12. Coś nie tak

230 20 0
                                    

Rozdział 12.

Sprawy na policji potrwały, zaledwie, kilka godzin. To całkiem niezły wynik jak na polskich stróżów prawa. Zwłaszcza znając ich nieciekawą reputację. Veronica odzyskała samochód i zniknęła z mojego życia szybciej niż się pojawiła.

Odeszła. Wyjechała. Choć nie wiem dokąd. Czy wróciła do Łodzi, gdzie jej rodzinna firma ma siedzibę, czy raczej popędziła do narzeczonego do Wrocławia?

Ale co mnie to tak właściwie obchodzi?
Nie powinno. To był tylko nic nieznaczący epizod, głupi wyskok. 

Muszę skupić się na czymś innym. Idę pod prysznic.

Kurwa! Woda leje się na moje nagie ciało lodowatymi kaskadami, aż skóra piecze. Pewnie znowu ta cholerna przepływówka się zepsuła. Jak się psuje to wszystko na raz. Ja to mam jakieś pieprzone szczęście.

Nic jednak, nawet ten zimny prysznic, nie jest w stanie wymazać z moich myśli wspomnień sprzed kilkudziesięciu godzin. Ledwo przymknę powieki, a od razu oczyma wyobraźni widzę mokre ciało Veroniki i jej długie nogi owinięte wokół moich bioder. Jej podskakujące rytmicznie piersi, które aż proszą się o schwytanie w zęby. Jej nieobecny wzrok i rozchylone usta. Mój fiut reaguje natychmiast, nie przeszkadza mu nawet niska temperatura.

Po osiągnięciu spełnienia, które nadeszło błyskawicznie, lecz było niczym w porównaniu do tego wcześniejszego, wytarłem się ręcznikiem i ubrałem dresy.

Muszę z tym skończyć. Nie chodzi mi jednak o brandzlowanie, jasna sprawa, tylko to tą głupią fascynację młodą Włoszką. Nie ona pierwsza, nie ostatnia.

Co innego jeśli chodzi o Joasię. To jest dopiero zagadka. Próbuję ją sobie wyobrazić jak w złości wyrzuca ubrania swego faceta przez okno. To musiał być niezły widok. Taki mały chochlik, a ma w sobie tyle energii, że aż jestem w szoku. Choć ja nie miewam przyjaciół, to jednak czuję do tej dziewczyny dziwną sympatię. Ciekawe czy ją jeszcze spotkam.

Z myśli o złotowłosej Baby wyciąga mnie dzwoniący w niebo głosy telefon. Wojtek. Mogłem się tego spodziewać...

- Halo? - rzucam bez udawanej uprzejmości. W końcu znamy się nie od dziś.

- Chłopie, coś Ty narobił? - atakuje od razu mój kumpel. Czyżby coś wiedział?

- A niby co takiego miałem narobić? - pytam z pozoru opanowanym tonem, choć zżera mnie ciekawość.

- Tomek się do mnie dobija od kilkunastu godzin i wypytuje o narzeczoną. Co tam się wydarzyło? Gdzie jest Veronica? - zarzuca mnie pytaniami, na które nie czuję się w obowiązku odpowiadać, ale wiem że Wojtek nie odpuści tak łatwo.

- Gdybyś Ty wziął tę sprawę to prawdopodobnie nic by się nie stało. - odpowiadam wymijająco.

- Czyli jednak coś się stało? - dedukuje sprytnie chłopak, nie komentując w żaden sposób mojego przytyku.

- Ukradli jej samochód i wszystkie dokumenty, chyba z telefonem, dlatego była nieosiągalna i nie miała jak wrócić. Ale z tego co wiem to już sobie pojechala, tu w każdym bądź razie jej nie ma. - staram się brzmieć beznamiętnie, czyli tak jak zwykle. Słyszę jak kumpel wciąga haust powietrza po drugiej stronie słuchawki po czym milknie na moment. Gdy w końcu odzyskuje rezon pyta:

- A sesja? Zrobiłeś jakieś przyzwoite zdjęcia? - kumpel z pewnością ma na myśli jakość zdjęć, ale ja uśmiecham się do siebie pod nosem. Mam dużo zdjęć Veroniki, nieprzyzwoitych również. Ale to nie jest informacja, ktorą powinienem się dzielić.

- Coś się wybierze. Teraz nie mam czasu, ale jutro się tym zajmę i wyślę Ci na maila kilka próbek. - mówię na odczepnego, bo chcę żeby Wojtek dał mi już z tym spokój. Tylko, że nurtuje mnie jeszcze jedno pytanie. - Wojtas, powiedz mi, czemu Tomek nie przyjechał razem z narzeczoną? - lekki dreszcz przechodzi mnie na samo brzmienie tego cholernego słowa. Narzeczona...

- Podobno był zajęty pracą, ale kto go tam wie... Nie mój interes, co on tam robi i z kim. Twój zresztą też, więc rób swoje i o nic nie pytaj. Lepiej skup się na obróbce i kasie, jaka jest do zgarnięcia. Przyda Ci się bardziej niż kłopoty. - moralizatorskie gadanie sprawia, że krew zaczyna mi szybciej krążyć w żyłach, bo szczerze tego nie cierpię, ale nie wybucham tylko dlatego, że nie chcę wzbudzać większych podejrzeń, już zresztą podejrzliwego, kumpla.

- Dobra, nie było tematu. To do następnego, siema. - ucinam i rozłączam się nim Wojtek zdąży cokolwiek dodać.

Swoją drogą skąd te wszystkie pytania i podejrzenia? Przecież on mnie zna i wie, że nigdy nie bawię się w takie rzeczy. Więc czemu niby tym razem bym miał? Czyżby coś przeczuwał? Skądinąd nie bez powodu. Ale tego nie musi wiedzieć.

Moje myśli wędrują znowu w kierunku Włoszki. Czy musiała się gęsto tłumaczyć przed swoim przyszłym MĘŻEM? Jakiej wymówki użyła? No bo chyba nie przyznała się do zdrady? Ja bym się nie przyznał. Tylko że ja akurat nikogo nie zdradzam. Może jedynie samego siebie i swoje zasady, bo co mi do łba strzeliło, żeby przelecieć czyjąś NARZECZONĄ? To kompletnie nie w moim stylu.

Wbrew temu co powiedziałem Wojtkowi, czyli że nie mam czasu teraz się zajmować zdjęciami, odpalam laptopa i wgrywam kartę pamięci z aparatu. Nawet nie wiem kiedy zdążyłem natrzaskać kilkaset fotek młodej dziewczyny. Nie wszystkie są idealnie wykadrowane i pozowane i to właśnie te przyciągają moją uwagę.

Veronica jest piękna. Jej szczery uśmiech, gdy tapla się w płytkiej wodzie potoku. Jej oczy błyszczące dziecięcą radością, gdy skacze po skałach. Jej zbuntowana mina, gdy kroczy górską ścieżką. Ona cała jest jak jedna wielka feeria barw na tle wiosennej zieleni. Zjawiskowa. Taka żywa i witalna.

A potem mój wzrok ląduje na zdjęciach zrobionych ukradkiem w sypialni. Śpiąca Veronica również wygląda nieziemsko. Śniada skóra na tle tandetnej pościeli. Lśniące włosy rozrzucone seksownie na poduszce. Małe różowe paznokcie u stóp wystające spod kołdry.

Na ten widok coś mnie ściska w dołku. To nie jest normalna reakcja. Pierwszy raz się tak czuję. Coś jest ze mną nie tak.

Matowy ChłopiecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz