Rozdział 21

431 38 4
                                    

Po wygranym meczu odbyła się wcześniej zapowiedziana impreza z okazji urodzin Nialla. Szczerze mówiąc, niezbyt chciało mi się tam iść. Nie dość, że musiałam go oglądać ganiającego po boisku przez prawie dwie godziny, to jeszcze teraz przez kilka następnych będę patrzeć jak się upija.

Kiedy dotarłam z Louise i Zaynem w odpowiednie miejsce, dotarłyśmy było już tam masę osób ze szkoły. Już chyba każda możliwa osoba, nawet ta, która nie była na meczu, gadała o tym jak Harry po strzelonym golu podbiegł do Lou i obejmując ją szczelnie, obrócił w powietrzu kilka razy. Nie powiem, widok był przesłodki, a twarze wściekle zazdrosnych lasek ze szkoły – przekomiczne. Nie ukrywam, czułam się nieco nie na miejscu, choć mogło być spowodowane faktem, iż byłam obok osób, które znajdowały się na tamten moment w kręgu obserwowanych. Pomimo tego, miałam wtedy z Malikiem niezły ubaw. Green co prawda była trochę zdezorientowana całym wydarzeniem po tym, gdy chłopak ją puścił i pognał do szatni na przerwę, ale i tak uśmiechała się w najlepsze. Najzabawniejsze w tym wszystkim był to, że ona się nawet nie starała o jego uwagę, a on i tak ciągle za nią ganiał.

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy wchodząc do środka to fakt, że był tam chyba każdy. Ja znałam może z jedną na sto osób, w momencie gdy oni dziwnie na mnie patrzyli. Co prawda to bardziej dziewczyny zabijały swym wzrokiem niż faceci, którzy z uśmiechami na twarzach spoglądali na mnie i Green. Na Louise to rozumiałam, świetna z niej dziewczyna no i chyba jedyna za którą tak bardzo uganiał się Harry w całej szkole, ale ja? Choć to może być też spowodowane tym, że wchodziłyśmy razem z Malikiem. Tak, to zdecydowanie musiało być to. Aż taka ładna nie byłam, aby dziewczyny ze szkoły się o to wkurzały. Chyba... Nie minęła jednak chwila, gdy Lou zniknęła mi gdzieś ze Stylesem, który nawet nie wiem skąd się wytrzasnął. Tym oto sposobem zostałam sama na środku sali. No, może nie sama, bo Zayn był jeszcze obok, ale coś czułam, że i on dość szybko się ulotni. I co ja miałam teraz niby tu robić? Zabiję ją kiedy tylko wróci!

– A więc co chcesz do picia? – Spytał brunet, opierając się o ladę, do której podeszliśmy.
– Am... – Sama nie do końca byłam pewna czego tak właściwie chciałam. W końcu w tym klubie znalazłam się wyłącznie przypadkowo bo Louise była pamiętliwa.

W efekcie końcowym wzięłam to samo piwo co Malik. Prawdopodobnie każdy, kto się tutaj aktualnie znajdował, bawił się świetnie. Alkohol, głośno dudniąca muzyka, cała szkoła w jednym miejscu. Każdy zgromadzony się tym cieszył prócz mnie. Co prawda, towarzystwa dotrzymywał mi cały czas Zayn, o dziwo nie odszedł, gdy, co jakiś czas, któraś z dziewczyn zachęcała go do tańca, ale i tak chciałam już jak najszybciej wrócić do domu. Po dwóch piwach i paru drinkach zaczynało mi pomału wirować w głowie, lecz nie na tyle że nie kontaktowałam, co się wokół mnie dzieje.

– Przyszłaś... – Niespodziewanie usłyszałam rozradowany głos Horana, tuż przy moim uchu, który dodatkowo brzmiał jak zaskoczony.
– Ta... – Rzuciłam mu krótko, kończąc dopijać drinka, którego kilka minut temu przyniósł mi Zayn. Niespecjalnie widziała mi się rozmowa z Niallem. Ciągle byłam na niego zła o to co zrobił, aczkolwiek bardziej przeważał aspekt braku chęci na imprezowanie.
– Zatańczysz ze mną? – Przybliżył się bardziej, łapiąc mnie za dłoń. Czuć było od niego alkohol, pomieszany z jego perfumami.
– Nie. – Może gdyby nie był aż tak pijany a ja miała ochotę to bym się jeszcze zgodziła.
– No chodź. – Nachylił się nade mną, jak dla mnie zbyt blisko przez co czułam jego oddech na swojej skórze. Malik natomiast udawał jakby wcale obok mnie nie siedział. Odnosiłam wrażenie, że po prostu próbował się nie wtrącać.
– Nie tańczę, Niall.
– Nie daj się prosić. – Kontynuował swoje marudzenie nad moim uchem, dalej chcąc mnie wyciągnąć na parkiet.
– Powiedziałam ci już coś. – Próbowałam się jakoś wydostać spod jego ciała, ale nie miałam żadnego pola manewru. Szczególnie, że Horan był ode mnie wyższy, a ja nie posiadałam zbyt dużo siły. Dodatkowo nie skłamałam. Nie byłam mistrzem parkietu więc nie chciałam się jakoś szczególnie zbłaźnić.
– A tym razem o co ci chodzi? – W jego oczach mogłam dostrzec złość. Nie rozumiałam go, przecież wystarczyłoby, gdyby upewnił się dlaczego nie chcę iść z nim tańczyć i zaakceptował ten fakt. Zawsze mógł się dosiąść obok naszej dwójki i zwyczajnie pogadać. Może wtedy by odrobinę wytrzeźwiał. Już nie wspominając, że znów zaczynał mieć do mnie pretensje po tym ile czasu się do mnie nie odzywał.
– Niall. – Doszedł mnie głos Zayna zza pleców chłopaka, przez co zwróciłam na niego swój wzrok, dostrzegajac tym samym, że trzyma on właśnie swoją dłoń na ramieniu blondyna. Dopiero teraz postanowił zareagować. Niall jednak spojrzał na niego przelotnie po czym wrócił do mnie.
– Czyli to z nim wolisz spędzać czas? – Nim zdążyłam pomyśleć nad jakąkolwiek odpowiedzią, brunet na nowo się odezwał ze stoickim spokojem.
– Horan...
– Odpieprz się, Malik! Nie z tobą rozmawiam!

Kilka osób znajdujących się niedaleko nas spojrzało w naszą stronę, lecz nie minęła chwila, jak wrócili do swoich zajęć. Tyle dobrze, chociaż ta cała sytuacja nie stałaby się zaraz jakąś kolejną sensacją, o której będą gadać przez kolejny tydzień. Ja jednak aż podskoczyłam lekko słysząc mocniejszy ton Horana. Nie przepadałam za tego rodzaju głosem. Powodował we mnie strach.

– Jesteś pijany. – Zayn nie przestawał mówić. W tym mu akurat musiałam przyznać rację. Niall był już nieźle wstawiony.
– Znalazł się pieprzony obrońca. – Blondyn zabrał swoje ręce, które przez ostatni czas trzymał przy moim ciele opierając się o ladę i umiejętnie tarasując mi jakąkolwiek drogę ucieczki, po czym poszedł gdzieś w tłum. Odetchnęłam z ulgą wiedząc, że już go nie ma obok mnie, przymykając przy tym oczy.
– W porządku? – Ponowne, zmartwione słowa Malika zmusiły mnie do ich uchylenia.
– Tak. – Odpowiedziałam pomimo wciąż bycia w lekkim szoku. – Dziękuję.
– Nie ma sprawy. – Uśmiechnął się do mnie sympatycznie, znów zajmując miejsce obok.

Przez następną godzinę chłopak starał się nie spuszczać mnie z oczu. Czułam się dziwnie, co najmniej jakby mu ktoś kazał na mnie uważać, a on dzielnie wykonywał rozkazy. Z tego, co się dowiedziałam, to też niezbyt chciało mu się tu przebywać, ale przyszedł ze względu na to, że to urodziny jego kumpla. Tym oto sposobem, miałam chociaż kompana do rozmowy i picia. W tłumie osób potrafiłam jeszcze dostrzec Louisa i drugiego chłopaka ściętego na krótko, którego już kiedyś widziałam rozmawiającego z Niallem, lecz nie miałam pojęcia jak ma na imię. Prawdę mówiąc nie interesowałam się tym zbyt mocno. Wystarczyło mi znać trzech jego znajomych, brata, a do tego rodziców. Bezimiennego i tak rzadko kiedy widywałam, niemalże nigdy. Po pewnym czasie nawet Lou z Harrym dosiedli się do nas. Posiedzieli z nami chwilę, wypili kilka drinków, a parę minut później widziałam ich całujących się pod jedną ze ścian co nawet mnie nie zdziwiło. Wyglądali na dość trzeźwych, choć podejrzewałam, że to było jedynie złudne wrażenie. Harry nachylał się lekko nad Louise i trzymając jej twarz w swoich dłoniach, całował subtelnie. Chłopak nie musiał się zbytnio posiłkować. Wystarczało, że stał tuż przed nią, a ona bez większych oporów oddawała mu każdorazowe pocałunki.

Mimo tego słodkiego widoku, zaczynałam powoli mieć dość tego miejsca i postanowiłam iść się przejść na zewnątrz. Było tam stosunkowo duszno więc odkładając szklankę po ostatnim drinku na ladę chciałam się ulotnić, lecz przed tym musiałam jeszcze Nialla, który obściskiwał się z jakąś dziewczyną po drugiej stronie baru. Mało brakowało, by jej tam nie wziął. Pocieszyć to on się potrafił i to jak szybko. Nie mając większej ochoty na oglądanie tego, ruszyłam prost do drzwi wyjściowych. Już na samym starcie zaatakował mnie krztuszący dym. Niedaleko wejścia stało kilku chłopaków palących papierosy. Jeśli się nie myliłam, to chyba byli kumple Nialla z drużyny, a przynajmniej jednego z nich kojarzyłam. Resztę przysłaniała mi zbyt duża odległość, połączona z kiepskim światłem i tym całym cholernym dymem. Odsunęłam się trochę od nich, nie chcąc, by reszki papierosów leciał na mnie. Prawdę mówiąc, miejsce, które wybrałam do ustawienia się, nie było najlepsze. Ciemny kąt kawałek od drzwi, to nie był mój najmądrzejszy wybór, lecz jedynie tam mogłam pooddychać świeżym nocnym powietrzem. Gdy zaczynało mi się robić coraz zimniej, postanowiłam wrócić do środka. Nim zdążyłam wykonać jakiś znaczący ruch, ktoś zagrodził mi drogę. Już nawet chciałam poprosić Nialla by dał spokój, bo nie miałam najmniejszej ochoty się z nim kłócić, szczególnie, że to były jego urodziny, ale zrozumiałam, że to nie jest blondyn.

– A ty dokąd się wybierasz? – Zamiast tego usłyszałam męski nieznany mi dotąd głos i mocną woń alkoholu. Poczułam jak jego ciało zaczyna mnie dociskać do ściany, a sam zaczyna przybliżać do mnie swoje dłonie. – Czyżbyś zgubiła swojego kochasia? – W jego tonie było słychać śmiech i kpinę. – Głupiutka. – Jego dłoń zaczęła sunąć do góry, wzdłuż mojego uda. Próbowałam się wyrwać, lecz on był zbyt silny. W tym samym momencie zaczęłam żałować, że w ogóle dałam się wyciągnąć na tę pieprzoną imprezę, już nie wspominając o tym, co mnie podkusiło, by założyć właśnie sukienkę. Błagałam w myślach by zdarzył się właśnie jakiś cud i ten chłopak od tak znikł.

Begin Again II N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz