Rozdział 40

333 21 0
                                    

W galerii panował ogromny harmider, jak to w popołudniowe soboty. Nagle każdemu zachciewało się iść na zakupy i znajdował czas by spędzić tu cały swój wolny dzień. Myśl, że i ja mam to zrobić jakoś niezbyt mi się podobała.

– Nie mogłeś wybrać jakiegoś innego dnia, żeby tu przyjść? – Zaczęłam, gdy odnalazłam Nialla w tym tłumie. Co prawda trzymał mnie ciągle za nadgarstek bym mu gdzieś nie znikła, ale i tak potrafił mi się zapodziać.

– Pomożesz mi wybrać prezent. – Jak gdyby nigdy nic, odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie z uwagą.

– I dlatego zaprowadziłeś mnie pod La Senzę? – Zauważyłam wiszący nad rozsuwanymi drzwiami szyld sklepu z bielizną. Jeśli on myślał, że będę wybierać prezent dla kolejnej jego panny, to jest w wielkim błędzie. Tego mi tylko brakowało. Swoją drogą, ostatnio żadna się jakoś specjalnie obok niego nie kręciła.

– Tak i nie. – Odpowiedział zdezorientowany, rozglądając się ciągle wokół własnej osi, co najmniej jakby właśnie zgubił miniaturowego jorka i za wszelką cenę starał się go znaleźć. Z tą tylko różnicą, że spoglądał przed siebie, a nie pod nogi.

– To, że jestem dziewczyną wcale nie oznacza, że wiem co dana lubi.

– Akurat chodzi o małego chłopca. – Popatrzyłam na niego lekko zdezorientowana. – Nie patrz się tak na mnie. Bratanek ma za niedługo urodziny.

– A już się bałam, że jesteś...

– NIE! – Zareagował raptownie co mnie rozbawiło. – Oj no, jakiegoś dziecięcego szukałem. – Niall wciąż próbował, coś tylko wiadomego dla niego, zlokalizować. – Ale gdzieś mi się zgubił.

– Może kolejne piętro? – Moje słowa spowodowały, że wrócił swoim wzrokiem na mnie. Kiwnęłam głową na rozpiskę sklepów za nim, po czym szybko na nią spojrzał.

– Masz oko. – Powiedział uradowany. – Chodź! – Pociągnął mnie w stronę ruchomych schodów, kiedy akurat zaczęłam mu odpowiadać.

– Owszem, z wadą.

– Co? – Zatrzymał się tak szybko, że przywaliłam w niego z mocnym impetem. Jego dłoń jednak była na tyle sprytna, że od razu złapała mnie w pasie, przyciągając zbyt blisko niego, przez co moje dłonie wylądowały na jego klatce piersiowej. W sumie cała moja górna część ciała.

– Nic, idziemy. – Odparłam, szerzej otwierając oczy, napierając przy tym lekko na jego tors.

– Masz wadę?

– Prezent chciałeś. – Popchałam go do tyłu, na tyle by zrobił chociaż jeden krok wstecz, a następnie przesuwając lewę dłoń na jego plecy, pociągnęła w stronę schodów, na które jeszcze przed sekundą mnie kierował.

– Czemu nic nie mówiłaś? – Ciągnął swoje dopytywanie, jakby moja wada wzroku była czymś szczególnym. Aż taka ślepa nie byłam, aby się tym interesował.

– Aż taki wielki powód do dumy to to nie jest. Zresztą co za różnica.

– Pewnie żadna. – Zaczął kroczył obok mnie posłusznie, trzymając przy tym dłoń na moich plecach. A mógł mnie już dawno temu puścić. Poruszać się po galerii handlowej jeszcze potrafiłam. W przeciwieństwie do niego.

– No właśnie. Co chcesz mu kupić? – Spytałam, wchodząc już z Niallem do wielkiego sklepu z zabawkami. Nie powiem, mimo że na początku czułam się dobrze, to widok masy zabawek sprawiał mi nieco ból. Szczególnie, że w tym roku nie miałam obchodzić już urodzin Davida jak robiłam to w poprzednich latach. Nie chcąc jednak, by Niall coś zauważył, odetchnęłam głębiej parę razy i z mniejszą chęcią, obserwowałam co znajdowało się na półkach. Bardzo dobrze kojarzyłam, że Linus miał syna, lecz za cholerę nie pamiętałam ile miał już lat.

Begin Again II N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz