ROZDZIAŁ 23

4 0 0
                                    


       Carol wpatrywała się w zabrudzoną szybę taksówki, beznamiętnie lustrowała rozmazane smugi światła mijanych aut, lamp ulicznych, szare sylwetki przechodniów, odbicia w witrynach sklepowych. Było ciemno i nieprzyjemnie, a ona czuła się zupełnie sama ze swoimi myślami. Nerwowo zaciskała palce na swoich rajstopach, nie przejmując się zupełnie tym, że w pewnym momencie zrobiła paznokciem dziurkę, która odsłoniła mały fragment jej różowej skóry. Teraz z pewnością będzie musiała je wyrzucić. Kierowca na szczęście nie odzywał się praktycznie wcale, a muzyka z radia nie zakłócała jej myśli krążących wokół Alana. Nie potrafiła pojąć, dlaczego ją zostawił. Tak nagle i w trakcie ich spotkania. Miał to być przecież przyjemny wieczór spędzony razem z ich znajomymi, tymczasem on i Zoe wybiegli w połowie praktycznie bez słowa, przez co to ona musiała sprzedać jakąś głupią bajeczkę pozostałym. Oczywiście humor miała tak zepsuty, iż siedzenie tam dalej z chłopakami nie miało sensu. Bruce więc urwał się do innych znajomych, a Greg łaskawie zamówił jej taksówkę. Na początku protestowała, jednak wizja jeżdżenia komunikacją miejską o tej godzinie i w taki ziąb sprawiła, iż szybko mu uległa.

Czuła, że się na nią patrzył. Tym intensywnym, męskim spojrzeniem. Chciał się dowiedzieć, co się stało. Co takiego zrobił Alan. Dlaczego stała się nagle taka smutna. Ona jednak odsunęła się jak najdalej od niego, przylegając jak najbliżej drzwi i chłonąc przeklęte zimno płynące z metalu i szyby. Nie chciała, żeby ją pocieszał. Nie chciała, by widział, jaką Alan sprawił jej przykrość. Ona sama nie chciała tego widzieć. Czy naprawdę Freddie będzie zawsze na pierwszym miejscu? Czy jej ukochany przybiegnie na każde jego zawołanie? Nie wierzyła, że z Freddie'm było tak tragicznie. Musiał blefować. Musiał udawać, że poczuł się gorzej, bo pewnie się bał, że inaczej Alan w końcu o nim zapomni z jej powodu. Nie była pewna, czy jej wersja stanowiła prawdę czy nie. Natomiast nie zależnie od okoliczności, Alan powinien przestać się skupiać tak bardzo na toksycznym przyjacielu i dojrzeć w końcu ludzi, którzy byli dla niego o wiele lepsi. Na przykład jego własna dziewczyna, którą podobno tak bardzo kochał. Bo ona jego aż do bólu.

- Na pewno wszystko okay? Nie chcesz pogadać?- Greg nie mógł już wytrzymać tej przeklętej ciszy. Na samym początku uznał, iż nie będzie jej przeszkadzać i pozwoli jej pobyć w ciszy, aczkolwiek odkąd ich podróż przez wieczne korki na Brooklynie się wydłużyła, nie mógł tak siedzieć bezczynnie i patrzeć na jej ciche cierpienie. Mimo że jej długie, miedziane włosy zakrywały jej twarz, zdawał sobie sprawię, że kilka łez zdążyło naznaczyć mokrą ścieżkę na jej policzkach. Nie mógł pojąć, co takiego się wydarzyło, iż Alan razem z Zoe nagle wybiegli z pubu, zostawiając ich bez wyjaśnień. Mimo iż Carol udawała, że w ogóle jej to nie ruszyło, to jednak tuż po ich wyjściu od razu oznajmiła, że chce wracać do domu. On nie protestował. Sam nie miał ochoty tam siedzieć, a że jej akademik był po drodze, uznał, że po prostu zamówi im taksówkę.

- Już mówiłam, że nie.- odparła szybko i ruchem dłoni otarła sobie mokrą twarz. Greg nie mógł na to patrzeć. Widząc jej drżące ciało miał ochotę po prostu ją przytulić i pogładzić po włosach. Był wściekły na Alana. Choć nie wiedział, co się do końca stało, nie mógł pojąć, jak mógł tak niespodziewanie zostawić swoją dziewczynę.

On nigdy by tak nie zrobił.

Uznał, że to był odpowiedni moment. Kierowca oznajmił, że zaraz będą na miejscu. Musiał się pośpieszyć. Chciał, by Carol wiedziała, że on naprawdę tu z nią był. Dla niej. Że mogła mu zaufać. Przez chwilę nawet się zawahał, aczkolwiek jego dłoń w końcu powędrowała w stronę dziewczyny i spoczęła tuż nad jej kolanem. Dziewczyna wzdrygnęła się i wreszcie przeniosła mokre oczy z rozmazanym tuszem na chłopaka. Dostrzegł w nich zmieszanie i być może lekki strach.

Dear, FreddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz