5 LAT WCZEŚNIEJ

13 0 3
                                    


      Freddie nie wiedział tak naprawdę, co wtedy czuł. Z  jednej strony ucieszył się, że Alan odezwał się do niego po niemal tygodniu ciszy, jednakże ton jego głosu i prośba, aby jak najszybciej do niego przyjechał nie sugerowały nic dobrego.  Mimo iż naprawdę dobrze się bawił wśród swoich znajomych, nie zastanawiał się ani chwili dłużej. Od razu po zakończeniu połączenia wstał i otrzepał spodnie, aby żadne resztki trawy czy ziemi nie powędrowały razem z nim. Upewnił się, że zabrał wszystkie swoje rzeczy i ku niezadowoleniu wszystkich oznajmił, że musi już iść. Nie powiedział, kto dzwonił. Zdawał sobie sprawę, że grupa nie byłaby zadowolona z faktu, iż to Alan był powodem jego nagłego pójścia. Mimo iż wszyscy chodzili do tego samego liceum i jeszcze do niedawna trzymali się razem, teraz niemal każdy wykluczył już ze swojej listy znajomych Alana McAllistera. Chłopak jakiś czas temu zaczął powoli odcinać się od otaczających go ludzi. Najpierw przestawał przychodzić na imprezy, z czasem zaczął nie odbierać telefonów ani odpisywać na wiadomości, w szkole nikogo nie zagadywał. Było to sporym zaskoczeniem, gdyż dla wielu osób Alan był duszą towarzystwa i kimś, na kim zawsze można było polegać. Ludzie cenili sobie znajomość z nim i gdy dostrzegli niezrozumiałą i nagłą apatię chłopaka, próbowali dowiedzieć się, co było tego powodem. Alan jednak zapewniał, że przecież wszystko jest w porządku i oni wszyscy coś sobie ubzdurali. Nie dało się jednak ukryć, że każdy jego uśmiech był fałszywy, a próba zagadania do kogoś była wymuszona. Dlatego niemal każdy jego znajomy uznał, że nie warto było utrzymywać z nim kontakt, skoro sam McAllister tego nie chciał. Oczywiście Freddie był wyjątkiem.

      Steve, jeden z jego szkolnych kumpli, szczupły chłopak o dłuższych, lekko kręconych włosach próbował zatrzymać Bleemstone'a. W końcu pogoda w Sunset Park dopisywała, lipcowe słońce dawało przyjemne ciepło. Freddie jednak nie dał się przekonać. Mruknął coś o tym, że mama poprosiła go o zajęcie się Leslie. Chłopak, choć mocno zawiedziony, dał mu spokój, dodając, że już na następnym spotkaniu Freddie ma być od początku do końca. Ten kiwnął głową, jeszcze raz pożegnał się ze znajomymi i ruszył wzdłuż chodnika, chcąc szybko wyjść z olbrzymiego, pokrytego zielenią parku. Przez cały czas zastanawiał się co takiego się wydarzyło, że Alan do niego zadzwonił. Nie odzywał się od ponad tygodnia, więc fakt, że nagle się odezwał mocno go niepokoił. Dodatkowo jego głos w słuchawce brzmiał jeszcze marniej niż ostatnimi czasy. Wsunął ręce do kieszeni, a gdy wreszcie uniósł głowę, zobaczył naprzeciwko zmierzającą do niego Millie, która wracała z dwoma rożkami wypełnionymi lodami. Skrzywiła się, widząc go. Jej biała sukienka przyozdobiona wzorem w serduszka ładnie podkreślała szczupłą talię, a krótkie, złote loki okalały jej okrągłą twarz. 

- Wracasz już do domu?- pisnęła cukierkowym głosem.

- Mama czegoś ode mnie chce.- powiedział szybko Freddie, ale wiedział, że nie zabrzmiał przekonywująco. Millie nie zamierzała zejść mu z drogi.

- Akurat.- prychnęła, ale on nie miał na nią czasu. W dodatku nadal czuł złość po tym, jak potraktowała jego najlepszego przyjaciela. Nie powinna była tak się zachować.

Freddie wyminął ją sprawnie, ale ta nie dawała za wygraną. 

- Co u niego? Wiem, że do niego idziesz.

- O? Co się stało, że zaczęłaś się nim interesować?- Freddie rzucił w nią gniewnym spojrzeniem. Przystanął, lustrując ją całą. Jeden z lodów zaczął powoli topnieć, biały krem spływał po wafelku i spadał na chodnik. Millie zdawała się tego nie zauważać.

- Dlaczego jesteś dla mnie taki oschły. Czego ty ode mnie oczekujesz? Że mam paść przed nim na kolana i błagać go...no właśnie, o co? To on powinien to zrobić. Obiecać, że się zmieni. To nie ja zwaliłam sprawę.- tłumaczyła, mocno zaciskając szczękę. Lekki wiaterek rozwiał jej fryzurę, loki wymknęły się spod niebieskiej opaski.

Dear, FreddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz