ROZDZIAŁ 31

6 0 0
                                    


- Fajnie, że z nim pogadałaś. Mówiłam, że zrozumie.- powiedziała Zoe, spoglądając na Carol i przypominając sobie ich ostatnią rozmowę podczas sylwestrowej nocy. Zignorowała przy tym pytające spojrzenie Alana, ale jego dziewczyna tylko przewróciła oczami w odpowiedzi, po czym jeszcze mocniej złapała go za dłoń i zbliżyła się do niego, przez to niemal ciągle stykała się z nim ramieniem podczas spaceru. Zajęcia przed chwilą się skończyły, więc nadszedł weekend. Dodatkowo luty dobiegł końca, a więc i zima zaczęła powoli odpuszczać na rzecz wiosny. To jeszcze bardziej poprawiło humor całej trójce.

- Aż tak widać?- zapytała Carol.

- Jesteście nierozłączni.

- No już bez przesady.- sapnął Alan, wolną ręką strzepując czarne loki wchodzące mu na twarz. Mimo wszystko zdążył się zarumienić, a ciepło bijące z jego klatki piersiowej rozprzestrzeniło się na całe ciało. Zoe miała rację. Od momentu pogodzenia się i spędzenia ich pierwszej, wspólnej nocy, on i Carol zdecydowanie zbliżyli się do siebie, wreszcie pokonując dzielącą ich barierę. Można by powiedzieć, że dopiero teraz zaznali prawdziwej miłości. No i oczywiście musieli nadrobić te wszystkie miesiące, kochając się niemal w każdej wolnej chwili. Faktycznie ciężko ich było widzieć osobno, na co czasem narzekał Bruce, chcąc wyjść na piwo wyłącznie ze swoimi kumplami, Alan jednak zdecydowanie wybierał częściej Carol, jej nagie ciało i oddech dotykający jego skóry.

- Obiecujemy, że jutro jesteśmy do całej twojej dyspozycji.- powiedziała Caroline, która czuła, że zaczęła zaniedbywać przyjaciółkę i resztę swoich koleżanek. Zresztą brakowało jej posiedzenia z większą ilością osób. Seks zawsze mógł zaczekać, w końcu teraz Alan miał na niego ochotę niemal cały czas.

- Bardzo mnie to cieszy. Już myślałam, że muszę szukać nowych przyjaciół.- zażartowała, na co Alan pokręcił tylko głową. Poprawił torbę na ramieniu, i popchnął drzwi, które wypuściły całą trójkę z colleage'u, na chłodne powietrze Nowego Yorku.

- Dobra, gadamy tylko o nas, ale tobie widzę, że humor dopisuje jak nigdy.- Carol oczywiście musiała zauważyć poprawę nastroju u Zoe. Szaro włosa raczej była dość skryta i cicha, rzadko kiedy się wychylała, aczkolwiek ostatnio jej nastrój zdecydowanie uległ poprawie. Częściej się uśmiechała, co wcześniej jakoś nie było zbyt oczywiste, no i więcej rozmawiała. Wręcz promieniała.

- Nie tylko wam się powodzi.- mruknęła pod nosem. Carol i Alan zerknęli na siebie zdziwieni. Nie przypominali sobie, aby dziewczyna obracała się w towarzystwie jakiegoś chłopaka, który mógłby zwrócić jej uwagę. A już na pewni nikt z osób, które znali.

- Oooo...o czym nie wiemy? Albo o kim? - dociekała Carol, zastanawiając się, kto taki mógłby pojawić się w życiu jej przyjaciółki.

- Boże, nie w tym sensie. Ja i Freddie spędzamy dużo czasu razem. Idzie mu coraz lepiej. Pomagam mu.- powiedziała, nie zwracając zbytnio uwagi na reakcję znajomych. Zoe w przeciwieństwie do Alana nie miała obawy wspominania o Freddiem przy Carol, wiedząc, jaki miała do niego stosunek. Uznała, że skoro się przyjaźnią, dziewczyna powinna uszanować jej decyzję o chęci kolegowania się z nim.

- Spędzacie dużo czasu razem?- brązowowłosa mocniej ścisnęła dłoń ukochanego, chcąc powstrzymać gniew buzujący w jej piersi. Freddie działał na nią jak płachta na byka i na samo jego wspomnienie miała ochotę krzyczeć. Jej nienawiść nigdy nie zmalała. I choć bardzo się cieszyła, że udało jej się choć trochę odciągnąć Alana od tej toksycznej znajomości, na Zoe miała zbyt mały wpływ. Zastanawiała się, co takiego było w tym ćpunie, że dziewczyna tak chętnie z nim wychodziła. Gdy Carol widziała jego szarą twarz i zmęczone, brudne oczy, czuła tylko obrzydzenie.

Dear, FreddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz