Perspektywa Lily
Wróciłam do Londynu ponad tydzień temu. Tristan wyniósł się do siebie z dużą nie chęcią. Nie wiem jak przekonał go Matt, ale wielki szacun. Najzabawniejsze w tym było gdy omegą kazała oddać klucze. Wtedy alfa zaczęła go prosić na kolanach o zatrzymanie ich. Niecodzienny widok.
Nadrobiłam moje zaległości z małą pomocą czarnowłosego. Naprawdę nie wiem jak mu dziękować. Zaliczyłam wszystkie testy i takie pierdoły i można powiedzieć, że mam wolne. Szczególnie, że jest piątek wieczór. Teraz tylko wrócić do domu z młodym, obejrzeć jakiś film i zajadać się słodyczami.
Muszę znowu zacząć biegać, jakoś to mnie uspokaja. Ale ostatnio mi się nie chce dlatego omegą biega sama. Ma to taki sam wpływ na niego jak na mnie. Jesteśmy po tym spokojniejsi.
- Li.- Odezwał się Matt za moimi plecami. Nie słyszałam. Jak się tu znalazł i kiedy? - Pójdziesz pomóc Naomi w zamówieniach. Poradzę sobie. - Uśmiechnął się promiennie i popchnął lekko.
- Dobrze.- Odpowiedział. Nie dziwię się, że czarnooki lubi tu pracować. Naprawdę się tu przyjemnie.- Podaj mi to czarne coś.
- To się nazywa zapaska.- Roześmiał się krótko i podał fragment ubioru. - Dzięki psie.
Nie odpowiedziałam tylko rzuciłam mu poirytowane spojrzenie przez co jego uśmiech poszerzył się i pokazał swoje białe jak mleko zęby.
- Czy mogę przyjąć zamówienie?- Zapytałem pierwszego wolnego klienta. Był to starszy mężczyzna, regularny bywalec kawiarni, nawet dobrze dogaduje się z Mattem, ale mnie jakoś niespecjalnie lubi. Zawsze ma o coś pretensje, że też akurat wypadł on.
- Czy nie mogę zostać obsłużony przez tego młodszego mężczyznę.- Westchnął staruszek jak tylko mnie zobaczył i usłyszał. A żeby cię szlak trafił, stary pierdzielu.- No cóż niech będzie tak jak jest. Więc poproszę to co zwykle. Ten chłopczyk pewnie wie o co mi chodzi.
- Tak oczywiście.- Podziękowałam z udawanym życzliwym uśmiechem. Odeszłam od niego i poczłapałam do mojego małego braciszka.- Młody.- Zaczęłam gdy już byłam za ladą. Spojrzał na mnie lekko zdziwiony, ale nie odezwał się. - Zrobisz to co ten staruch zawsze chcę?- Mówiąc to wskazałam dyskretnie palcem w jego stronę. Chłopak spojrzał w pokazaną stronę i roześmiał się cicho kładąc na moim ramieniu rękę.
- Dobrze.- Puścił mnie i zaczął coś robić. - Zajmę się nim. Możesz na razie posiedzieć na kasie?- Kiwnęłam tylko głową na zgodę i usiadłam na wysokim krześle.
Czarnowłosy po kilku minutach podszedł do tego starego piernika z jakimś zamówień. Nawet nie chęć wiedzieć co tam było. Od teraz będę trzymać się z dala od niego.
- Już możesz się zamienić.- Powiedział po powrocie do mnie. Spojrzałam na niego krzywo.- Tak inaczej mówić, spadaj z mojego miejsca.
Uśmiechnął się słodko. Na co przewróciłam oczami i wstałam z krzesła. Myślałam, że w związku z alfą będzie bardziej pokorny i w ogóle, ale nie nic się nie zmienił.
Jeśli już mowa o nich to spotykają się już dobre dwa tygodnie. Matt naprawdę wygląda na szczęśliwego chociaż tego nie ukazuje. Tristan traktuje go jak najcenniejszą rzecz, którą nie chce zniszczyć i stracić. Stara się o niego i to widać. Niestety mam jakieś dziwne przeczucie, że coś się wydarzy. Oby to nie była prawda.

CZYTASZ
Zszyć ranę a/b/o
RomanceJak się skaleczymy naturalnym biegiem wydarzeń jest to, że wypływa z nas krew. Potem zasklepia się i tworzy strup. A on kiedy skończy swoje zadanie odpada i pokazuje się blizna. Która z czasem maleje i jest prawie nie widoczna. Oczywiście to zależy...