7. Coś szalonego

245 16 4
                                    

Rozdział 7.

- Nie wiem jak Ty, ale ja już jestem głodna. - marudzi Veronica po kolejnej godzinie sesji.

Niby wszystko było tylko na próbę, ale jak tylko pstryknąłem kilka pierwszych zdjęć i zobaczyłem jak młoda Włoszka idealnie wpasowuje się w kadr i w scenerię, od razu zapragnąłem więcej. Pogoda była idealna, a słońce rzucało malownicze przebłyski spomiędzy bujnych koron drzew, tworząc seksowne refleksy na skórze mojej modelki.

Szum wody spadającej kaskadą po kamieniach, śpiew ptaków, pachnące wiosną powietrze i jej dźwięczny śmiech towarzyszący poszczególnym ujęciom. To mój opis udanego dnia. Piękno w czystej postaci.

- Wytrzymaj moment, jeszcze tylko kilka zdjęć. Możesz zdjąć buty i zanurzyć stopy w wodzie? Stań tam, tylko uważaj żebyś nie wpadła do wody, bo jest bardzo zimna. - instruuję ostatkami swej profesjonalnej uwagi, bo w głębi siebie mam ochotę rzucić cały ten sprzęt w cholerę i pobiec ku niej, by razem z nią poskakać po wystających spomiędzy spienionej wody skał.

Właśnie to teraz robi Panna Perretti. Przeskakuje jak dziecko z kamienia na kamień, śmiejąc się przy tym psotnie. Jak niesforne dziecko. Choć wygląda przy tym cholernie seksownie, zupełnie nie jak mała dziewczynka tylko dojrzała kobieta. Zajebiście piękna kobieta. Pełna życia i radości.
Nie moja kobieta, upominam się nim zrobię coś głupiego.

- Doskonale. Starczy na dziś. Możesz wracać. - mówię chłodno, a w oczach Veroniki dostrzegam jakiś zawód, a może tak tylko mi się wydaje.

Tak czy siak pora wracać. Spędziliśmy tu już wystarczająco dużo czasu, a ja chciałbym jeszcze się zdrzemnąć zanim pójdę na wieczór do pracy.

- Seniorina, czyżbyś tam zasnęła? - krzyczę obracając się w jej stronę, gdy już zapakowałem cały sprzęt do plecaka, a kobieta nie ruszyła się w tym czasie z miejsca.

Widok jej półleżącej na płaskiej skalę, opierającej się z tyłu rękoma, z włosami luźno zwisającymi po nagich ramionach, wystawiającej do słońca twarz opatrzoną czarnymi okularami przeciwsłonecznymi, działa na mnie jak porażenie piorunem.

Nie mam już pod ręką aparatu, by uwiecznić jej piękna postać w tym momencie, ale ten obraz wpisuje mi się w pamięć na dobre. Coś czuję, że będzie mnie nawiedzać w niejedną bezsenną noc.

- Już idę. Chciałam tylko po raz ostatni nacieszyć się tą cudowną chwilą. - tłumaczy się z poczuciem winy, ale ja wcale nie jestem zły. No może tylko na siebie za to, że pozwalam sobie na te głupie myśli.

- Pośpiesz się, nie mam całego dnia. - ponaglam ją złośliwie, zarzucając na plecy plecak nie czekam na kobietę, tylko kieruję się ścieżką w stronę parkingu. Nawet się nie oglądam za siebie i nie sprawdzam, czy Veronica idzie za mną.

Mija kilka minut, gdy kobieta mnie dogania, a ja bez trudu orientuję się o jej obecności. Moje zmysły łatwo wyczuwają jej zapach i smak. Choć tego drugiego nie miałem okazji poznać, to dziwnym trafem mogę go rozpoznać bez problemu.

- Gdzie Ci się tak nagle śpieszy, co? - zarzuca mi kobieta praktycznie drepcząc mi po piętach.

- Sama jeszcze niedawno marudziłaś, że jesteś głodna. No to rusz się, jeśli chcesz gdzieś zajechać na obiad. Już Ci mówiłem, że nie mam dla Ciebie całego dnia. - kolejny raz brzmię jak jakiś dupek i od razu nachodzą mnie wyrzuty sumienia, choć nie daję po sobie nic poznać. Muszę być twardy.

- No dobra, przecież idę. - zapewnia nadąsanym tonem, jak rozkapryszona dziewczynka. Następnie milczy aż do parkingu. Dopiero gdy wsiadamy do auta otwiera usta i pyta:

Matowy ChłopiecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz