ROZDZIAŁ 39

2 0 0
                                    


     Alice, Freddie i Leslie siedzieli na środku salonu, bawiąc się lalkami i urządzając im domek, który dziewczynka dostała na święta. Będąc tutaj tym razem, Freddie był bardzo zdenerwowany. To nie było oczywiście spowodowane jego towarzystwem. Czuł się źle, tym razem psychicznie, choć kaszel czy migrena nie opuszczały go na krok. Miał ogromne wyrzuty sumienia, zupełnie jakby w płucach zagnieździł mu się wielki kamień, a on nie potrafił sobie z tym poradzić. Robił coś strasznego i to osobom, które okazywały mu tyle wsparcia i dobroci, jakiego nie zaznał od dłuższego czasu. Wczoraj zadzwoniła do niego Alice z pytaniem, czy nie zechciałby znowu wpaść na obiad. Zgodził się. Bywał u nich praktycznie codziennie, odkąd stracił pracę. Czasami się zastanawiał, czy gdyby tu nie przychodził, to umarłby z głodu. W końcu obiady Alice, choć czasem mrożone, to był często jedyny posiłek, który jadał w ciągu dnia. Odwiedzając mieszkanie ojca tak często, mógł także zobaczyć, jak właściwie funkcjonowała rodzina jego siostry. Wiedział już, że Alice to poważna sprawa. Wprowadziła się, brała mniej spraw w kancelarii, by móc opiekować się Leslie. W końcu zawsze to lepsze niż zostawianie dziecka z opiekunką. Dziewczynka wydawała się być tym faktem bardzo zadowolona. Freddie mógł dostrzec więź, jaka wytworzyła się między nimi i zastanowił się, czy Leslie traktuje Alice jak swojego rodzica. Podobało mu się, że gdy tu przychodził, ojca nie było w domu. Pracował przeważnie do późnego popołudnia, Freddie za to odwiedzał ich dość wcześnie. To unikanie się dawało mu spokój, choć jego siostra czasem narzekała na brak taty. Dalej myślała, że pewnie on i jej brat na swój widok mocno się uściskają. W końcu tata zawsze ją tak witał.

- Załóż jej tę sukienkę!- mała krzyknęła i podała chłopakowi różową suknię, aby ten ubrał w nią lalkę Barbie, którą dostał do zabawy. Freddie kiwnął głową i zabrał się za strojenie zabawki, choć nie było to takie proste, gdyż wszystkie zapięcia były strasznie małe, a jemu potwornie trzęsły się ręce. Po kilku próbach i napływającej frustracji w końcu mu się udało. Nawet sprawiło mu to pewną radość. Parsknął śmiechem.

- Faktycznie ładnie wygląda. - przyznał, obracając lalkę w dłoniach.

- Mówiłam! - krzyknęła Leslie i sięgnęła do pudełka z innymi ubrankami, aby wybrać coś dla Alice. W końcu ich lalki szykowały się na przyjęcie, musiały wyglądać jak najlepiej, a tylko ona znała swoje zabawki na tyle, aby dobrać im najładniejsze kreacje. Reszta nie miała nic przeciwko temu.

-Jutro idziemy na lody i do kina. Chodź z nami. - piszczała dziewczynka, mając nadzieję, że brat się zgodzi. W końcu zaczęła widywać go tak często, odnosiła wrażenie, jakby tu z nimi mieszkał. Zakładała, że teraz wszystkie fajne atrakcje będzie odwiedzała z nim.

- Nooo...- Freddie zamyślił się, bawiąc się sztucznymi blond włosami Barbie. Nienawidził spędzać czasu na zewnątrz. Czuł się jak zwierzę wyciągnięte z kryjówki, osaczone. Każdy się w niego wtedy wpatrywał, przewiercał na wylot, poznawał jego sekrety, które chciał zachować dla siebie. Nie mógł się skupić i dać pochłonąć się przez natłok myśli. Musiał ciągle mieć się na baczności. A odkąd stracił pracę, nie wychodził od tygodnia, poza odwiedzaniem siostry, co i tak stanowiło dla niego duże wyzwanie. Ostre światło, głośny Nowy York, zatłoczone autobusy i ulice, mnóstwo obcych ludzi, uśmiechających się do niego fałszywie. Nie znosił tego. Nie czuł się bezpiecznie, nie znał tego świata. Już dawno wypadł z gry. I nie zamierzał do niej wracać.

- Byłoby fajnie. W końcu zrobiło się ciepło. - Alice zerknęła na niego, oczekując, że się zgodzi. On nie wiedział, co robić. Nie miał zamiaru nigdzie wychodzić. Tu było mu dobrze. Poza tym...

     Dźwięk otwieranych drzwi zaskoczył chyba wszystkich. Alice wyglądała na najbardziej spokojną, neutralną i powoli wstała, otrzepując spodnie, aby lekko je wygładzić. Leslie już dawno wybiegła z pokoju, piszcząc z radości i zapominając o całej zabawie. Tylko Freddie siedział nieruchomo, mając wrażenie, jakby stanęło mu serce. Niespodziewany powrót jego ojca wyssał z niego całą energię, której i tak nie miał zbyt wiele. Czuł się jak w potrzasku. Nie powinien tu być. Musiał uciekać. Nie był gotowy na tę konfrontację. Na jego skroni pojawiła  się kropla potu.

Dear, FreddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz