ROZDZIAŁ 44

2 0 0
                                    


   Panna Thomson od godziny przeglądała prace studentów. Jednym zwracała więcej uwagi na kompozycję, technikę wykonania, operowanie światłem i cieniem, innym o wiele mniej, przeważnie jej spostrzeżenia wtedy dotyczyły tylko drobnych szczegółów, które ewentualnie można by dopracować. Nad Alanem nie musiała poświęcać jednak dużo czasu.

- Naprawdę jestem pod wrażeniem wkładu twojej pracy. Nie mogę się do niczego przyczepić! - krzyknęła, uśmiechając się, a reszta grupy kiwnęła głowami w ramach zgody z wykładowczynią. Nikt nie miał wątpliwości, że mało kto z nich mógł równać się z umiejętnościami Alana. Ale również mało kto zdawał sobie sprawę, ile wymagało to poświęcenia. Sam autor prac nie odniósł się do nich zbytnio. Uśmiechnął się tylko i podziękował pod nosem pani za pochwałę. Był zbyt zmęczony, aby móc od siebie dać coś więcej. Nie miał pojęcia, ile minęło dni, odkąd przespał całą noc. Dlatego musiał niesamowicie się wysilać, aby utrzymywać swoją uwagę. Marzył, aby wreszcie wrócić do domu i zakopać się pod kołdrą. Chciał mieć wreszcie święty spokój.

- O, Greg, widzę, że się poprawiłeś. - prowadząca zwróciła się wreszcie do niego, przyglądając się aktom i martwym naturom. Co prawda nie wszystkie prace były idealne. Gdzieniegdzie brakowało światłocienia, były zachwiane proporcje oraz też zabrakło umiejętności. Zdarzyły się jednak rysunki bardziej dopracowane, z pewniejszą, świadomą kreską, większym kontrastem czy lepiej zbudowaną bryłą. Oczywiście tylko kilka osób na sali wiedziało, że autorem tych lepszych, dokończonych prac wcale nie był Greg, tylko jego przyjaciel. Pani Thomson nie zwróciła jednak na to uwagi. Projekty zostały oddane na czas, a to było najważniejsze.

- Dobrze, że się poprawiłeś, ale na przyszłość proszę cię o większą systematyczność i staranność, tym bardziej, że jak widać jesteś w stanie zrobić takie prace jak ta. - mówiąc to, wskazała ręką na kobiecy akt, ładnie i czysto wyrysowany, jednak akurat ten rysunek został stworzony przez Alana. Greg posłał koledze znaczące spojrzenie, ale ten nie zwrócił na niego uwagi. Walczył, aby nie zapaść w sen na środku sali.

      Carol przywarła do Alana, gdy opuszczali zajęcia. Była niezwykłe podekscytowana końcem semestru. Zostały tylko dwa egzaminy i w końcu długo wyczekiwane wakacje. Miała mnóstwo pomysłów, jak mogliby je spędzić. Chciała odbić sobie te wszystkie chwile, w których nie miał dla niej czasu. Modliła się tylko, aby Freddie znowu nie wskoczył na pierwszy plan. Nie zniosłaby tego. Alan natomiast próbował pozbierać myśli. Potrzebował kawy i snu. Praktycznie nie rozumiał, co mówiła do niego dziewczyna. Wyłapywał pojedyncze słowa. " Wolne", " Kolacja", " Kochanie " oraz " słuchasz mnie? ". Dopiero wtedy przetarł oczy i wrócił na ziemię.

- No oczywiście, że słucham. - zapewnił, mając nadzieję, że Carol nie mówiła o niczym istotnym. Gdy ona zdążyła obrzucić go gniewnym spojrzeniem, nie wierząc w jego słowa, jego komórka zabrzęczała, zwiastując SMS'a. Sięgnął więc po niego, a potem zdrowymi palcami lewej ręki próbował go odblokować.

- Co ci się stało? - zapytała, widząc plastry na dwóch palcach. Chłopak wzruszył ramionami.

- Zaciąłem się. - mruknął, ale gdy odczytał wiadomość, naprawdę miał ochotę się rozpłakać.

" Pamiętasz, że gramy w ten weekend? Tylko nie mów, że nie możesz, wiesz, że ciebie nikt nie zastąpi. Do zobaczenia, postawię ci piwo. Sam ".

Alan jęknął cicho. Dlaczego w ogóle zgodził się na ten cholerny zespół. Jasne, kochał śpiewać i na początku czerpał z tego ogromną radość, mogąc wyrazić się w jakiś inny sposób, niewymagający płótna i farb. Na początku on i Sam śpiewali razem, ale gdy basista zrezygnował, Sam go zastąpił i uznał, że wystarczy im jeden wokalista. Od tamtej pory Alan śpiewał z nimi o wiele częściej, a cała przyjemność zniknęła. Pojawił się kolejny obciążający go obowiązek, z którego nie mógł zrezygnować. Przecież on nigdy nikogo nie zawodził. Nim z powrotem schował telefon, ten znowu się odezwał. Tym razem jednak ktoś próbował się do niego dodzwonić, a po Alanie przeszedł nieprzyjemny dreszcz. On i Carol udali się do stołówki, a gdy ona poszła zamówić coś do jedzenia, ten usiadł przy jednym ze stolików by w spokoju odebrać.

Dear, FreddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz