Rozdział 28

382 31 0
                                    

Kręciłem się po dosłownie całym pokoju, nie mając pojęcia co mam ze sobą zrobić. Nosz ile można, być na tej pieprzonej randce? Minęło już dobre kilka godzin, odkąd zobaczyłem jak odjeżdżali spod jej domu. Jak ja nienawidziłem teraz Stylesa! Jak on mógł się z nią umówić, no jak do cholery?! Nie mógł łazić za Rudą przez następny cały dzień aż się zgodzi, tylko musiał Jus wyciągać! Czym ja się w ogóle przejmowałem? Obracając się kolejny raz z rzędu na drugi bok w łóżku, usłyszałem nadjeżdżający samochód, a następnie dostrzegłem zza okna jego światła. Raptownie wstałem i ruszyłem do okna, by sprawdzić kto to. Tak jak myślałem – wrócili. Nawet długo nie siedzieli w aucie. Jus nie czekając aż Harry jej otworzy sama wyszła i zaczęła iść w stronę swoich drzwi. I na cholerę on się do niej przyczepił?! Prosił go ktoś? Nie musiałem nawet długo czekać na rozwój sytuacji. Justine już po krótkiej chwili kleiła się do niego, a on zamierzał zrobić dokładnie to samo co ona. Szybko zabrałem z nich wzrok i wziąłem pierwszą lepszą rzecz jaką miałem aktualnie pod ręką i walnąłem nią o ścianę, opadając na łóżko. Jak się później okazało, to była moja poduszka. Dużo hałasu nie narobiła i jakoś nie specjalnie mi pomogła. I jak ja miałem teraz zasnąć?

*

Przychodząc do szkoły, nie opuszczało mnie przeczucie, że coś się dzisiaj wydarzy. Na starcie, jak zwykle, pierwsze co zobaczyłam to Lou, krzątającą się wokół swojej szafki. Nawet nie sądziłam, że tak monotonnie zaczynam każdy dzień. W sumie kończyłam je równie nudno.

– Cześć. – Powiedziałam w jej stronę, przyglądając się co robi.

– Hej. – Jej brak jakiegokolwiek entuzjazmu odczytałam jako zero humoru. Rozumiałam, nie każdy ma go codziennie, ale odpowiedzenie mi jakby mnie miała w głębokim poważaniu nie należało do przyjemnych. Nawet ja kiedy miałam kiepski nastrój starałam się być dla niej miła. – I co, wyszłaś wczoraj z Harrym? – Zapytała, wciąż jakoś szczególnie nie zwracając na mnie uwagi. Brzmiało to jak na odczepnego, więc nie miałam pojęcia po co w ogóle pyta skoro widać, że ją to nie interesuje.

– Tak – odparłam jej tym samym tonem co ona mi, lecz w ogóle jej to nie obeszło.

– Aha. – O co jej dziś chodziło?

W tej samej chwili, z drugiej części korytarza doszły mnie głośne, męskie krzyki, które niestety znałam już aż za dobrze. Szczególnie jeden. Horan...

– No właśnie widziałem jak się zajebiście bawiłeś! – Blondyn wydarł się na pół korytarza.

– Niby kiedy?! – Zawtórował mu Harry.

– Nie udawaj większego debila niż jesteś, Styles! – Tak wkurzonego Nialla jeszcze nie widziałam. Tylko o co im poszło? Czemu każdy kogo dziś widziałam nie miał humoru?

– Geniusz się kurwa znalazł!

– Odpieprz się w końcu ode mnie! – Mimo swojego wzrostu, wydawało się, iż Horan zdecydowanie przewyższał Harry'ego, choć brunet był niewiele wyższy i mocniej zbudowany.

– W czym ty masz problem do cholery? – I chociaż blondyn zamierzał już odejść, Styles nie odpuścił, chwytając przyjaciela za ramię. Jednakże, choć stałam z góra kilka metrów dalej, nie słyszałam co do niego powiedział.

Niall nie zamierzał się uspokajać, zaś jedyne co zrobił to po raz kolejny wydarł się na kumpla, popychając go przy tym na szafki. Green niczym z automaty podbiegła zmartwiona do Harry'ego, lecz i on chyba nie miał większej ochoty z nią rozmawiać. Mi wystarczyła chwila, aby po raz kolejny usłyszeć wkurzony głos Stylesa. Na moje nieszczęście, Horan skierował się w stronę, gdzie stałam, przez co naszej spojrzenia na moment się zrównały. Miał strasznie pociemniałe oczy, aż strach było w ogóle coś do niego powiedzieć. Złość kipiała od niego na kilometr, a ja jeszcze miałam obok niego dziś siedzieć na zajęciach. Nie wiedziałam tylko o co on się tak wściekł, przecież brunet nic ostatnio nie zrobił. A przynajmniej ja o niczym takim nie miałam pojęcia.

– Wszystko w porządku, Harry? – Usłyszałam przygaszony głos znajomej, która właśnie nachylała się nad chłopakiem, chcąc przy tym dotknąć jego ramienia.

– Daj mi święty spokój! – Ten natomiast krzyknął na nią głośno i ruszył w przeciwna stronę co jego, wydawałoby się, że do wczoraj, przyjaciel. Dziewczyna niespecjalnie wyglądała na zadowoloną jego reakcją. Choć wcześniej też była ponura. Nie mówiąc już nic do niego, ruszyła w tę samą stronę co wcześniej blondyn. Ja za to nie dziwiłam się Harry'emu.

Wczoraj w chamski sposób wystawiła go mając później pretensje do całego świata, choć była jedyną winną, a dziś nagle znów zaczynała się nim interesować. Na jego miejscu też bym nie wytrzymała takiego traktowania. Szczególnie, że brunet był rozwścieczony zachowaniem Nialla, więc nie wiem na co ona liczyła podchodząc do niego.

– Lou? – Pomyślałam, że jakoś ją zatrzymam, aby choć trochę się uspokoiła, lecz jej rozgoryczonej reakcji się nie spodziewałam. W końcu nic złego jej nie zrobiłam.

– Udała się randka?

– Jaka...

– Wiesz co, życzę wam szczęścia, cześć! – Wydarła się na mnie, a ja stałam zdezorientowana całą tą groteskową sytuacją.

Powiesz mi chociaż o co chodzi? – Louise bez słów szła dalej. – Jasne! Po co! Przecież lepiej jest zwyczajnie odejść niż normalnie porozmawiać! Po cholerę zaczęłaś się ze mną w ogóle zadawać?

– Bo sądziłam, że jesteś inna! Widocznie znów się pomyliłam. – Zatrzymała się kawałek ode mnie. Cieszyłam się tylko, że po odejściu Nialla korytarz opustoszał z racji dzwonka na lekcje.

– Co to ma niby znaczyć? – Dopytałam podchodząc kawałek, aby nie krzyczeć na cały hol.

– Oh, nie udawaj! Bardzo dobrze wiesz. Jesteś jak cała reszta tej powalonej szkoły. – Wymachnęła ręką na bok z rozzłoszczonym wyrazem twarzy.

– Aha. Dobrze wiedzieć, że masz mnie za kolejną pustą lalunię, która rujnuje innym życie dla własnej satysfakcji. Najzabawniejsze jest to, że wprost nienawidzę takich osób. Aż dziwne, że mogłabym się taką stać tak z dnia na dzień. Ale spoko, już się usuwam z twojego życia! – Nie mając najmniejszej ochoty jej już dłużej słuchać,odwróciłam się tyłem i poszłam. – A następnym razem pomyśl nim kogoś zlejesz a dopiero później się czepiaj. I dla twojej wiadomości, TAK! Randka się udała! – Wyminęłam Harry'ego, który zza rogu z zaskoczoną miną obserwował naszą wymianę zdań. Szkoda tylko, że jedyne, gdzie wczoraj byłam to w kinie ze znajomym, którego Louise postanowiła wzgardzić.

Cudownie było się dowiedzieć, że byłam nikim, po raz kolejny w swoim beznadziejnym życiu. Potrafiłam się tego spodziewać po naprawdę dużym gronie osób, lecz nie po Green. Dziś, dzięki niej się jednak dowiedziałam, że miała mnie za nic, a najlepsze w tym wszystkim było to, że nie wiedziałam dlaczego. Co ja jej takiego do cholery zrobiłam? Nic! Nie widziałam się z nią od wczoraj. Do tego sama mnie omijała.

– Jak się czujesz? – Poczułam nagle na swoich plecach poruszającą się dłoń, co mnie kompletnie sparaliżowało. – Przepraszam – chłopak musiał wyczuć moje napięcie, gdyż szybko ją ze mnie zabrał. – Zapomniałem.  

Begin Again II N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz