Rozdział 17

497 34 0
                                    

Nie miałem tylko do końca pojęcia co mam tam ze sobą zrobić.

– Jus... – Zacząłem cicho, uchylając delikatnie drzwi. Rozglądając się po pokoju, dostrzegłem dziewczynę stojącą przy jednej z szafek niedaleko łóżka. Była zajęta jakimś pudełkiem. Jednakże nie na długo. Kiedy mnie usłyszała, jej dłonie wolnym ruchem zamknęły wieko przedmiotu.

– Czego chcesz? – Odwróciła się raptownie po czym prawą ręką odsunęła włosy do tyłu.

– Pomyślałem, że...

– Nasłali cię na mnie? – Justine jednak jak gdyby mnie nie słuchała wypowiedziała kolejne pytaniem. Zdawało mi się albo miała zaczerwienione oczy. Ona płakała?

– Nie. – Odparłem, przyglądając się jej uważniej. – Powiedzieli jedynie, że też mogę odejść od stołu. – Jus podeszła bliżej łóżka, tylko po to by na nim usiąść. Nachylając się przetarła twarz.

– Musieli mieć jakiś powód. – Rozpoczęła, układając łokcie na kolanach a dłonie na szyi, garbiąc się przy tym.

– Nudziło mi się. – Palnąłem pierwszą lepszą myśl jaka wpadła mi do głowy. Bądź co bądź, była ona po części prawdą, bo co niby miałem robić z jej i moimi rodzicami przy jednym stole? Choć wątpiłem, że Lisa i Sam nimi są. Oni mieli swoje tematy do rozmowy, a ja i tak skończyłem jeść, więc nawet grzebanie w pustym talerzu nic by nie dało. Dziewczyna, jak na złość, nic nie odpowiedziała. I co ja miałem teraz zrobić? – Jak się czujesz? – Też wymyśliłem. Inne pomysły mi za nic nie przychodziły.

– Jakby cię to interesowało. – Prychnęła na odczepnego. Odnosiłem wrażenie, że niezbyt chciała ze mną rozmawiać.

– A pozwól, że cię zaskoczę i powiem, iż bardzo interesuje. – Uśmiechnąłem się w jej kierunku, wciąż stojąc przy drzwiach, mając cichą nadzieję, że to w czymś pomoże. Dostrzegałem wyraźnie, iż Jus aktualnie nie była skora do współpracy. – Więc? – Usadowiłem się tuż przy niej chcąc poznać odpowiedź. Na szczęście mnie nie pogoniła, ani się nie odsunęła.

Ciągle nie mogłem pojąć dlaczego ona mnie tak nie lubiła. Nie potrafiłem sobie przypomnieć niczego, co by mogło być tego powodem. Nie byłem ślepy, widziałem, że mnie nie znosiła praktycznie od samego początku. Gdybym tylko wiedział dlaczego... Może i w ciągu ostatnich lat trochę się zmieniłem, ale raczej nie na tyle, by odstraszać każdą nową osobę na swojej drodze. Do tego, co było i tak już nie miałem co wracać. Powtórka z rozrywki mi się nie widziała. Justine jednak wydawała mi się inna. Nie prosząca się o uwagę, ale jednocześnie jakby jej pragnęła. Coś pomiędzy. Być może dostawała jej kiedyś zbyt mało i myśli, że nauczyła się z tym żyć.

– Świetnie, nie widać? – Jej głos na nowo rozbrzmiał w pokoju, aż na nią spojrzałem. Wybudziła mnie tym samym z rozmyślań dlaczego się tak zachowuje.

– Właśnie nie. – Sprostowałem, dostrzegając jej smutny wyraz twarzy. Czemu uciekała od odpowiedzi i mnie unikała? Może i nie byłem idealnym kandydatem do zwierzeń, ale przecież nie ostatnim dupkiem, który by to zaraz wygadał każdemu. Prawda? No chyba, że właśnie tak uważała.

– To już nie mój problem. – Wciąż siedziała nieruchomo, jednakże teraz bawiąc się swoimi palcami u rąk, które trzymała na udach. Odkąd ją poznałem, chyba jeszcze nigdy nie widziałem jej w takim złym stanie.

– Przepraszam.

– Za co? – Chyba musiałem ją zaskoczyć tym pytaniem, gdyż szybko spojrzała na mnie. Tak samo jak wcześniej przy stole.

Begin Again II N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz