Jest wiele rzeczy, które chciałbym wiedzieć o Pannie Veronice. Całe mnóstwo tajemnic do odkrycia. Patrząc na nią mam wrażenie, że ona cała jest jedną wielką zagadką. A teraz zyskuję okazję, by odkrywać pojedyńcze puzzle jej osoby. Małe elementy układanki, które być może złożą się w całość. Ale od czego zacząć?
Nim ja podejmuję decyzję odnośnie pierwszego pytania, ona zadaje swoje.- Dlaczego fotografia?
- Od razu z grubej rury, co? Nie możemy zacząć od czegoś łatwiejszego? Ulubiona piosenka albo żarcie? - śmieję się by nieco odciągnąć jej uwagę. Kiwa głową na zgodę i kamień spada mi z serca. Nie chcę tak na dzień dobry się uzewnętrzniać.
- No to czego najchętniej słuchasz, Matteo? - kamień wrócił i utkwił gdzieś między krtanią a zatokami, bo nie mogę przełknąć śliny, a łeb mi ćmi w skroniach. Czemu ona się tak nade mną znęca? Czy nie widzi jak na mnie działa jej włoski głos?
- Ciszy. - odpowiadam po krótkim zastanowieniu. - Uwielbiam spokój. A od muzyki piękniejsza jest tylko cisza.
Veronica przygląda mi się przez chwilę uważnie, rozważając moje słowa. Po kilku minutach kiwa głową jakby nagle zrozumiała ich sens, choć nie jestem do końca o tym przekonany. Muszę jednak zmienić temat, bo dostrzegam błysk w jej czekoladowych oczach. Zamiast dać jej dojść do słowa sam zadaję pytanie.
- Co robisz w Polsce? - teraz ja śledzę uważnie każdy najmniejszy jej ruch.
Brunetka obraca się w moją stronę i z wesołym uśmiechem i jakąś iskierką w oku mówi swym dźwięcznym głosem, chyba celowo podkreślając mocny akcent.- W sensie prywatnym czy zawodowym? - odpowiada pytaniem na pytanie.
Cwaniara.- W sensie ogólnym. Opowiedz mi o sobie. - proszę cicho, specjalnie nie precyzując swoich oczekiwań, a jednocześnie mając nadzieję, że kobieta odpowie na wszystkie pytania w tym zakresie. Czekam cierpliwie, gdy zastanawia się nad odpowiedzią.
- Okej, ale to będą dwa pytania. Nie myśl, że nie zauważyłam, co próbujesz tu wykombinować. - uśmiecham się łobuzersko, wiedząc, że mnie przejrzała. - A więc tak, urodziłam się w Veronie. Moi dziadkowie byli Polakami i gdy mama była mała wyjechali na Południe. Gdy dorosła wyszła za mąż za typowego Włocha, a w międzyczasie dziadkowie wrócili do ojczyzny. Mam cudownych dziadków, zarówno polskich jak i tych włoskich, choć ród Perretti bywa bardzo temperamentny. Mam czterech braci, jestem jedyną dziewczynką w tym domu wypełnionym testosteronem. Choć wszyscy są starsi i wielokrotnie traktowali mnie jak małe dziecko to kocham ich całym sercem. Ale nie lubię się podporządkowywać, dlatego wyjechałam. Wychowałam się we włoskiej rodzinie, ale zawsze fascynowała mnie historia krewnych mojej mamy. Przyjechałam tu do dziadków na okres studiów, a teraz pomagam im w prowadzeniu interesu. Często jestem w rozjazdach, ale właśnie przy okazji pracy spotkałam Tomka. I tak to już się potoczyło. - opowiada mi o swoim życie z taką łatwością, że aż jej tego zazdroszczę. A sposób w jaki mówi o swej rodzinie powoduje ucisk w mojej klatce piersiowej. Jest mi wstyd, że ja nie będę miał jej o czym opowiedzieć. I pierwszy raz w życiu jest mi z tego powodu żal.
- Fajnie. - to chyba najgłupsze co mogłem w tym momencie powiedzieć, ale nie byłem w stanie wymyśleć nic bardziej pasującego. W głowie mi huczało. Nie mogłem zebrać myśli.
- A Ty? Jakie masz relacje z rodziną? - pyta bez oporu, a ja w pierwszej chwili mam ochotę skorzystać z udzielonego mi prawa do zmiany pytania bez odpowiadania.
Coś jednak jest w sposobie, w jaki patrzy na mnie spod zmrużonych powiek. W jej spojrzeniu dostrzegam jakieś niewytłumaczalne ciepło i pocieszenie. A przecież jeszcze nawet nic o sobie nie powiedziałem.
- Żadne. Oprócz ojca nikogo nie mam. A i on niewiele dla mnie znaczy. - mówię z głębi serca, obnażając jej fragment swojej duszy. Ale to dobrze. Niech zobaczy jaki jestem. Jeśli jest mądra to szybko dostrzeże panujący w mojej duszy mrok i będzie się trzymać na dystans. Zachowa swój kolorowy świat dla siebie, a ja dalej będę wiódł swój matowy żywot. Dokładnie tak jak lubię.
- A Twoja mama? - pyta bez zbędnych ceregieli. Jest otwarta i bez oporów sięga po to, na co ma ochotę.
Co jest ze mną nie tak, że pragnę jej na to pozwolić?
- Nie żyje. Nawet jej nie znałem. - rzucam zdawkowo, ledwo panując nad chęcią opowiedzenia jej o swoim samotnym dzieciństwie.
- Przykro mi. - mówi spoglądając na mnie spod gęstych czarnych rzęs, a jej wzrok wydaje się mówić, że doskonale wie przez co przeszedłem, rozumie mnie. Ale to nie wszystko. Kładzie na moim przedramieniu wypielęgnowaną dłoń zwieńczoną różowymi paznokciami w geście pocieszenia. Ale skutek tego, z pozoru niewinnego dotyku jest zgoła inny.
Krew zaczyna wrzeć mi w żyłach, gdy czuję rozchodzące się po moim ciele ciepło. Jej słodki zapach wypełnia moje nozdrza i rozpala zmysły. Mój kutas reaguje gwałtownym pulsowaniem w ciasnych bokserkach, a ja od razu żałuję, że akurat dzisiaj postanowiłem ubrać bieliznę, zwłaszcza, że zwykle pomijam ten element w swej garderobie. Niech to jasny szlag!
Z kłopotliwej sytuacji wyciąga nas fakt, że dotarliśmy już na miejsce. Nawet się nie spostrzegłem, że stoimy na parkingu dla turystów, nie słyszałem nawet gadania nawigacji, która poinformowała, że znaleźliśmy się u celu. Po prostu całą uwagę skupiłem na Veronice.
Wysiadamy z auta, lecz zamiast sięgnąć po plecak stoję i gapię się na stopy mojej towarzyszki. Z uśmiechem i niemałą ulgą reaguję na widok jej płaskich butów, bo gdyby faktycznie ubrała szpilki straciłaby w moich oczach.
Może powinna właśnie ubrać pantofle...
Zamiast tego jej stopy odziane są w jakieś dziwne buciki, ze sznureczkami i kokardkami po bokach, pewnie obdażone wyszukaną nazwą, której ja oczywiście nie znam. Ale widok nagiej skóry działa na mnie, chyba nawet bardziej niż powinien. Może ja mam, kurwa, fetysz stóp, tylko do tej pory o tym jeszcze nie wiedziałem?- Idziemy? - ponagla mnie Veronica, kliknięciem pilota zamykając samochód.
Otrząsam się naprędce, zbieram manatki i ruszam na szlak. Oglądam się przez ramię sprawdzając, czy podąża za mną. Jest i drepcze mi po piętach, choć tempo mam całkiem niezłe.
Ok, Panno Perretti, zobaczymy na co Cię stać!
CZYTASZ
Matowy Chłopiec
ChickLitMówią na mnie Mat. Można by pomyśleć, że to dlatego, iż mam na imię Mateusz. Ale to nieprawda. Wołają tak na mnie, bo jestem matowy. Bez koloru, bez blasku i innego szajsu. Taki jest mój świat. Moje życie. Mówią także, że Polska to dno. Tutaj nic s...