Rozdział 2

1.5K 96 2
                                    

Perspektywa Matta

Dokładnie o ósmej otworzyłem kawiarnię przed którą jak zawsze czekał biszkoptowy kot właścicieli lokalu. Szef bardziej szefowa Kris wraz z mężem prowadzą ten biznes od dobrych dwudziestu lat. Jak mi wiadomo szefowa zarządza pracownikami i częścią wizualną nabytku. Jej mąż Robert jest odpowiedzialny za produkty i ogólnie sprawami dotyczącymi pieniędzmi. Oboje byli przed czterdziestką. Dość nie typowa para w naszym społeczeństwie, ponieważ są swoimi przeznaczonymi ale on jest alfą a ona betą. Rzadko kiedy można znaleźć takich mate. Zazwyczaj to jest alfa z omegą a beta z betą. Oczywiście jeśli takiego przeznaczonego znajdą.

Mają dwoje dzieci, chłopca lat 7 Harrego oraz dziewczynkę Rose lat 4. Byli słodkim rodzeństwem. Chłopiec odziedziczył po ojcu kasztanowate włosy a po mamie fiołkowe oczy. Można się w nich zatonąć. Za to mała była odwrotnością chłopca włosy po becie czyli jasny blond a oczy, jasnoniebieskie jak przejrzyste niebo i kształt twarzy po alfie. Kiedy ich rodzice potrzebowali albo chwili wytchnienia od pociech albo  jakieś ważne wyjazdy czy coś w tym rodzaju to prosili mnie o pomoc w opiece nad nimi. Oczywiście zawsze chętnie to czyniłem, z powodu mojej omegowej natury, ale i z powodu że strasznie lubię te rozrabiaki.

Wracając wpóściłem Lucyfera do lokalu. Tak wiem orginalne imię dla jasnego kota. Podobno  kiedy go przynieśli do domu po znalezieniu go w śmieciach przed ową kawiarnią wierzgał i drapał wszystko i wszystkich. Dopiero po jakimś czasie się uspokoił, ale i tak przydomek został.

Samiec był jednym z większych atrakcji miejsca. Jednak zawsze zwierzę ciągnie do siebie. Chociaż w naszym przypadku nie powinien bo jednak sami mamy w sobie wilki. Ale one już bardziej wolą koty niż psy, których wręcz nie cierpią.

Kocur rozłożył się na blacie przy kasie i czekał aż łaskawie do niego podejdę i zacznę poranne pieszczoty. Jak nie ma dużego ruchu to jest cicho i spokojnie, idealne miejsce na rozmowę czy spotkanie po latach. A dla mnie czasem na poduczenie się na zajęcia lub poprostu poczytania czy posiedzeniu na telefonie z kotem w niedalekiej odległości od różnych części mojego ciała.

Po około dziesięciu minutach przyszli pierwsi klienci do przybytku. I tak rozpoczęła się moja zmiana do godziny szesnastej bo później mogłem iść do domu bo zamieniali się ze mną któryś z właścicieli najczęściej szefowa. Bo szef ma drugą dodatkową pracę w jakimś biurowcu w centrum miasta.

Pracuje zemną nastolatka, która co dopiero zdała maturę , ale jak mi wiadomo nie zamierza iść na studia czy inne uczelnie tylko iść na jakieś kursy. Ma na imię  Naomi Smith oraz jest posiadaczką ciemnych piwnych oczu i ciemnobrązowych włosów. Jest niską betą. Najczęściej ubiera się w pastelowe odcienie kolorów, co przyciąga do nas klientów. Pomaga mi w pracy ale najczęściej robi za kelnerkę. Sam po dwóch miesiącach bycia w dwóch miejscach na raz miałem dość. Nie lubię chodzić między stołami i podawać zamówienie i odnosić naczyń do mycia i je oczywiście później myć. Natomiast ona od razu poczuła się w takiego typu robocie jak ryba w wodzie. Może dlatego że jeśli spodoba się któremuś z obsługiwanych ludzi to sypną trochę więcej groszem. Zasadniczo to miła i słodka z niej dziewczyna. Lubię ją i i jej charakter. Umie rozbawić i postawić na swoim a do tego zawsze służy pomocą. Dziewczyna marzeń niejednego faceta.
Zazwyczaj przychodzi godzinę lub dwie po mnie w zależności którego dnia. Rano większość ludzi bierze na wynos a jeśli trafi się ktoś kto chce usiąść i w spokoju napić się kawy to sam sobie w spokoju poradzę. Dopiero po godzinie dziesiątej lub dziewiątej więcej takich ludzi przychodzi i wtedy już nie wyrabiam.

Po pożegnaniu się z właścicielką i Naomi udałem się do domu, po drodze wstępując po zakupy. Otwierając drzwi poczułem że Lily jest już w domu, co było dość dziwne. Zazwyczaj w poniedziałek ma zajęcia a potem włuczy się ze znajomymi z uczelni po mieście. Ale oprócz jej zapachu dotarł do mnie inny, którego jakże nienawidzę i uwielbiam jednocześnie. Od dekady nie czułem go i miałem nadzieję że nigdy już  nie będę musiał.

Zszyć ranę a/b/oOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz