Rozdział 40

639 37 5
                                    

Perspektywa Kayli

Położyłam się na plecy spoglądając w ciemny sufit. Nie mogę ponownie zasnąć od kilku godzin. Ostatnio za dużo mam spraw do przemyślenia. Największy problem mam z moim narzeczonym, który aktualnie śpi odwrócony tyłem do mnie. Spojrzałam na niego. Jego blond włosy oświetlał księżyc tak samo jak nagie plecy. Przybliżyłam się do niego i przytuliłam do jego dużych pleców. Chłopak zamruczał cicho i odsunął się ode mnie. No właśnie tak jest. Kiedyś robił to tylko gdy spał, a teraz odsuwa się ode mnie jeszcze bardziej.

Nie puszczając go zaciągnęłam się jego zapachem. Uwielbiam go. Nie często mam okazję go wdychać. Ostatnio nie mamy dla siebie czasu. Przygotowania do ślubu są strasznie męczące, ale cieszę się z tego. Matka Tristana pomaga mi w tym jak tylko może. Wolałabym aby to chłopak mi pomagał i doradzał albo chociaż był obecny. A go przez ten cały czas nie ma. Oczywiście jestem wdzięczna za jej pomoc, ale jednak to nie to samo.

Jeszcze te jego przesunięcia terminu. Zrobił to trzy razy! Jak można traktować tak swoją przyszłą żonę. Ale właśnie ten trzeci raz był takim dla mnie sygnałem. Może i robił to bez chęci takie skutku, ale właśnie to uświadomiło mnie. Zaczęłam więcej nad tym myśleć.

Zacznijmy od tego, że od naszego oficjalnego związku minęło już półtorej roku. Przez pierwsze dziesięć miesięcy było naprawdę pięknie. Czułam się jak księżniczka z bajki. Rozpieszczał mnie i co krok udowadniał swoje uczucia. Co najmniej tak wtedy myślałam. I jak przystało na realistyczne życie, powoli odsuwaliśmy się od siebie, a coraz bliższy termin do ślubu tylko pogarsza sprawę. Za dwa miesiące będziemy już prawnym małżeństwem, ale co chwila zastanawiam się czy to na pewno dobry wybór. Jeśli on nie będzie szczęśliwy w tej relacji i będzie to tak wyglądać to coraz bardziej mnie to kłuje w sercu. Można to nazwać sumieniem lub żalem. Od samego początku wiedziałam, że mnie nie kocha, no w tamtym momencie gdy zaproponował mi układ. Myślałam, że z czasem miłość przyjdzie sama. Jego początkowe zachowanie tylko mnie w tym utwierdził. Czułam, nie to złe określenie, chciałam z całych sił poczuć jego miłość skierowaną w moją stronę. Przez chwilę właśnie to pragnienie przejęło nade mną kontrolę. Uświadamiam to sobie dopiero teraz, że to nie była oznaka miłości tylko staranie się o nią z jego strony. On starał się cokolwiek do mnie poczuć, ale jak widać na marne. A ponad pół roku temu dał sobie spokój. Widać, że poddał się temu, już nie ma zamiaru się o mnie starać czy coś głębszego poczuć.

Pamiętam jak pierwszy raz się spotkaliśmy w tym klubie. Już wtedy chciałam aby on był mój. Nie ważne w jaki sposób to ma znaczyć. A gdy usłyszałam i zobaczyłam jak martwi się i troszczy o swoją omegę to zachciałam zamienić się z nim miejscem. Jak to się mówi, miłość od pierwszego wejrzenia. Właśnie jej wtedy doświadczyłam. A jak wszyscy wiedzą miłość jest ślepa i głucha. Dlatego gdy widziałam jak Matt go traktuje to mnie szlak trafiał. Już pierwszego wieczora postanowiłam coś z tym zrobić. Chciałam ich związek za wszelką cenę rozwalić i zniszczyć. Nie musiałam długo czekać, bo już po tygodniu samo wszystko się ułożyło po mojej myśli. Nie pasowali do siebie. Dwa całkowicie inne światy. Dwa różne bieguny. Nie musiałam znać omegi aby to stwierdzić. Jedyną przeszkodą był Nathan, który chyba wyczuł moje plany, ale nie mógł dużo zdziałać. Tristan nikogo się nie słucha. Może oprócz tej swojej byłej omegi.

Jak patrzę teraz na to to od początku to nie ma sensu. Już wtedy zaczęła się tworzyć między nami toksyczna relacja. Z perspektywy czasu to moje myśli i plany były strasznie głupie i dziecinne. Nie mogę nikogo zmusić do miłości. Jest pewna osoba, która bez względu na wszystko powinna ze mną być. Mój przeznaczony. Właśnie powinna być..ehh...Znalezienie mate jest trudne w tych czasach. Ale dla mnie i tak nie ma nadziei bycia w takiej relacji. Gdy miałam piętnaście lat poczułam, że nie znajdę już tej osoby. Nie jest to rzadkie zjawisko. Musiałabym wcześniej go spotkać. Nawet jeślibym to zrobiła to i tak nie miałoby to na mnie większego wpływu. Zalety bycia betą.

Zszyć ranę a/b/oOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz