11. Ona złamie ci serce

233 21 3
                                    

Rozdział 11.

Moje stopy dotykają zimnej podłogi. Ostrożnie stawiam krok za krokiem i najciszej jak tylko potrafię skradam się do szafki ze sprzętem. Rozglądam się w poszukiwaniu aparatu, bo przecież zawsze go tu odkładam, a teraz go nie ma. Skanuję wzrokiem wnętrze mieszkania i oprócz strasznego bałaganu nic nie widzę. Dopiero po chwili na podłodze przy wieszaku dostrzegam mój plecak, który leży tam porzucony od wczoraj. No tak, wszystko jasne. Nie o tym sprzęcie myślałem, gdy wbiegaliśmy gorączkowo do domu.

Wyjmuję aparat i kieruję spojrzenie na wciąż śpiącą w moim łóżku kobietę.

Veronica jest piękna. Nie tylko jeśli chodzi o wygląd, choć urody nikt jej nie może odmówić. Mam na myśli jednak inny rodzaj piękna, jakąś wewnętrzna aurę, która bije z jej twarzy. Blask w oczach, które teraz skryte są pod powiekami, a dziewczyna ze spokojem spoczywa na poduszce w paski.

Pierwsza moja myśl jest taka, że powinienem zmienić pościel. Jej boskie ciało nie pasuje do taniej pościeli z marketu, w dodatku po przejściach.

Ale ważniejsze jest dla mnie to, że w ogóle tu jest. Kompletnie niepasująca ani do tego miejsca, a tym bardziej do mnie, to jednak wygląda idealnie. I wydaje się taka zadowolona. Błogi uśmiech delikatnie wykrzywia karminowe usta, które leciutko uchylone podzas snu, drgają przy oddychaniu. Podoba mi się to, choć nie ma w tym przecież nic ekscytującego.

Coś ze mną nie tak, albo się robię ckliwy na starość. Albo jeszcze gorzej, choć nie nie chcę nawet zgłębiać tego tematu...

Gdy z pomiędzy obrzmiałych od pocałunku warg wyłania się koniuszek wilgotnego języka aż mi dyga. Jednak wszystko ze mną okej.

Klikam zdjęcie za zdjęciem, by utrwalić ten piękny widok, bo więcej się już nie powtórzy. Mogę być chwilowo odurzony i w oparach miłosnych uniesień mój mózg nie działa jeszcze na najwyższych obrotach, to jednak nie jestem głupi i wiem jak to się skończy. Jeśli w ogóle coś się zaczęło...

- Dlaczego tak mi się przyglądasz? - z zamyślenia wyrywa mnie zaspany głos brunetki. Nawet nie zauważyłem, kiedy się obudziła, bo skupiłem się akurat na innych częściach jej powabnego ciała.

Z pasiastej pościeli wyłoniła się naga skóra, a moje serce zabiło mocniej. Veronica ma śniadą cere, ale na tle ciemnego materiału jej skóra wygląda na perlowo - białą. Ciemne usta mają podobną barwę jak sutki, których widok stawia mnie do pionu. Zauważam, że jej piersi również zaczynają falować w przyśpieszonym oddechu, a na policzki wstępuje róż.

To nie jest wstyd, to fala żaru, który trawi ją od środka. I niech mnie diabli, ale sprawia mi wielką satysfakcję myśl, że to moja zasługa. Ja jej to robię. Nie żaden inny. W tym momencie jest zdana tylko na mnie. Podoba mi się ta myśl.

- Jesteś głodna? - pytam sunąc palcami po krzywiznach jej ciała, specjalnie pomijając te oczywiste miejsca, bo mam ochotę się z nią podroczyć.

- Matteo, to łaskocze! - głośny śmiech roznosi się po małej sypialni, co totalnie zbija mnie z tropu. Nigdy dotąd nie słyszałem tu takich dźwięków. Moje mieszkanie do tej pory zawsze wypełniała cisza. I bardzo mi to odpowiadało. Teraz jednak zaczynam mieć wątpliwości.
Widząc moją, pewnie nie tęgą minę, Veronica ujmuje w dłoń mój policzek i głaszcze mnie czule. W naturalnym odruchu odwracam twarz.

Napięcie seksualne zniknęło. Zostało samo napięcie. Niezręczna sytuacja, której nie dało się chyba uniknąć.
W co ja się wjebałem?

- Zadzwonię do Pawła, tego z policji. - Zmieniam temat i wychodzę z pokoju, by wykonać telefon. Oboje wiemy, że to tylko wymówka, ale w końcu i tak musiałbym to zrobić, a czym prędzej każde rozejdzie się w swoją stronę, tym lepiej.

Nie obracam się za siebie, bo nie chce dojrzeć zawodu wypisanego na twarzy Panny Perreti. Czyżby liczyła na coś innego? Oby nie.

Pół godziny później jesteśmy już na komendzie. Komisariat znajduje się kilka ulic od mojego mieszkania, a Veronica zaproponowała, byśmy pojechali Uberem. Wolne żarty. U nas w miasteczku nikt o czymś takim nawet nie słyszał. Pojechaliśmy autobusem, ale tylko ze względu na padający deszcz, bo normalnie wybrałbym spacer.

Paweł akurat był zajęty i kazał nam czekać. Ach te zapracowane służby porządkowe, pomyślałby kto...

Przez cały ten czas niewiele się odzywaliśmy. Wcześniej połączył nas tylko seks, teraz byliśmy sobie obcy. Tak przynajmniej próbowałem sobie wmówić, ale nie do końca mi to wychodziło. Ze wszystkich sił chciałem zachować obojętność, ale wbrew wszystkiemu i tym bardziej wbrew własnej woli miałem do niej słabość.

Z domu wyszliśmy tylko po szybkim prysznicu, oczywiście każdy osobno. Nie było nawet czasu na śniadanie, więc robię się cholernie głodny.

- Masz ochotę na najlepszą drożdżówkę jaką w życiu jadłaś? - pytam i na samą myśl o jedzeniu aż mi burczy w brzuchu. Veronica kiwa głową, jednak bez większego entuzjazmu.

Stara mała cukiernia przy głównym deptaku słynie w okolicy z najlepszych wyrobów. Gdy byłem mały babcia zabierała mnie tu w każde urodziny. Wtedy tego nie doceniałem, ale teraz oddałbym wiele by ktoś znowu spędzał ze mną ten jeden dzień w roku.

- To jest davvero delizioso! - ekscytuje się brunetka, a jej głos z tym cholernym akcentem karmi moje zmysły. Zamiast ochoty na ciastko nabieram chęci na coś z goła innego.
Niech to szlag!

Musi mi jednak wystarczyć drożdżówka, bo naprawdę jestem głodny.

Wolnym spacerem wracamy na policję. Siedzimy w obskurnej poczekalni na niewygodnych krzesełkach i czekamy aż Paweł łaskawie znajdzie dla nas chwilę.
Nagle drzwi jego gabinetu się otwierają i z wnętrza wyłaniają się dwie osoby.

Paweł to gość, który mieszkał po sąsiedzku, gdy byłem mały.  Nie raz i nie dwa pomagał mi wtaszczyć do domu pijane "zwłoki" mojego starego. Jest teraz nieźle po trzydziestce, ale nadal wiedzie żywot samotnego wilka. Żyje pracą, a zważywszy na wizerunek policjanta w naszym społeczeństwie, kompletnie tego nie rozumiem. Ale jego wybór.

Widok osoby u jego boku wzbudza we mnie szok.
Co tu robi Joasia?

Drobniutka Babe dostrzega mnie w tym samym momencie, ale gdy tylko jej wzrok przechodzi na Veronicę, kobieta zaczyna kręcić głową z dezaprobatą.

Pomijając cały ten savoir vivre, Babe zwraca się bezpośrednio do mnie słowami:
- Ona złamie Ci serce, zobaczysz. - krzywi się jakby zjadła cytrynę i z rezygnacją odchodzi w towarzystwie jakiegoś innego policjanta. Ten prowadzi ją korytarzem w stronę aresztu. Co do cholery?

- Znasz ją? - pyta mnie Paweł ze zdziwieniem.

Trudno przegadanie kilku godzin po pijaku nazwać znajomością, ale w moim odczuciu naprawdę ją znam. Wiem, że ma niezły temperament, ale wiem też, że ogłada i dobre wychowanie to cechy wyniesione z domu. Co do diabła takiego się stało, że została zatrzymana?

- Co zrobiła? - odpowiadam pytaniem na pytanie.

- Sąsiedzi zadzwonili prosząc o interwencję, bo agresywna młoda kobieta wyrzucała przez okno, wprost na główny deptak, ubrania swojego męża. Niezłe jaja, co? - rozbawienie było wyraźnie wyczuwalne w jego głosie. Mi za to nie było do śmiechu. Myślałem, że wsiadając do taksowki Babe grzecznie wróci do domku i odespi, a rano wstanie rześka i opanowana. Nigdy w życiu nie pomyślałbym, że jest zdolna do takich numerów.

- Narzeczony ją zdradził. Na wieczorze kawalerskim. - mówię usprawiedliwiając zatrzymaną, zupełnie jakby to wszystko wyjaśniało.

Dopiero gdy pierwszy szok minął skupiłem ponownie uwagę na mojej towarzyszce. Jej mina była nieodgadniona, ale podejrzewam, że nie była zachwycona spotkaniem z Joasią. Oddałbym ostatnie pięćdziesiąt groszy za jej myśli w tym momencie.

Czy to przez zdradę?
Czy przez zazdrość?
A może poczuła się urażona?

Muszę jednak przyznać sam przed sobą, że Babe mogła mieć rację.

Veronica złamie mi serce. Chyba, że na to nie pozwolę.

Matowy ChłopiecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz