Rozdział 4

675 44 4
                                    

– Wstawaj, śpiochu. – Poczułam jak ktoś mną delikatnie szturcha. Na wpół przytomna uchyliłam oczy odwracając się w stronę źródła. – Masz dzisiaj szkołę. – ŻE CO DO CHOLERY?! Raptownie otworzyłam oczy i głośno przez nos złapałam oddech. Mój wzrok od razu napotkał wujka, który stał niedaleko łóżka. Nie mogąc dowierzyć w fakt, że po raz kolejny mam iść do szkoły, mocniej przycisnęłam głowę do poduszki. Czułam, że dopiero co udało mi się zasnąć, a moje oczy ponownie ujrzały światło dnia. Na dodatek Sam postanowił pobawić się w wkręcanie mnie, iż dziś mam jakieś zajęcia w bliżej nie znanym mi miejscu. Przecież dopiero co skończyłam poprzednią klasę i były wakacje. To co właśnie do mnie powiedział nie mogło być prawdą. – No już, musimy być trochę wcześniej. – Ponownie usłyszałam głos wujka. Jakie wcześniej? Przecież jest... Zatrzymałam się na moment w moich myślach. Wrzesień. Dotarło do mnie po przekalkowaniu ile czasu byłam w śpiączce a następnie na obserwacji i że kiedy wyjeżdżaliśmy była końcówka sierpnia. Nie sądziłam tylko, iż wczorajszy dzień był końcem danego miesiąca. W końcu ledwo co dotarłam do Anglii. Minęło zaledwie kilka godzin od przyjazdu.

– Jutro, hym – powiedziałam, spoglądając na wujka.

– Przykro mi, ale niestety dzisiaj. – Nie ugiął się pod moją prośbą. Wolno podniosłam się więc do pozycji siedzącej. Nie mogłam jednak zrozumieć po cholerę mam tam być z nim.

– Szybciej nie dało się o tym poinformować? – Dodałam po chwili z oburzeniem. Przecież mieli z dobre pół miesiąca, by mi powiedzieć, że kiedy tylko wrócimy do nich to mam być gotowa na szkołę. Chociaż ciuchy bym sobie przygotowała, a nie wszystko w pudłach. No dobra, nie przygotowała, ale chociaż miałabym świadomość. To w końcu nie tak mało.

– Chcieliśmy najpóźniej wczoraj, ale wróciłaś późno i w dodatku zasnęłaś szybciej niż dotarłem do twojego pokoju. – Ciekawym było co mi właśnie mówił. Szkoda tylko, że ja nie czułam tego mojego rzekomo długiego snu.

– Aha – odparłam bez emocji. Nie byłam gotowa iść do całkiem obcej mi szkoły i ludzi. W poprzedniej miałam swoją grupkę i jej się trzymałam. Znałam się z nimi i wiedziałam, gdzie mam się kierować po dotarciu do placówki. Tu nie znałam nikogo.

– Szybko zleci – wujek dodał po chwili uśmiechając się przy tym w moją stronę. To mi wcale nie pomagało.

– Jaaaasne. – Nie było szans bym w to uwierzyła. Ktoś by w ogóle to zrobił? Ja na pewno nie. Ewentualnym wyjątkiem mogłyby być dni, kiedy się nawet na to nie liczyło.

– Sugerujesz, że kłamię? – Sam dopytał. Cóż, na to pytanie mogłam odpowiedzieć wyłącznie jedynym słowem.

– Tak. – Popatrzyłam w jego stronę. Nawet uśmiech wyszedł mi szczerze.

– Masz rację. – Po tych słowach ruszył prosto do moich drzwi. – Zbieraj się. To twój pierwszy dzień, będziesz miała ulgi. – Dodał i tyle go widziałam w swoim pokoju.

– Nie pocieszasz! – Krzyknęłam zaraz za nim, widząc jak znika mi w korytarzu. Może i nie miałam jakichś większych planów na dzisiaj, ale na pewno nie chciałam iść w miejsce pełne obcych mi ludzi i udawać, że wszystko jest w porządku.

*

Kiedy wujkowie przesiadywali w gabinecie dyrektora załatwiając ostatnie formalności związane ze mną ja musiałam siedzieć na jakiejś niewygodnej ławce i na nich czekać, nudząc się. Taką właśnie nagrodę otrzymałam za przyjazd do nich. Nawet nie zdążyłam się rozpakować a już musiałam iść na zajęcia. Jedynym plusem był fakt, że ciuchy, które popakowałam do nich na wakacje pozostały wtedy ze mną w Ameryce przez co dziś mogłam otworzyć tę walizkę i znaleźć coś do ubrania. Inaczej chyba musiałabym się zdać na to co miałam na sobie poprzednio, ewentualnie strzelać co mam w jakim pudle. I pewnie znając życie, nawet znajdujące się na nich napisy, by mi nie pomogły.

Begin Again II N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz