✥
Jak co tydzień w weekend, po ciężkim tygodniu w pracy, zabierasz mnie na swój popisowy mecz koszykówki który kochasz. Ja również kocham tą durną piłkę która sprawia ci tak wiele przyjemności, lecz nienawidzę tego że cztery razy w miesiącu zamieniasz mnie w zabawkę. Przez kilka godzin jestem lalką, otrzymującą karę za przegraną rozgrywkę, i pochwały za wygraną. Mimo iż nie mam pojęcia o zasadach gry, jestem tam dla Ciebie. Dla Ciebie, kurczowo ściskam spocone dłonie, czuję w uszach szum spowodowany głośnymi krzykami rozpalonych kibiców, wstaję szczęśliwy by głośno gwizdać gdy ci się uda, nie mówię nic gdy przeciwna drużyna trafi do kosza a co najważniejsze przez cały ten czas towarzyszy mi stres. Stres przed wynikiem, zwykłymi liczbami które potrafią zmienić moją jedną noc w totalne piekło. "Odejdź od niego.", "To chore.", "Ma jakąś obsesję, nie może tak robić.", "Byłeś z nim w jakiejś poradni?". Mówili bliscy znajomi z pracy, ale ja byłem jak zwykle obojętny. Obojętny na ich "gadanie".
Wygrywasz, kiedy wbijam paznokcie w skórę tak mocno, że brakuje sekunda by spłynęła z niej krew. Szczęśliwy rzucam się w stronę barierki i unoszę ręce ku górze, gdy twoja głowa od razu zerka w moją stronę. Po policzkach spływają krople ulgi, a twój uśmiech to zapewnienie na spokojną, pełną miłości noc. Przeczesujesz jasne, mokre od potu kosmyki do tyłu i szczęśliwy opuszczasz pole bitwy. W jednej chwili, wychodzę z trybun i biegnę ile sił w nogach w stronę ciemnego korytarza. Podbiegam tak szybko, że wskakuje na twoje wymęczone ciało i zaczynam całować cię jakby stało się coś najlepszego w życiu. "Jestem dumny.", Mówię uśmiechnięty gdy moje usta na sekundę odrywają się od twoich. Patrzymy na siebie jak w obrazek, a ty gładzisz moje włosy tak miło że mam ochotę zasnąć.
Przegrywasz, kiedy wbijam paznokcie w skórę tak mocno, że spływa z niej trochę jasnej krwi, a pieczenie w jednym momencie ogarnia powstałe rany. Z bezsilności opadam na siedzenie, i wtapiam wzrok w jeden punkt. Na moment zamieniam się w posąg, nie reagując na wszelkie inne bodźce. A zwłaszcza nie reagując na zadowolone okrzyki kibiców drużyny przeciwnej. Koszykówka jest dla ciebie jak życie. Jak pierwsza miłość, jak coś co zawsze musi wyjść idealnie, perfekcyjnie, dlatego tak dobrze rozumiem twoją złość. Budzę się z transu i zerkam na twoją wkurzoną twarz. Wrednie celujesz piłką w mężczyznę przez którego przegrałeś i wycofujesz się spokojnie, podczas gdy on idzie za tobą. Szybko ocieram łzy, spodziewając się tego że wdasz się w bójkę. Staram się więc biec szybko, drżąc w środku. Tak jak się spodziewałem, trzymasz za włosy chłopaka którego głową uderzasz kilka razy o ścianę. Widząc ślady krwi, krzyczę głośno i podbiegam by zabrać twoje szatańskie dłonie, pełne nienawiści i rozpaczy. Pocieram twoje dłonie, i dostrzegam spływającą z nosa krew. Jestem przerażony, zresztą jak każdego razu gdy przegrywasz, jednak staram się być silny. Jestem silny, dla Ciebie, dla mnie, dla nas. Uciekasz do łazienki której drzwi zatrzaskujesz. Biegnę za tobą, bo co innego mógłbym zrobić? Boję się, mam drgawki, ale wchodzę w ciemną przepaść zwaną tobą. Jestem zamknięty w skorupie miłości, której choć nie wiadomo jak bardzo bym się starał, nie potrafię odłupać. Zakluczam drzwi i niepewnie podchodzę do ciebie, który opiera się o umywalkę. Woda płynnie leci z kranu tak pięknie łącząc się z łzami które kapią z twych oczu. Twa spuszczona głowa wyraża przygnębienie, żal, rozpacz. Wiem jak bardzo się starałeś, wiem jak ważne to jest, dlatego lekko kładę drżącą dłoń na twoich zmęczonych łopatkach by zacząć je masować. "To przez ciebie.", mówisz to czego się spodziewam, to co zwiastuje me rozczarowanie Tobą. Spoglądasz w swoje własne, pogrążone w ciemnościach odbicie, i zerkasz w lustrze na mnie, który zaczyna mimowolnie płakać. "To wszystko przez ciebie!", wykrzykujesz tak głośno że niekontrolowanie odchodzę w tył zabierając dłoń. Obracasz się i podchodzisz do mnie, by z całej siły złożyć mi mocny cios w policzek. "Suga.", mówię zrezygnowany łapiąc się za piekące miejsce. "Gdyby nie to że brakowało ci pieniędzy na pieprzone studia, mógłbym wykupić kilka godzin by się doszkolić!", jak zwykle wyrzucasz mi wszystko co najgorsze i podchodzisz od tyłu by szarpnąć za me słabe kosmyki włosów. Popychasz mnie w stronę lustra byśmy patrzyli na własny tragiczny obraz którym byliśmy, oboje pogrążeni w uczuciach od których nie było ucieczki. "Żałuję że tego jednego feralnego dnia, pocałowałem cię w szkole, po wygranym meczu!", rzucasz niemiło łamiąc moje serce po raz kolejny. Wiem że nie jesteś sobą, bo mimo tych słów nie możesz beze mnie żyć. Bo mimo tych słów myślisz o mnie tak samo często jak ja o tobie, przez sen wymawiając moje imię. Każesz mi upaść na kolana i bez zastanowienia pochylasz moją głowę w stronę spokojnie płynącej wody. "Ochłoń", mówisz przez zaciśnięte zęby kiedy ja wstrzymuje powietrze, gdy zimny strumień otula moją mokrą od płaczu twarz. Wybaczam ci, wybaczam ci wszystko co robisz, zresztą jak zawsze. W końcu puszczasz kosmyki i stajesz tak by moje klęczące nad umywalką nogi były pomiędzy twoimi nogami. Moczysz swoje smukłe dłonie i odgarniasz nimi moje włosy w tył. Duszę się więc delikatnie odsuwam głowę by cicho kaszleć. Dwa większe oddechy, i czuję kolejną porcję dużej ilości wody przez którą brakuje mi tchu. Słyszę pukanie do drzwi, i twój wściekły ton głosu mówiący "zajęte". Nie wytrzymuję. Gwałtownie kieruję głowę w bok by wypluć trochę wody. Wybawiasz mnie z piekła, zakręcając kran i każesz się obrócić, więc robię to by spojrzeć na ciebie od góry proszącymi oczyma. Kocham cię, oddał bym dla ciebie wszystko, oddał bym ci swoje życie, mimo iż traktujesz mnie tak źle. "Po co cię tu zabrałem? Jesteś moim jednym wielkim pechem.", stwierdzasz bez cienia skrupułów w oschłym tonie głosu. Kładziesz miękkie paliczki na mych sinych, spuchniętych wargach i delikatnie je gładzisz, podczas gdy druga dłoń bezproblemowo łapie za gumkę sportowych spodenek, które z niezwykłą lekkością opadają do samych kostek. "Nienawidzę cię.", wycedzasz oszukując samego siebie i to samo robisz z czarnymi bokserkami. Nagrody jak i kary są w formie erotycznej. Miłość, czułość, spokój, przyjemność. Ból, cierpienie, przedmiotowe traktowanie. Dwie skrajności. Za jedną dałbym się zabić a za drugą zabił bym ciebie. Wpychasz swą męskość w moją małą buzię, i podchodzisz bliżej mej twarzy by wejść do końca. Czuję go w gardle, staram się łapać powietrze...Ale wiem że powinienem to zrobić. Tak samo jak robiłem to każdego razu gdy przegrywałeś.
Uciec? Odejść? Spróbować żyć samemu? Nie ma takiej mocy która odciągnęła by mnie od niego. Nie ma takiego cudu który sprawił by że skorupa pęknie a ja będę wolny. Jestem uwięziony w Tobie._______________________________________
Okej to nie miało być takie długie, lecz czasami tego nie kontroluję. Płynie samo, zwłaszcza kiedy opisuję toksyczne relacje (chyba mam z tym problem 🤔). Przyszło na myśl niespodziewanie sekundę po przebudzeniu.
CZYTASZ
❇ ABOUT US ❇ || Yoonmin fanfiction
Fiksi PenggemarWprowadzające w różnoraki nastrój krótkie opisy chwil pomiędzy Yoongim a Jiminem. Pobudzające do pracy wyobraźnię, w której opisane krótkie momenty dzieją się na własny pięknie dramatyczny sposób 💞 Pisane wyłącznie z perspektywy Jimina. *Planuję...