Niepewnie, ale w końcu zapukałem do białych drzwi, które znałem nie od dziś, czekając z nadzieją, że spotkam tu Nialla. Jak na złość, w drzwiach ukazała się jego mama, która, mimo że go nie było, zaprosiła mnie serdecznie do mieszkania mówiąc, że mogę na niego zaczekać, bo niedługo powinien wrócić. Była jedną z osób, które nie dopytywały się o moje limo pod okiem i kilka zadrapań na twarzy. Ona chyba sama wiedziała, że coś się wydarzyło i nie zamierzała dopytywać. Po rozmowie z Zaynem w szkole, zrozumiałem, że umawianie się z Jus nie było najlepszą alternatywą po wystawieniu przez Lou. Przynajmniej nie pod kątem własnego przyjaciela, który jak się okazało, źle zrozumiał moje intencje. Wiedziałem, że jeśli tego nie wyjaśnię to Niall sam nie wyciągnie do mnie pierwszy dłoni.
Po długim czasie oczekiwań, w końcu udało mi się go doczekać. Grał? To było pierwsze co przyszło mi na myśl, gdy tylko zobaczyłem w jego dłoni gitarę. Owszem, wychodził z nią, ale odkąd tylko Jus się tu wprowadziła, nie widziałem tego instrumentu nigdzie w pobliżu niego. Co najmniej jakby ukrywał sam fakt, że ją miał. Już nie wspominając o reszcie, o której niekoniecznie się zwierzał. Nie raz próbowałem z nim o tym porozmawiać, lecz kończyło się to zawsze zejściem z tego tematu lub jego zwyczajną ucieczką. Raz... raz widziałem i słyszałem jak grał na gitarze, śpiewając przy tym. To i tak z przypadku, gdy kiedyś do niego wpadłem, po czym wszedłem do jego pokoju bez pytania. Kiedy mnie wtedy zobaczył, szybko przerwał granie i tyle z tego było. Po tym nauczyłem się, że gdy tylko zauważę, że znów siedzi z gitarą, nie przerywam, póki nie przestanie. Tylko tak można było usłyszeć jak grał.
– Co ty tu robisz?! – Powiedział z lekkim wkurzeniem, gdy w końcu mnie zobaczył siedzącego na jego łóżku i ... zmartwieniem? Miał dziwnie zaczerwienione oczy, prawie jakby jeszcze nie tak dawno płakał. Jednak wiedziałem, że nie ma kompletnie sensu zaczynać tego tematu bo i tak nic by to nie dało, a dodatkowo mógł się jeszcze bardziej zamknąć w sobie. Już i tak odsuwał się coraz to bardziej z każdym dniem, choć miałem głupią nadzieję, że to kiedyś się skończy. No cóż, było tak przez kilka dni, aż do naszej kłótni.
– Pogadamy w końcu normalnie czy nadal zamierzasz się na mnie obrażać? – Zacząłem spokojnie, chociaż samo zdanie niekoniecznie tak brzmiało. On jednak nie miał kompletnie ochoty na pogawędki. Wyglądał koszmarnie, poobijany, załamany i w dodatku wykończony. Zdecydowanie wczoraj coś wypił.
– Daj mi spokój. – Oparł trzymany przedmiot o szafkę, która stała niedaleko łóżka, a tym samym mnie. Już w następnej sekundzie, usadowił się w fotelu naprzeciwko mojej osoby i spuścił głowę, wgapiając się przy tym w swoje palce, którymi zresztą zaczął się bawić. Aż tak zamierzał mnie ignorować?
Wiedziałem, że jeśli teraz wstanę i stąd wyjdę to będzie z nim jeszcze gorzej niż teraz. Nie potrafiłem go zostawić, zbyt wiele o nim wiedziałem. Szczególnie to co przeszedł w Irlandii, zanim się tu przeprowadził. Zwyczajnie nie mógłbym sobie wybaczyć, gdybym go zostawił. On był przy mnie, gdy potrzebowałem czuć obok siebie czyjąś obecność i nic więcej. Musieliśmy sobie w końcu to wszystko wytłumaczyć, zważywszy na to, że zapewne źle zrozumiał co się w ostatnich dniach wydarzyło. Widząc, że nie śpieszno mu mnie stąd wyrzucać, zacząłem mówić, od razu przechodząc do sedna strawy.
– Aż tak bardzo ci na niej zależy? – Wzrok Nialla jak z automatu padł na moją twarz, wywiercając w niej dziurę.
– To po to tu przylazłeś. – Powiedział z pogardą w głosie. Czyli jednak nie pójdzie tak spokojnie, jakby się to mogło wcześniej wydawać.
– Musimy sobie wyjaśnić parę spraw.
– Nie mamy czego sobie wyjaśniać, widziałem już wszystko – przerwał mi.
CZYTASZ
Begin Again II N.H
Fanfiction"Życie może obrać różne tory. Ale tylko od Ciebie zależy, który wybierzesz."* Przez 18 lat Jus wiodła na pozór dobre życie. Do czasu... Po spotkaniu nad wyraz wkurzającego ją blondyna, zaczęło się zmieniać. Mimo ciągłego bycia myślami w przeszłości...