3. To właśnie Veronica Perretti

365 25 2
                                    

Kręcę się nerwowo na niewygodnym plastikowym krześle w sieciowej kawiarni w galerii handlowej. Młodziutka kelnerka mierzy mnie niepewnym wzrokiem, zastanawiając się czy podejść i przyjąć zamówienie, choć te się składa tylko przy ladzie, czy jawnie mnie wyprosić, jako że do tej pory nic nie kupiłem.

Spoglądam zniecierpliwiony na zegarek i zagryzam ze złości zęby widząc, że "klienci" spóźniają się już dziesięć minut na umówione spotkanie.
Jestem wkurwiony, bo nienawidzę spóźnialstwa. I jeszcze bardziej denerwuje mnie jak ktoś każe mi zwlekać się z łóżka przed południem. A tak właśnie zrobił Wojtek.

Zaaranżował spotkanie z młodą parą, nawet nie pytając mnie o zdanie. Po prostu wysłał mi wiadomość, że mam się stawić w umówionym miejscu w samo południe. I załączył jeszcze formularz umowy, którą musimy wszyscy podpisać, lecz pole z wynagrodzeniem pozostawało ciągle puste. Do tej pory głowię się nad tym, ile wziąć za zlecenie, którego wcale nie chciałem przyjąć.

Jak nie zjawią się w ciągu dwóch minut wychodzę i w dupie mam ich wszystkich. Wojtek nie może mieć do mnie pretensji, bo przecież nie moja wina, że snobistyczne gnojki wystawiły mnie, marnując mój cenny czas.

Ponownie spoglądam na rudą kelnerkę, a ta ucieka wzrokiem. Chyba nie jestem w jej typie, może nawet się mnie boi. I ma rację. Punkt dla niej.

Stukam palcami o stolik odliczając sekundy do wyjścia. I już! Wstaję energicznie, zgarniam telefon i teczkę z umową chcąc wyjść, gdy nagle słyszę za plecami damski głos.

- Przepraszam, czy pan Szumski? - proste słowa, lecz zostały wypowiedziane tak melodyjnie, że aż przeszył mnie dreszcz. Dźwięczny głos z wyraźnie obcym, południowym akcentem i przeciąganymi samogłoskami podziałał na mnie niczym powiew bryzy śródziemnomorskiej.

Skąd mi się nagle to wzięło? Kurwa, poza wycieczką szkolną do Czech, ja nigdy nawet granicy nie przekroczyłem.

Odwracam się pospiesznie i zauważam wysoką brunetkę o oczach w kolorze ciepłej czekolady. Jest śliczna. Aż mnie zatyka. Nie mogę się nawet zdobyć na odpowiedź, jestem w stanie jedynie skinąć głową.

- Bardzo przepraszam za spóźnienie, ale telefon mi się rozładował, a miałam tam zapisany adres i zanim się zorientowałam to... hmmm, no w każdym bądź razie miałam problem z trafieniem. Przykro mi, że musiał Pan tyle czekać. - zakończyła z cichym westchnieniem, oddychając z trudem, co najmniej jakby przebiegła półmaraton. Spojrzałem na jej kształtne nogi zwieńczone butami na nieludzko wysokich obcasach i wyobraziłem to sobie. Zaśmiałem się w duchu, lecz moja twarz pozostała bez wyrazu.

Nim usiedliśmy zdążyłem wzrokiem prześledzić jej smukłe ciało, pokryte śniadą cerą, imponujący biust, długą szyję, czarne włosy spadające lśniącymi kaskadami na ramiona, karminowe usta, wąski nos i te cholerne oczy.

Piękna. Zjawiskowa. Olśniewająca.

Zamrugałem dwukrotnie, próbując przywrócić się do porządku i dopiero po chwili dotarło do mnie, że kobieta jest sama. Oraz to, że przygląda mi się w oczekiwaniu na odpowiedź.

- Rozumiem. - mówię grzecznie, choć gdybym w tym momencie myślał głową zamiast fiutem pewnie zjechałbym ją za spóźnienie, nie przebierając w słowach. Ale jak łatwo się zorientować, nie byłem w tej chwili sobą. - A co z Panem Młodym? - dopytuję z ciekawości.

Może jednak coś się zmieniło i z sesji narzeczeńskich nic nie będzie. Nie jestem tylko do końca przekonany, czy na tę myśl odczuwam ulgę czy raczej rozczarowanie. Co za bajzel...

- Niestety Tomasz utknął w pracy. A tak w ogóle, gdzie moje maniery, proszę wybaczyć. Nazywam się Veronica Perretti, wkrótce Krynicka. - dodała z nikłym uśmiechem, a mnie na ten widok coś zakłuło w żołądku.

A może to dlatego, że jeszcze nic nie jadłem. Przecież normalnie o tej porze jeszcze śpię. To wszystko poszło nie tak. Im szybciej załatwię sprawę tym szybciej będę mógł wrócić do łóżka.

Utwierdziłem się za to w przekonaniu, że kobieta siedząca naprzeciw mnie bez wątpienia pochodzi z Włoch. Choć raz przydały się telenowele, które namiętnie oglądała moja babcia każdego popołudnia.

Uścisnąłem wyciągniętą ponad stołem wypielęgnowaną dłoń o krwistoczerwonych paznokciach i nabrałem do płuc haust powietrza. Zamiast świeżości poczułem za to zapach cytrusów i słońca.

Jak do cholery pachnie słońce? Chyba mi siadło już na głowę, skoro myślę o takich bzdurach.

- Skoro tak to może wybierzemy inny termin, w którym będziemy mogli spotkać się we troje? - pytam z nadzieją, że uda mi się jak najszybciej opuścić tę pieprzoną kawiarnie, a przy kolejnym spotkaniu obecność narzeczonego tej ślicznotki ostudzi nieco mój zapał.

- Nie ma takiej potrzeby. Tomasz ufa mojej ocenie, a ja chętnie zobaczę, co ma mi Pan do zaoferowania. - mówi pogodnym tonem, uśmiechając się i ukazując rządek bielusieńkich równych ząbków. Wygląda niczym jakaś modelka czy celebrytka.
Kto to do cholery jest? I ważniejsze pytanie, jakim cudem ktoś taki jak okularnik Krynicki wyrwał taką sztukę?

Może w innych okolicznościach moja oferta względem niej byłaby bogatsza, na pewno pod względem doznań, jeśli jednak idzie o aspekty czysto zawodowe niewiele jej mogę dać. Przy jej urodzie czuję się wręcz niewystarczająco dobry, by móc ukazać pełnię jej piękna.

- A czego Pani dokładnie ode mnie oczekuje? - zapytałem prowokacyjnie, a opalona skóra na jej szyi i policzkach momentalnie pokryła się szkarłatem. Brązowe oczy lśniły ciekawością uważnie śledząc moją twarz, a następnie przesuwając wzrok niżej, na pokryte tuszem ręce i dłonie.

- Podoba mi się Twoja róża. - rzuciła bez zastanowienia przyglądając się moim rysunkom, a po chwili poprawiła się zawstydzona. - Pański tatuaż. - ujęła mnie jej szczerość i jednocześnie dziewczęca niewinność.

Z jednej strony widziałem przed sobą dojrzałą piękną kobietę w kremowej sukience, podkreślającej jej walory. Sprawiała wrażenie dystyngowanej, pewnej siebie i zdecydowanej. Z drugiej jednak strony ujrzałem w niej prześliczną młodą dziewczynę o karmelowych oczach, która oczarowała mnie swoją bezpośrednią postawą, włoskim akcentem i śmiałym spojrzeniem spod zawstydzonych, mrugających szybko rzęs. To ta "ragazza" rumieniła się jak niedoświadczona pensjonarka, czym przykuła moją uwagę i wzbudziła niepohamowaną ciekawość.

- Możemy przejść na "ty". Nie mam z tym problemu. - nie dodałem, że słysząc jak się do mnie zwraca per "pan" czuję się nieswojo. Ani tego, że dla mnie ona od pierwszej chwili była Veronicą. Nawet nie Weroniką. Właśnie Veronicą.

- To Zeus? - pyta zaciekawionym wzrokiem lustrując rysunek na mojej drugiej ręce, nie zważając nawet na maniery i rodzaj naszej znajomości. Dla mnie samego jest zaskoczeniem, że mi to nawet w najmniejszym stopniu nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, jestem zaintrygowany, że ta nieznana kobieta tak szybko odkrywa kawałki mojej osoby, coś na co nikt inny dotąd się nie zdobył. Ludzie co najwyżej uznawali, że to jakiś stary mędrzec, może grecki filozof, którego cytaty nadają się tylko do głębokich jak dno kałuży memów na fejsa.

- Coś takiego. - odpowiadam zdawkowo, nie chcąc wdawać się w szczegóły. Nie szukam problemów.

- Kiedyś i tak się dowiem. - uśmiecha się diabolicznie z niezachwianą pewnością w głosie, a ja nawet nie zaprzeczam.

Pomimo działającej klimatyzacji zaczynam się pocić. Gorąco uderza we mnie z każdej strony, od wewnątrz i zewnątrz. Czuję jak we mnie krew buzuje, lecz nie zamierzam sobie wmawiać, że to wina temperatury czy pogody.

To wszystko Ona.
Nadciągające problemy.
To właśnie Veronica Perretti.

Matowy ChłopiecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz