piękna! Kocham Cię. - wyznaję między pchnięciami. Veronica reaguje gwałtownymi skurczami, przez co moje ruchy stają się chaotyczne i nieskładne, ale odnoszą rezultat, gdy Veronica zaczyna krzyczeć:
- Matteo!
To także mój szczyt.
Kilka chwil później, a może nawet dłużej, udaje mi się wreszcie wyczołgać z łóżka i trafić do łazienki.
Gdy już ogarniety staję przed lustrem nie rozpoznaję odbicia. Ale to właśnie ja. Roześmiany, zadowolony, zaspokojony i taki cholernie szczęśliwy. Coś mi się wydaje, że przy tej dziewczynie szybko zaprzyjaźnię się z obrazem z lustra.- Co Ty tam robisz tak długo? Ja tu marznę. - dobiega mnie głos Veroniki z sypialni. Otrzasam się z lekkiego szoku i i już trzymam w ramionach ukochaną kobietę.
Jak to wszystko dziwnie brzmi? Ukochana kobieta? Ale, kurwa, tak - kocham Ją.
- Nie sądziłem, że to się tak potoczy. A nawet teraz ledwo wierzę w swoje szczęście. - wyznaję kreśląc zawiłe wzory po nagiej skórze mojej Włoszki.
- Ja też nadal nie do końca mogę w to uwierzyć. Jeszcze rano dzwoniłam do kwiaciarni, żeby... a teraz... Sama nie wiem...- Chcesz za niego wyjść? - pytam lekko przestraszony. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby mimo tego wszystkiego między nami nadal chciała wziąć ślub z Tomkiem.
- Nie, chyba wcale nie byłam gotowa na małżeństwo. To nie jest jeszcze mój czas. - odpowiada nostalgicznie. To naprawdę trudna sytuacja, dla nas wszystkich, nie wspominając nawet o wciąż niczego nieświadomym niedoszłym panu młodym.
- Jeśli chcesz to spotkamy się z nim razem. - proponuję rycersko, choć to zdecydowanie nie jest moja domena. Ale nie zostawię jej z tym samej.
- Może lepiej nie. Nie sądzę, aby to była miła rozmowa, a Twoja obecność raczej w niczym nie pomoże. Tomek to rozsądny facet, może uda mi się to jakoś załatwić. Nigdy nie chciałam go skrzywdzić. - Veronica szczerze przejmuje się ta sytuacją, a ja w skrytości ducha cieszę się, że to nie ja zostanę odprawiony z kwitkiem. Trochę mi ulżyło. Nie zastanawiałem się nawet, co bym zrobił, gdyby to mnie odrzuciła.
- To poczekam na Ciebie. - oferuję.
- Nie musisz. To może trochę potrwać, mam sporo spraw do uporządkowania. Daj mi trochę czasu, a gdy skończę to przyjadę i wtedy coś wymyślimy. Na razie muszę uspokoić nieco sytuację, bo coś czuję, że moja rodzina rozpęta piekło. - zastanawia się głośno Veronica, a mi na samą myśl o spotkaniu z rodem Perrettich jeżą się wszystkie włoski na karku. - Ważne, żeby to się wreszcie jakoś skończyło. - dodaje po chwili.
- Liczysz na happy end? - pytam ze śmiechem, czule ją obejmując.
- To nie jest happy end. To dopiero nasz początek, kochanie.
CZYTASZ
Matowy Chłopiec
ChickLitMówią na mnie Mat. Można by pomyśleć, że to dlatego, iż mam na imię Mateusz. Ale to nieprawda. Wołają tak na mnie, bo jestem matowy. Bez koloru, bez blasku i innego szajsu. Taki jest mój świat. Moje życie. Mówią także, że Polska to dno. Tutaj nic s...