Witajcie ;)
Przykro mi, że tym razem znowu kazałam Wam tak długo czekać, ale nastąpiła zmiana koncepcji. Dodaję rozdział, nie epilog, więc jeszcze mamy otwarte wrota ;D
Miłego czytania i pozdrawiam wszystkich cierpliwych i niecierpliwych ;**************************
Rozdział 31.
Od kilku dni świruję na maksa, bo Veronica się do mnie nie odzywa. Wiem, że odwołanie ślubu to nie byle co i może zająć trochę czasu, ale do cholery - dlaczego nie odbiera choć jednego z moich stu telefonów dziennie?
Zrobiłem jak prosiła, wróciłem do siebie, do mojej znajomej pipidówy na końcu mapy i zamiast czekać cierpliwie na wiadomość od ukochanej, chodzę po ścianach i w głowie zaczynam snuć milion domysłów, co tak właściwie może to oznaczać.
Do ślubu nie doszło, powiedziała mi o tym jak rozmawialiśmy po moim powrocie, gdy jeszcze gadaliśmy. Czyli nie jest panią Krynicką, chwała Bogu.
Ale co się w takim razie dzieje z Panną Perretti?Chwytam w dłoń telefon, ale mój palec zawisł nad numerem do ukochanej. Zamiast tego wybieram kontakt do Joasi. Odbiera w ostatniej chwili.
- No wreszcie! Już myślałem że na mnie zlejesz. - miłe powitanie totalnie w moim stylu. A już miałem się za lepszego człowieka...
- No hej, mój Chmurnooki. Co się pali? - pyta lekko zasapana Joasia.
- Co Ty tam robisz? - pytam pomijając całkowicie fakt jak mnie nazywa, bo stało się to już normą. Faktycznie, ostatnimi czasy moje oczy mogą odzwierciedlać ponury nastrój, a powodów do radości jakoś mi brak.
- Wyobraź sobie, że biegam. - rzuca kąśliwie. W wyobraźni już widzę jej obrażoną minę, co wywołuje u mnie lekkie poczucie satysfakcji. Nic nie poradzę na to, że lubię ją wkurzać. I nawzajem zresztą.
- Po co? - prowokuję dalej.
- Projekt "nowa lepsza ja", czyli więcej sportu, mniej kalorii, zero stresu. 100 procent zdrowia. Brzmi nieźle, co? - nadzieja i duma w jej głosie same proszą się o ripostę, jednak zamiast tego wybieram szczerość.
- Weź nie pierdol, Aśka. Wyglądasz zajebiście, masz piękne ciało i nie musisz się wcale ograniczać ani zarzynać. Każdy facet ślini się na Twój widok.
- To powiedz mi, gdzie te kolejki, bo jakoś nie widzę ani jednego. - głos po drugiej stronie słuchawki smutnieje, a mnie się udziela.
- Aśka, proszę, nie szukaj na siłę. Znajdziesz jeszcze faceta swoich marzeń. On gdzieś tam czeka i gdy go spotkasz cały świat zacznie wirować, kolorowe motylki zatańczą Ci marsza w brzuszku, a serduszko wybije rytm cha - cha - cha. Tylko musisz być cierpliwa. - próbuję pocieszyć przyjaciółkę, bo naprawdę uważam, że nikt jak ona tak nie zasługuje na szczęście.
- A jeśli ja już go spotkałam? - pyta znienacka, a mnie na chwilę zatyka. Wtedy uświadamiam sobie, że na pewno chodzi o tego gościa od dentastixów.
- On nie jest Ciebie wart. - podkreślam z mocą.
- Skąd wiesz, o kim mowa? - wscieka się, czym mnie zbija z pantałyku. Nie o niego? To o kogo?
- A zresztą nieważne. Po co dzwonisz, Mat? - pyta obojętnie i bardzo mi się nie podoba to, w którą stronę to zmierza. Nie chciałem jej sprawić przykrości. Nie chcę znów być Matem. Potrzebuje kolorów, potrzebuje... Jej. W sensie mojej przyjaciółki.
- Veronica dalej milczy. Nie wiem co mam z tym zrobić. Unika mnie? - w odpowiedzi słyszę ciche westchnienie rezygnacji.
- A skąd ja niby mam to wiedzieć? - pyta od niechcenia. Coś sie stało, a ja nie wiem co. Czuję się jak głupek, któremu wyraźnie coś umyka.
- Bo jesteś kobietą i zawsze wiesz wszystko najlepiej? - prowokuję, ale moja koleżanka nie podłapuje tematu.
- Fakt, ale tym razem nie mam pojęcia. Nie jestem Włoską Ragazza tylko dziewczyną, która wakacje spędza nad Bałtykiem a nie w Rimini. Nie znam jej. - "I wyraźnie za nią nie przepadam", kończę w myślach za nią. Jestem tego świadomy, choć nie do końca rozumiem dlaczego tak jest.- Daj mi spokój, Mat. Nie mam czasu teraz gadać. Zadzwonię później. - zbywa mnie tak po prostu, a ja czuję się jakbym dostał kosza. I cholernie mi się to nie podoba.
Odkładam telefon na stolik, by nie kusił mnie więcej. Będę cierpliwie czekał.
Mam ochote sie najebać. Ale nie mogę, niedługo zaczynam swoją zmianę w Lagunie.Zostaje mi wobec tego mocna kawa. Zupełnie jakkbym potrzebował w tej chwili podniesienia ciśnienia.
Rzucam okiem na porzucony na stole aparat, lecz nie mam ochoty po niego sięgać. Odkąd straciłem kontakt z Veroniką czuję się jakbym trwał w zawieszeniu. Moje życie stoi w miejscu, a miało przecież być tak pięknie. Co znowu poszło nie tak?
Laguna świeci pustkami. W środku tygodnia ludzie mają lepsze zajęcia niż jakiś podrzędny bar ze striptizem. Już teraz wiem, że to będą dłuuugie godziny. Iwonka jak zwykle prosi się o jakiś wyszukany drink, którego robię bez protestów, chcąc zabić czas. Jakaś dziewczyna ćwiczy na scenie nowy układ pod nadzorem Zuzy, którą ma wkrótce zastąpić, gdy ta wyjedzie na studia. Patrzę na jej nieporadne ruchy i stwierdzam, że ta praca musi wynikać raczej z konieczności albo nawet desperacji, bo na pewno nie z miłości do tańca. Gdy robią sobie przerwę obie podchodzą do baru.
- Mat, to jest Kama. Ma mnie zastąpić. - przedstawia mi nową. - A to Mateusz, dla wszystkich Mat. - to tylko kilka zwykłych słów, lecz z jakiegoś powodu czuję się nieswojo. Dlaczego nagle zaczęło mi przeszkadzać bycie dla wszystkich tylko Matem? Chcę koloru. Chcę być znów Matteo. Zostawiam to jednak dla siebie.
- Czego się napijesz Kama? - proponuję kończąc bieg swych negatywnych myśli.
Dziewczyna spogląda niepewnie na Zuzę i wtedy ta decyduje.
- Lej dwie margarity. Dziś i tak już się nic nie będzie działo. A szefa nie ma, więc myszy mogą grasować. - takiej Zuzy dotąd nie znałem. Widać że perspektywa zmian w jej życiu wyszła jej na dobre.
- Już się robi. - odpowiadam wesoło, bo cieszę się jej szczęściem.
Miło gawędzimy przez jakiś czas. Nowa opowiada o swojej małej córeczce, którą urodziła, gdy była jeszcze w szkole. Facet ją zostawił, a teraz ona próbuje związać koniec z końcem. Szacun.
- A właśnie, zapomniałam Ci powiedzieć. Był tu dzisiaj ten facet, taki przystojny, rozmawiałeś z nim jakiś czas temu. Pytał o Ciebie.
- Nie mam pojęcia o kogo chodzi. - zastanawiam się głośno.
- Musisz go kojarzyć. Mega ciacho, typ południowca i ten akcent. - czerwieni się do swoich myśli Zuza, czym mnie bawi, ale wtedy uświadamiam sobie o kim mówi.
- Niccolo tu był? - wreszcie sobie przypominam i już mój mózg działa na podwyższonych obrotach.
- Możliwe, że tak się przedstawił. Mówiłam mu, że może na Ciebie poczekać, ale spieszył się. To coś ważnego?
Przez chwilę zastanawiam się nad odpowiedzią.
- To kwestia życia lub śmierci.
CZYTASZ
Matowy Chłopiec
ChickLitMówią na mnie Mat. Można by pomyśleć, że to dlatego, iż mam na imię Mateusz. Ale to nieprawda. Wołają tak na mnie, bo jestem matowy. Bez koloru, bez blasku i innego szajsu. Taki jest mój świat. Moje życie. Mówią także, że Polska to dno. Tutaj nic s...