Rozdział 8

617 30 12
                                    

Jeszcze tylko parę minut i w końcu będę mogła być w domu – pomyślała. Cisza. Spokój. Weekend. Ciepłe łóżko. Czy można było chcieć czegoś więcej? Jus pobieżnie wydawało się, że nie. Głowa jednak mówiła – faceta. Postanowiła ją zignorować. Sądziła, że to tylko ze względu na wczorajszą propozycję Nialla. Nic groźnego. Swoją drogą chłopak był dziś stoicko spokojny. Justine wydawało się to dziwne, lecz zaczęcie z nim rozmowy mogłoby się wydać blondynowi podejrzane. Sama też nie miała pojęcia co mogłaby rzec. Tak oto spędziła ostatnie sekundy zajęć w całkowitej ciszy, dostrzegając pobieżnie jak Horan obok niej z kimś SMS-uje. Kiedy tylko zadzwonił dzwonek, zebrała się i wyszła z sali. Na korytarzu od razu została napadnięta przez Louise.

– Chodź ze mną! – Lou za nic nie chciała dać za wygraną. Pół dnia marudziła dziewczynie o jakiejś imprezie i jak się właśnie okazywało, w drodze powrotnej też zamierzała to robić.

Jus zastanawiała się nawet czy ktoś jej przypadkiem nie podkupił by to robiła. Wydawało się to dość podejrzane, zważywszy na wczorajsze pytanie Horana. Szatynka jednak szybciej uwierzyłaby w taką teorię, gdyby to któryś z jego kumpli ją namawiał niż rudowłosa. Ją co najwyżej mógł przekabacić tylko jeden członek tej całej ferajny – Styles. Tyle, że Justine z nim nie rozmawiała odkąd tylko dowiedziała się o jego istnieniu. Swoją drogą, nie rozumiała dlaczego Louise idzie z nią do jej domu. Dziewczyna mieszkała w zupełnie innym kierunku.

– Już ci powiedziałam, że nie. – Jus poniekąd traciła do znajomej cierpliwość.

– No błagam cię. Będzie fajnie, poznasz parę osób. Rozerwiesz się! – Ona jednak za nic nie potrafiła zrozumieć odmowy. Szatynka coraz bardziej miała wrażenie, że coś nie gra. Jednakże nie widziała dzisiaj aby Lou rozmawiała gdzieś z Niallem.

– Nie! Ile razy można powtarzać. Nie chce iść na tę cholerną imprezę! Zresztą, nie znam tam nikogo. – Cierpliwość dziewczyny przeszła swoje granice. Dla niej to nie był najlepszy czas do imprezowania. Szczególnie, że bardzo dobrze wiedziała, że pewnie będzie tam alkohol.

– Więc poznasz. – Rudowłosa dalej ciągnęła swój monolog. Justine się jednak nie ugięła. Powiedziała sobie nie i tak postanowiła wytrzymać.

– Nie lubię imprez. – Powiedziała z nadzieją, że to powstrzyma znajomą od nagabywania jej.

– Ja też. – Nie sądziła tylko, że Lou odwali z takim tekstem. Nie rozumiała dziewczyny. Imprez nie lubiła ale właśnie zamierzała na nią iść.

– Nie dasz mi spokoju, prawda? – Szatynka spojrzałam na swoją dręczycielkę.

– Jeśli pójdziesz ze mną to tak. – Towarzyszka uśmiechnęła się sympatycznie.

– Świetnie. – Jus odpowiedziała na odczepnego. Oznaczało to jednak tyle co przyjęcie słów do wiadomości.

– To oznacza zgodę, czy... – Lou przeciągnęła.

– Odmowę. – Dziewczyna skręciła w ścieżkę prowadzącą prosto do jej osiedla.

– Jus! – Tuż za sobą usłyszała markotny głos rudowłosej, która aż przystanęła na chwilę byleby się pożalić.

– Lou. Proszę cię! – Justine na nowo próbowała przekazać znajomej, że jej namowy nie mają żadnego sensu. Z tego też powodu stanęła i odwróciła się w jej stronę aby maruda przy okazji mogła do niej dołączyć i by mogły pójść dalej. – Naprawdę, dziękuję ci za chęć zabrania mnie tam, ale nie teraz. Dopiero się tu przeprowadziłam. Minął ledwo tydzień. – Jus miała ogromną nadzieje, że dziewczyna to zrozumie.

Begin Again II N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz