Rozdział 38

376 24 2
                                    

Kręciłam się non stop po swoim łóżku nie mogą zasnąć. Dopiero po kilku godzinach, przypomniały mi się słowa Nialla sprzed jakichś dwóch tygodni. Domyślałam się, że pewnie był teraz na mnie wściekły, że mu nie otworzyłam, o ile to on pukał, ale był on jedyną osobą, o której pomyślałam. Niby ignorowanie go nie było niczym wielkim, ale i tak odrobinę źle się z tym czułam.


– Jakby co, to dzwoń. – powiedział, zostawiając na stoliku karteczkę, zapewne z numerem telefonu, po czym wyszedł.


Jus***

Niall?

Niall***

Kimkolwiek jesteś, daj mi spać

Wiedziałam, że była już noc, ale mimo to miałam cichą nadzieję, że Horan jeszcze nie spał i zechce pogadać. W końcu nikt inny nie widział pod moim domem Christiana, a nie chciało mi się tłumaczyć kim on był. Zresztą Niall mieszkał najbliżej mnie.

Jus***

Przepraszam, już Cię nie obudzę, Jus.

Po odpisaniu mu, odłożyłam telefon na łóżko i postanowiłam zejść do kuchni, aby się czegoś napić. Starałam się to robić w miarę cicho, aby ewentualny Chris, który wciąż mógł siedzieć pod moimi drzwiami tego nie usłyszał. Już sama nie wiedziałam dlaczego akurat do Nialla postanowiłam napisać. Jakbym nie mogła do Lou aby tak o pogadać o tym jak się czuję. Owszem, w tej chwili jak na złość wolałam Ni, ale... Kogo ja oszukiwałam, chciałam by on podszedł do mojego domu i tu został skoro wujków znów nie ma, chociażby z racji tego, że Chris mógł wrócić.

Po głowie szwendały mi się myśli o Niallu, zamiast skupić się na dopiciu wody ze szklanki, którą trzymałam już w dłoni. Miałam też spać, a nie znów chodzić po nocy w domu. Z rozmyślań jednak wyrwał mnie głośny huk walenia w drzwi wejściowe. Równo z dźwiękiem, jeszcze do nie tak dawna trzymana w moich dłoniach szklanka, wylądowała pod moimi stopami, roztrzaskując się na małe kawałeczki.

– Jus! – Usłyszałam między uderzeniami. Niall? Co on tu do cholery robił?! I to... Już prawie o czwartej nad ranem! Widok na zegarku mnie zaskoczył. Czyli chyba jednak coś spałam. Blondyn nie robiąc sobie nic z późnej pory, wparował do wnętrza domu, gdy tylko otworzyłam mu drzwi. A mogłabym się założyć, że miał moje klucze.

– Mogę wiedzieć co ty robisz u mnie w środku nocy? – Zapytałam nad wyraz spokojnie.

– Dzwoniłem. – Powiedział, próbując wyrównać oddech. Czy on do mnie biegł? Bo martwienie się odpada.

– Niepotrzebnie. – Zlustrował moją twarz, przybierając wyprostowaną pozycję.

– Nie trzeba było mnie budzić! – Odpowiedział z bulwersem. – Albo odbieraj następnym razem kiedy dzwonię. – Dodał już spokojniej, wpatrując się we mnie bardziej. – Płakałaś? – Zaczął przybliżając się do mnie bliżej i wyciągając w moją stronę dłoń. Dopiero teraz zauważyłam, że stałam w miejscu gdzie ledwo co dobiegało światło z kuchni.

– Nie. – Odsunęłam się wracając z powrotem do pomieszczenia z którego przyszłam.

– Jak to nie, skoro widzę, że masz... Czyja to krew? – Jaka krew do cholery?!

– Co? – Odwróciłam się do niego nie mając pojęcia o co mu chodzi. Skąd on nagle krew wytrzasnął?

– No na podłodze. – Wypatrywał wzrokiem jej źródła, znacznie kierując się w moją stronę. Aż sama spojrzałam w miejsce, gdzie jeszcze nie tak dawno stał. – Cholera! Ty krwawisz! – Wykrzyczał nagle. Zwróciłam swój wzrok w ten sam kierunek co on. Co jest? Zobaczyłam moje stopy, mokre od wody i wybrudzone krwią. – Siadaj tu! – rozkazał, sadzając mnie na krześle w jadalni. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić, on już wracał do mnie z namoczoną szmatką i apteczką w dłoni. To ja mam apteczkę w kuchni? I skąd on o niej wiedział? Już nawet zamierzał dotknąć mojej stopy, gdy automatycznie zabrałam ją z dala od jego dłoni.

Begin Again II N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz