Rozdział 13

426 33 1
                                    

W tej szkole to ja nie miałam ani trochę spokoju. W żadnym stopniu nie mogłam powiedzieć, że cierpiałam na brak towarzystwa. Skłamałbym wtedy. Problem jednak polegał na tym, iż się o to nie prosiłam. Nikt jednak tego nie zauważał.

– Brałaś strój? – Lou pojawiła się przy mnie nie wiadomo skąd i kiedy, co spowodowało u mnie lekkie podskoczenie. – Nie bój się. – Jej cichy śmiech rozszedł się po korytarzu wraz z ruchem wykonanym w moją stronę, gdzie dotknęła mojego ramienia. Musiałam przyznać, jak na kogoś kto nie lubił dotyku, bardzo często mnie ruszała.

– Nie boję się... To ty atakujesz od tyłu. – Stwierdziłam.

– Ja atakuję?

– No nie, ja. – Nagle zapadła cisza, jakby gdzieś sobie poszła. Nie, jednak wciąż szła obok ze wzrokiem wbitym w komórkę. Niczym jakaś maniaczka. Odwróciłam się w jej stronę. – Jaki strój? – Przypomniało mi się o co mnie jeszcze przed chwilą zapytała.

– Co? – Gów... Samo z siebie chciało przejść mi przez usta, lecz powstrzymałam się.

– Strój? – Powtórzyłam.

– Co strój? – Serio? Jeszcze chwila i ona mnie wpieni.

– Pytałaś mnie o jakiś strój. To ja się pytam jaki. – Wyglądała jakby się na chwile zamyśliła.

– Mamy wf. – Odparła i wróciła do swojego telefonu.

– Bomba. – Jakoś nie byłam miłośniczką zajęć fizycznych w szkołach. Odkąd tylko co ćwiczenia miałam siatkówkę. To było aż do znudzenia. Co najmniej jakby nie znali żadnej z innych dyscyplin. Swoją drogą, czemu ja nic nie wiedziałam o tych zajęciach. Spoglądając na kartkę, której wciąż nie nauczyłam się na pamięć, zauważyłam, że Louise nie kłamie.

– Jeśli nie masz to i lepiej.

– A to czemu? – Nie do końca wiedziałam o co jej mogło chodzić. W końcu na tego typu lekcje potrzebny jest strój zmienny.

– Dziś jest trening drużyny, więc tylko oni ćwiczą. No chyba, że trenerowi coś odbije i każe nam biegać... – Nie ma to jak logiczne tworzenie planu zajęć.

– I że ja mam niby przesiedzieć godzinę na ławce? – Coś mi się to nie widzi.

– Ciesz się, że nie więcej. – Też mi pocieszenie.

– Po co ci książka? – Dopytałam, widząc w jej dłoniach kolorowy przedmiot.

– Chyba nie sądziłaś, że będę przez ten cały czas patrzeć jak ganiają za piłką w tę i z powrotem.

– Nożna? – Błagam, powiedz nie. Powiedz nie. Przecież tam grał...

– Tak. – Fuck!

– Czyli, że... – Jakoś nie chciało mi to przejść przez usta.

– Horan i te sprawy? Tak. – Dopowiedziała już za mnie, ciągnąc w stronę szatni, którą swoją drogą widziałam po raz pierwszy na oczy.

– Yyyyh. Za co?! – Czy ja go wszędzie musiałam widzieć w tej szkole?

Podążając więc za rudowłosą, dotarłam razem z nią na trybuny, gdzie siedziało już kilka dziewczyn. Zrozumiałam, że pewnie musiały być z drużyny, z którą miałyśmy mieć zajęcia. Siedziały tam i bacznie obserwowały rozgrzewkę zawodników.

– I co one w tym takiego widzą? – Głos Lou, po raz kolejny rozszedł się gdzieś przy moim uchu.

– Poza ganiającymi facetami? Pewnie nic. – Stwierdziłam. To był zazwyczaj jeden z powodów, dla których jakaś kobieta oglądała piłkę nożną, czy też, jak w tym przypadku, rozgrzewkę zawodników. Rzadko, która zachwycała się samą grą, a co ważniejsze, rozumiała poszczególne akcje. W tej sytuacji jednak nie dało się ukryć, że dziewczyny, które właśnie oglądały ich grę, zwracały uwagę bardziej na chłopaków ganiających bez koszulek.

Begin Again II N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz