Perspektywa Matta
Dopiero po dotarciu do domu wziąłem głęboki oddech. Myślałem że na zawał padnę kiedy okazało się że nas śledzi. Nie tylko ja to wyczułem, kiedy pociągnąłem ją do tej uliczki z boku nie protestowała, co u niej jest dziwne.
Jeśli tak ma wyglądać reszta mojego życia na tym,że on się nigdy nie odczepi to mnie szlak trafi.
Ale jedna sytuacja wydaje być zabawna.
Nie umie kontrolować swojego wilka. W sumie nie wiem czy takie to zabawne czy bardziej straszne. Bo co on może mi zrobić jeśli się dowie że to jestem tą omegą?
Kiedy zaczął się do mnie zbliżać ze swoją facjatą to miał jeszcze otwarte oczy a w nich połysk czerwieni. Taki jak widać u alf podczas przejęcia kontroli wilk nad ciałem. Ogólnie ten kolor jest charakterystyczny dla nich kiedy tracą kontrole lub są podniecone.
Teraz siedzę z Li na naszej kanapie i rozmyślamy co z tym fantem zrobić. Ja się uspokoiłem i dalej utrzymuje zdrowy rozsądek nawet po spotkaniu Tristana i poczuciu jego zapachu. Na początku tylko trochę się zestresowałem, teraz powinno być okej.
Nie mogłem zaniedbać mojego życia przez to że nagle z nikąd pojawiła się alfa. Pracuję. Studiuję. I tak ma zostać. Lily była przeciwna temu. Chciała abym został w domu przez następny tydzień. Wiem że się o mnie boi, ale ja naprawdę nie mogę zostać przez walony tydzień w domu. Dla mnie ta sytuacja będzie idealnym testem, jak to ujęła pani Kris.
~~~~~~
Obudziłem się z przyklejoną do mnie dziewczyną. Wczoraj po naszym wieczornym bieganiu zmusiła mnie do pójścia spać razem z nią. Nie powiem że nie było przyjemnie w nocy, ona jest takim małym grzejnikiem i przytulanką.
Wygramoliłem się z uścisku panny alfy i poszedłem do mojego pokoju aby się ogarnąć. Nie chciałem jej budzić jest dopiero dziewiąta trzydzieści i do tego niedziela. Dzisiaj ani ona ani ja nie mamy zamiaru się ruszać z domu. Przemyślimy sobie wszystko jeszcze raz od początku i znajdziemy właściwą odpowiedź. Tylko jest pytanie czy nam się chce to robić. Oczywistą odpowiedzią jest że nie. I tak pewnie będzie. Cały dzień spędzimy przed laptopem lub białą ścianą nic nie robiąc. Ten pomysł jak najbardziej mi pasuje.
Zrobiłem kawę w kuchni i zjadłem jakieś jadliwe dla siebie kanapki. Przecież nie będę jej truł. Po zaparzeniu kawy wziąłem ją i podszedłem do dużego okna w naszym salonie. Jest duże bo aż od ziemi do prawie sufitu. Lubię je. Widać przez nie park i zatłoczoną ulicę. Lubię patrzeć na ludzi, którym to zawsze się śpieszy. Czasami biorę koc, okrywam się nim i siadam przed tym widokiem. Mogę tak spędzić całe godziny tylko na wgapianiu się w ten obraz. Robię to tylko jak mam czas wolny. Nie muszę się uczyć na sesje ani wcześniej wstawiać do pracy na następny dzień. Najlepsze widoki są wieczorem i wczesnym rankiem. Wtedy widać koniec i początek dnia. Nie ważne jaką pora roku, zawsze tak samo piękny widok wschodzącego słońca. Niestety aby zobaczyć także i zachód muszę iść na dach, bo z naszych okien tego nie widać.
- Dobra kawa. To chyba jedyna kulinarna zdolność którą posiadasz. Nie wliczając gotowania wody na zupki chińskie.- Oczywiście. Nie można spokojnie, bez zgryźliwych uwag. Ale w tym domu z tą kobietą się nie da.
- Czasami te zupki chińskie są lepsze niż twoja kawa.- Swój przyciąga swojego. Tylko problem jest taki że ona miała rację w sumie to ja też, tylko że jej potrawy, nie wliczając kawy, są zjadliwe a na domiar złego są ekstra. Na pewno znajdzie ktoś kto zabierze mi te specjały dla siebie i co ja wtedy pocznę?
- A tak z innej beczki lepiej się czujesz. Wiesz bo jutro musisz znowu wrócić do pracy i do najprawdopodobniej jego towarzystwa. Dasz radę?- Ciągle ją to gryzie, że to za nią przykazał ten dziad i teraz będzie nam zatruwał życie bardziej niż przedtem.
- Po pierwsze nie mamy stu procentowej pewności że się nie poddał. Musi mieć jakiś w tym cel, że nagle sobie przypomniał o przeznaczonej. Ale jeśli taki owy cel posiada to będzie szukał i szukał a i tak jej nie znajdzie. Życie jest upierdliwe i niesprawiedliwe.- Zaśmiałem się na tą myśl. Bo no fakt że on jest blisko znalezioniu mate lecz kretyn nie domyśla się kto to może być, w szczególności że poszukiwaną przez niego osoba musi być płci żeńskiej. Nie każdy ma tego czego chce.
- Mam nadzieję że się podda. Albo może odgadnie,że to ty i co wtedy? Sama słyszałam jego poglądy na temat omeg a w szczególności męskich.
- Kiedy nawet przełamię tą niechęć do niego to będzie musiał zmienić swoje poglądy. Inaczej będzie musiał się pogodzić ze stratą mate i zadanie czy celu w którym to mnie teraz szuka.
- Mnie zastanawia coś innego.- Mruknąłem w odpowiedzi, oznajmiając aby kontynuowała wypowiedź.- Kiedy ty się taki mądry zrobiłeś, co?- I po miłej pogawędce na aktualny i trudny dla mnie temat.
~~~~~~
Poniedziałek. Kolejny dzień w mojej tygodniowej rutynie. Co najmniej tak powinno być. Ale nie, bo czemu mam żyć spokojnie i szczęśliwie. Nie, Księżyc musiał postawić na mojej drodze durną alfę, która wszystko ma zniszczyć. Znowu świat ma zamiar zrobić nowe rozcięcie na starej bliźnie aby ją zostawić i zobaczyć czy tym razem też zostanie tylko blizna czy coś gorszego. Z wiekiem robią je coraz mocniej i boleśniej. Tak mi się wydaje. Ale czy nie mówi się że ten kto zaznał szczęście musi za nie odpłacić dwa razy większą cenę w postaci łez. Być może byłem zbyt długo szczęśliwy.
~~~~~~
Jeszcze chwila a dotrę do tego cudownego miejsca z tą cudowna atmosferą i domowym wnętrzem. Posprzątać i otworzyć. Podlać kwiaty i gotowe. Może nawet wcześniej otwórzę i zacznę. Dochodzę już do budynku, zostało mi z 5 min marszu w tym tempie.
- Cześć Onyks.- Na nagły dźwięk z lewej strony lekko drgnąłem i zatrzymałem się. Nie spodziewałem się nikogo o tej porze w tym miejscu. A w szczególności jego. Nie to było prawdopodobne że się zjawi tylko jest trochę wcześniej niż przypuszczałem.- Wiesz ile ja tu już czekam?!- Nie całkowicie mnie to nie obchodzi.
- Czemu nazwałeś mnie Onyks i dlaczego tu jesteś przecież się nie znamy? W dodatku nie znam twojego imienia.- Grałem głupa z brakiem wiedzy na temat jego nazwiska. Dobrze je znam. Mam nadzieję, że jeśli by nawet poznał moje to by je nie pamiętał lub w ogóle nie kojarzył z nikim i z niczym. Tylko dwóch rzeczy nie wiem w tym momencie. Pierwsza, czemu onyks i co to. Druga, jaki ma cel w odnalezieniu omegi.
- Onyks to czarny kwarc. Bardzo przypomina mi twoje oczy. Dalej nie muszę tłumaczyć.- Chociaż tyle się dowiedziałem. Zostaje druga rzecz.- No chodź, musimy pogadać.
- To drugie zabrzmiało jak groźba.- Mam nadzieję że tak naprawdę sobie tylko żartuję. Może i umiem powalić alfę ale tej nie byłbym w stanie. Za dużo mięśni i wzrostu.
- Nie skądże.- Speszył się trochę lecz szybko dodał to czego najbardziej w tym momencie się obawiałem.- Tristan Davis do usług.- Mówiąc to zatrzymał wyciągnął rękę.
- Naprawdę sądzisz, że przedstawię się facetowi, który wczoraj mnie śledził?- Pierwsze lepsze kłamstwo na poczekanie. Minąłem go i zacząłem iść w kierunku pracy. Widać że był tym zaskoczony. Nadto nie próbował iść za mną. To zły omen.
Doszedłem do Zielonki bez towarzystwa. Otworzyłem tylne drzwi, zdjąłem nerkę.
Patrząc na osoby noszące ten przedmiot powiem, że mój troszeczkę się różni. Większość ludzi nosi je na biodrach, tak też powinno się nosić. Natomiast ja mam ją przewiezioną przez ramię. Inaczej to powiem jej pasek przechodzi przez cały mój tor, czyli od któregoś ramienia do przeciwnego boku talli.
Wbiegł do środka między nogami biszkoptowy kot. Mam tylko nadzieję, że nic sobie nie zrobi. Trzeba zacząć działać.
Dokładnie za sześć ósma " A little Green" zostaje otworzona na świat i na nowych klientów. Założyłem czarny fartuch. Zakładam go tylko rano, gdy jestem sam. Dzisiaj dobrze mi pasował do białej, za dużej, bluzki z rękawami do łokcia i granatowych jeansów z dziurami. Kolczyki i naszyjnik to moje stałe akcesoria.
Dopiero co otworzone a już słyszę otwieranie drzwi z dodatkiem dzwonka. A za dźwiękiem przypłyną zapach bryzy. Po tym już wiedziałem, że ten dzień będzie mi się cholernie dłużyć.
CZYTASZ
Zszyć ranę a/b/o
RomanceJak się skaleczymy naturalnym biegiem wydarzeń jest to, że wypływa z nas krew. Potem zasklepia się i tworzy strup. A on kiedy skończy swoje zadanie odpada i pokazuje się blizna. Która z czasem maleje i jest prawie nie widoczna. Oczywiście to zależy...