Perspektywa Lily
- To gdzie teraz idziemy?- Zapytałam łapiąc chłopaka za rękę i ciągnąc w stronę parku. Właśnie skończyliśmy jeździć na łyżwach. Nauczyłam się na nich jeździć i tylko i wyłącznie dzięki świetnemu nauczycielowi.
- Może na coś ciepłego?- Zaproponował z uśmiechem.
Pociągnął mnie w kierunku z którego dopiero szliśmy. Cofnęliśmy się do małego lodowiska postawionego po środku parku. Miał klimat. Wszędzie powieszone małe czerwone bądź białe lampki świąteczne. Budka z jedzeniem i piciem również była ustrojona w takim stylu. Szczególnie, że jest już ciemno i tylko dwie duże lampy oświetlały okolice i oczywiście małe świecidełka.
Uwielbiam takie rzeczy szczególnie w święta. Już od tygodnia ozdabiam całe mieszkanie i co z tego, że świat nie spędzimy w domu ani, że pozostało jeszcze trzy tygodnie do nich.
- Poczekaj chwilkę.- Powiedział Logan i pocałował mnie w policzek. Poszedł w kierunku budki, a ja patrzyłam na ludzi do około mnie. Wszyscy wyglądali na szczęśliwych. Począwszy od dzieciaków, a kończąc na staruszkach. Nadchodzi naprawdę czarujący i magiczny czas. Jakby tylko był śnieg to klimat byłby jeszcze większy. A nie tylko deszcz i deszcz, chcę śnieg i nie tylko ja.
Usłyszałam głośny, radosny dziecięcy śmiech. Odwróciłam się w tamtą stronę. Zobaczyłam małego chłopca w wieku około czterech lat, który śmiał się do swoich, jak przypuszczam swoich rodziców. Trzymał ich za ręce i uśmiechał się tak samo jak dorośli.
Ten widok mnie rozczulił.
W przyszłości chciałabym stworzyć pełną i szczęśliwą rodzinę. Mieć dużą rodzinę. Z kochająca mamą i tatą i rozbrykanymi dzieciakami. Gotować dla nich i pomagać. Mieć przy boku ukochanego męża zraz z dziećmi. Chcę stworzyć taką samą rodzinną atmosferę jaką miałam w domu i nadal mam.
Niestety niektórzy nie mają takiego farta jak ja i do przez całe życie są samotni. Na szczęście ja posiadam taki dar i jestem blisko do osiągnięcia kolejnego celu czy marzenia. Mam mężczyznę przy boku do końca życia, który mnie nigdy nie zostawi, którego kocham ponad życie. I jestem w stu procentach pewna, że to właśnie z nim stworzę naszą rodzinę.
- Proszę.- Rzekł z uśmiechem ten o to facet, ta moja alfa. Nie mogłam liczyć na lepsze życie jaki mi podarował los i lepszego partnera, którego wybrał mi księżyc. - Co ty taka zamyślona?- Zapytał nadal się uśmiechając i przysuwając się jeszcze bliżej. Dopiero teraz zobaczyłam, że w ręku trzyma ciepłą czekoladę. Naprawdę nie wiem czym sobie zasłużyłam na takie szczęście. Przeznaczony u boku tak samo jak mój mały i nieporadny braciszek. Bliscy mi ludzie zalewie piętnaście minut drogi od domu, chodzi mi tu o kawiarnię i jej charakter i wnętrze. Co z tego, że moja rodzina jest daleko stąd jak mam jeszcze innych bliskich jeszcze bliżej niż ich. Oczywiście byłabym przeszczęśliwa gdybym miała wszystkich przy boku, ale nie można mieć wszystkiego.
Odebrałam napój z ręki bruneta i podziękowałam mu szybkim pocałunkiem w usta na co zamruczał zadowolony.
Po oderwaniu się od niego znowu usłyszałam ten chłopięcy śmiech i ponownie zwróciłam głowę w ich stronę. Teraz ten sam mały chłopczyk z wielką czerwono- żółtą czapką śmiał się z widoku swoich rodziców i z gofrem w ręku.
Znowu się rozczhyliłam. Może po prostu uruchomił się mój instynkt macierzyński.
- Na co ty tak patrzysz?- Spytał w końcu i skierował wzrok w kierunku w którym patrzyłam. Zobaczyłam jak zauważył tą samą rodzinę, której się przyglądam od kilku minut. W jego oczach można było zobaczyć taką wiązankę różnych emocji, że nie mogłam wyłapać żadnej konkretnej.
CZYTASZ
Zszyć ranę a/b/o
RomanceJak się skaleczymy naturalnym biegiem wydarzeń jest to, że wypływa z nas krew. Potem zasklepia się i tworzy strup. A on kiedy skończy swoje zadanie odpada i pokazuje się blizna. Która z czasem maleje i jest prawie nie widoczna. Oczywiście to zależy...