Za każdym razem, kiedy tylko miałam choć chwilę ciszy i spokoju, ktoś lub coś musiało mi to zakłócić. Czy ja aż tak dużo wymagałam? Wolne od wszystkiego, czas tylko dla mnie? Jak widać chyba tak, skoro w domu od kilku sekund rozbrzmiewał dzwonek do drzwi, a nikomu nie łaska było ich otworzyć. Za to ja musiałam się specjalnie zwlekać z łóżka i zejść. Jasne, bo po co miałby to robić ktoś, kto jest już niedaleko nich.
– No ty chyba sobie jaja robisz?! – Widok, jaki za nimi zobaczyłam jeszcze bardziej mnie wkurzył.
Stał za nimi nie kto inny jak Harry. Rozkudłaczony, jak to miał w zwyczaju, w czarnych spodniach, które były podarte na wysokości kolan i ciemnej koszulce z nazwą zespołu, którego nawet nie znałam. Całość jego ubioru dopełniała skórzana kurtka i trampki. Wyglądał co najmniej jakby szedł na czyjś pogrzeb. A miało go tu do cholery nie być!
– Wybacz, ale w dresach to ja cię nie wezmę do kina. – Już nawet ten jego głupkowaty uśmieszek mu nie pomoże, jeśli mu za chwilę przywalę.
– Ty mnie lepiej nie wkurwiaj, Styles! – Dlaczego on mi to robił? Mało się wycierpiałam przez ostatnie dni, aby i na koniec mi dowalać? On miał po mnie nie przychodzić.
– Cóż za miłe powitanie. – Wciąż się uśmiechał. Tyle, że mi nie było do śmiechu. – Mogę? – Wskazał dłonią na przedpokój znajdujący się tuż za mną. To mogło oznaczać tylko tyle, że moja złowroga mina nie zrobiła na nim wrażenia. A niech go szlag jasny trafi! Uchyliłam szerzej drzwi i wpuściłam go do środka. – Jak już mówiłem, w dresach cię nie wezmę do kina, więc miło by było gdybyś się przebrała i coś ze sobą zrobiła. – Dodał, odwracając się na nowo w moją stronę. Mi zaś przez myśl po raz kolejny przeszła myśl czy go czymś walnąć... czy walnąć.
– Czego nie zrozumiałeś z mojego braku odpowiedzi w szkole? – Próbowałam jakoś na spokojnie. Już chyba nawet wiedziałam dlaczego Lou go nie znosiła. Jeśli do niej wpadał tak samo, jak teraz do mnie, to jej serdecznie współczułam.
Choć co ja się nią nagle przejmuję, ona mnie dzisiaj miała gdzieś od jego durnego wyskoku z kinem. Nie dość, że przez resztę dnia omijała mnie szerokim łukiem, to gdy tylko chciałam z nią jakoś porozmawiać, to ona albo siedziała cicho albo odpowiadała pojedynczymi słowami. W ostateczności i tak przestała zwracać na mnie jakąkolwiek uwagę. Za miłe to z jej strony nie było. Nic więc dziwnego, że po kilku godzinach nie miałam ochoty jej nawet widzieć. Zresztą ona się tym nawet nie przejęła.
– Wszystko zrozumiałem.
– Jak widać nie. – Rzuciłam i ruszyłam w stronę schodów, by z powrotem dostać się do mojego pokoju.
– Oj, już się tak nie wkurzaj. – Ten jak gdyby nigdy nic zaczął iść za mną. – Szkoda, żeby bilety się zmarnowały.
– Trzeba było swojego debilnego przyjaciela zabrać ze sobą!
– Ałłłł, zabolałoby, gdybym to był ja. – Dodał na końcu naszej wędrówki do góry. I co on się tak ciągle głupio szczerzył? – Powiem tak: albo ogarniesz się sama, albo ci w tym pomogę. – Dodał po chwili, gdy ja na nowo usadowiłam się na łóżku.
– Nie odważysz się. – Prawda?
– A chcesz się założyć? – Na jego buźce znów zagościł ten jego uśmieszek. Po chwili jednak zaczął się coraz bardziej do mnie przybliżać, a to mi nie pasowało.
– Dobra, już! – Wstałam pośpiesznie nie chcą, by jeszcze bardziej się do mnie zbliżył i wykonał jakikolwiek ruch w moją stronę. – Ubiorę się. – Powiedziałam ciszej i spokojniej. – Gorzej niż z dzieckiem. – Rzuciłam, kierując się przez łóżko do szafy tak, by nie musieć obok niego przechodzić.
CZYTASZ
Begin Again II N.H
Fanfiction"Życie może obrać różne tory. Ale tylko od Ciebie zależy, który wybierzesz."* Przez 18 lat Jus wiodła na pozór dobre życie. Do czasu... Po spotkaniu nad wyraz wkurzającego ją blondyna, zaczęło się zmieniać. Mimo ciągłego bycia myślami w przeszłości...