ROZDZIAŁ 1

4 0 0
                                    


      Zoe chyba nigdy nie stresowała się aż tak wejściem do uczelni. Spojrzała z przerażeniem na ogromny budynek z czerwonej cegły, wokół którego rosło mnóstwo drzew, tworząc niemal żywy, zielony mur. Przełknęła głośno ślinę i weszła do środka, czując, jak coraz bardziej wszystko ją przytłaczało. Nie była gotowa na zmianę miejsca swojej edukacji. Teraz musiała budować wiele rzeczy od nowa. W tym jakiekolwiek znajomości. Sama z natury była raczej skryta i przez większość czasu stała z tyłu, więc w momencie, gdy znalazła się w nowym miejscu całkiem sama, miała wrażenie, iż zaraz zawróci do swojego mieszkania z płaczem. Nie mogła jednak się poddać tuż przed pierwszymi wykładami. Trochę czasu zajęło jej, zanim odnalazła właściwą salę. Znalazła się na miejscu nawet przed czasem. Bezgłośnie weszła do pomieszczenia i szybko znalazła sobie wolne miejsce. Wyciągnęła notatnik i długopis, aby w pogotowiu robić notatki.

- Hej.- usłyszała obok siebie delikatny głos i dopiero spostrzegła, że siedzi obok niesamowicie pięknej i uśmiechniętej dziewczyny. Miała lśniące, brązowo-rude włosy sięgające jej prawdopodobnie do końca pleców, czekoladowe oczy i wielki uśmiech towarzyszący jej pewnie cały czas.

- No hej.- odpowiedziała pospiesznie Zoe, zazdroszcząc w duchu przepięknego stylu ubierania się nieznajomej. Sama poczuła się przy niej niezwykle nieatrakcyjna, mając na sobie zwykłe, krótkie ogrodniczki założone na pasiasty T-shirt.

- Słyszałam, że mamy mieć tutaj nową studentkę na wydziale sztuki i to prawdopodobnie jesteś ty.- dziewczyna przysunęła się nieco bliżej, wystawiając dłoń ozdobioną delikatnymi, pozłacanymi pierścionkami.- Carol.

- Zoe.- odparła szybko, również podając rękę w ramach przywitania się.

- Skąd ciebie tu przywiało?- zapytała, na co Zoe od razu zesztywniała. Naprawdę nie chciała mówić, co było przyczyną decyzji jej rodziców, a pewnie właśnie do tego punktu za chwilę miała dotrzeć rozmowa.

- Marymount.- odparła szybko. Przynajmniej tym razem nie kłamała.- Jakoś mi się tam nie podobało. Poza tym ten college jest bliżej mojego domu.

- Ach, więc jesteś stąd?- ciemnowłosa bardziej stwierdziła, niż zapytała. Poprawiła sweterkową sukienkę i ponownie spojrzała na nową studentkę.- Więc w takim razie mam nadzieję, że od nas tak szybko nie uciekniesz. Myślę, że będziesz zadowolona.

- Też mam taką nadzieję.

      Dziewczyny niespodziewanie przegadały cały wykład, z czego Zoe nie była do końca zadowolona. Mimo wszystko poczuła się bardziej rozluźniona, rozmawiając z Carol. Ta opowiedziała jej niemal o całej uczelni, wykładowcach, innych studentach, z kim należy się trzymać, a kogo unikać. Do tematu dawnej uczelni Zoe już nie wróciły, za co była niesamowicie wdzięczna. Obie, nadal żywo dyskutując, udały się na lunch, chcąc zająć jak najszybciej jakiś stolik.  Gdy znalazły idealne miejsce przy oknie, skąd miały widok na cały plan, Carol straciła na moment zainteresowanie kanapkami, spoglądając za swoją nową znajomą. Uniosła rękę i pomachała, zwracając tym uwagę jednego z chłopaków, który od razu ją dostrzegł. Nim Zoe zdążyła się zorientować w sytuacji, poczuła świeży zapach aromatycznych perfum, a krzesełko obok niej zostało zajęte przez szczupłego młodzieńca o niesamowitej, posągowej urodzie. Smukłą, jasną twarz zakończoną ostrym podbródkiem otaczała gęsta fala kruczoczarnych loków. Prosty i spiczasty nos idealnie pasował do całokształtu, a Zoe już w tamtym momencie wiedziała, że chłopak musiał mieć ze sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu.

- Och, jesteś wreszcie.- mruknęła Carol, biorąc do ręki kubek kawy. Chciała pokazać, jak bardzo zirytowało ją spóźnienie jej kolegi, jednak mimo wszystko bardziej niż irytację, można było dostrzec zadowolenie. On sam również wydawał się mocno uradowany, nie tyle obecnością Zoe, a właśnie Carol. Między tą dwójką dało się wyczuć wyraźną nutkę pociągania, co nie uszło uwadze Zoe. 

Dear, FreddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz