ROZDZIAŁ 4

5 0 0
                                    



      Alan z trudem przegryzł kolejny kęs kurczaka. Wprawdzie jego mama była mistrzynią, jeśli chodziło o kuchnię, a w szczególności mięsa, ale akurat dzisiaj naprawdę nie miał apetytu. Starał się nałożyć sobie jak najmniejszą porcję, lecz Nora McAllister zadbała o solidne obładowanie talerza, w dodatku co chwilę dorzucając synowi łyżkę warzyw bądź pieczonych ziemniaków. Na domiar złego w lodówce chłodził się pudding czekoladowy, gdzie na samą myśl o nim Alanowi robiło się słabo. Ostatnią rzeczą, na którą w tamtym momencie miał ochotę to tona cukru i tłuszczu.

- Dlaczego tak mało jesz? W twoim wieku mężczyzna powinien dostarczać sobie odpowiednią ilość kalorii i składników odżywczych.- Nora zerknęła niepokojąco na syna, zastanawiając się, czy aby na pewno dobrze się czuł. Gdy pojawił się w progu ich domu, od razu dostrzegła, iż lekko schudł. Czyżby się źle odżywiał? Może nie spał wystarczająco dużo albo co najgorsze, wplątał się w jakieś towarzystwo? To by było niedopuszczalne. Jej syn musiał wyglądać zawsze radośnie, porządnie i schludnie. W dzisiejszym świecie stanowiło to istotny element w drodze do sukcesu. Dlatego Nora zawsze dbała i wybierała jak najlepiej dla swojego syna, z czym oczywiście zgadzał się, choć niechętnie, Eric.- Powinieneś iść do fryzjera, Alanie.  Twoje włosy są zdecydowanie za długie. Zobacz, jak wyglądasz, przecież ledwo dostrzegam twoją twarz pod nimi!- kobieta z trudem powstrzymała się od podejścia do chłopaka i związania mu tych loków, które zresztą odziedziczył po jej. Jednak jej włosy zawsze były starannie zaczesane do tyłu i zebrane w kucyk bądź kok, a żaden z kosmyków nawet nie odważył się wymknąć spod upięcia. Chaos panujący na głowie jej dziecka nieco ją denerwował.

- Tak, mamo.- burknął Alan, wpatrując się intensywnie w talerz, za wszelką cenę unikając wzroku swojej matki. Wiedział, że nie warto było wdawać się w dyskusję na temat jego fryzury, gdyż to tylko rozzłościłoby niepotrzebnie kobietę. Po prostu przy kolejnym spotkaniu z rodzicami będzie musiał pamiętać, aby przedtem udać się do fryzjera, choć podobało mu się tak, jak teraz.

- A jak na studiach? Robisz coś ciekawego?- Eric nalał sobie do kieliszka solidną porcję czerwonego wina. On już nie miał tak surowego nastawienia do syna. Cieszył się, że chłopak dobrze sobie radził i spełniał swoje marzenia. To mu wystarczało.

- Zapisałem się ostatnio do chóru.- odpowiedział, celowo pomijając swoje potyczki z profesorem Johnsonem. Teraz musiał grać idealnego Alana McAllistera, który nigdy by nie dopuścił do takiej sytuacji.

- Dziwne, że dopiero teraz. Jesteś tak zdolny, że to oni powinni błagać cię, abyś się zapisał.- Nora znowu podniosła nieco ton swojego głosu. Dało się wyczuć płynące od niej zirytowanie. Według niej Alan był dobry we wszystkim, czego do tej pory się dotknął, a Brooklyn College zdecydowanie go nie doceniało.

      Rozmowa dalej się nieco urwała. Rodzice zdawali nudne i nieistotne pytania, a Alana odpowiadał wyuczonym już schematem. Odliczał wręcz czas do końca spotkania, mając w głowie, że przecież potem zobaczy Carol. Zaproponowała nawet, aby przyszedł do niej, gdyż współlokatorka wyjechała na cały weekend. Dzięki temu nie będzie musiał niczego szykować. Kupi może jakieś wino lub coś w tym rodzaju. Chociaż, może powinien również postawić na kwiaty?

- Tak swoją drogą, spotkałem dzisiaj tego...jak mu tam było.- Eric podrapał się po siwiejącej już głowie, próbując sobie przypomnieć imię.-  Syna Jamesa Bleemstona.

Alan na te słowa niemal od razu podniósł głowę i zerknął na ojca. Od kilkunastu miesięcy ten temat nie został poruszony przez jego rodziców, jak i również przez niego, dlatego tak mocno teraz wyprowadzono go z równowagi.

Dear, FreddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz