Rozdział 3

1.5K 102 6
                                    

Perspektywa Lily

Kilka godzin wcześniej

I po co znowu zaczynałam ten temat. Przecież wiem jaki to ma na niego wpływ. Kilka lat temu na początku liceum przez godzinę zasypywałam go pytaniami na temat tego jego przeznaczonego. Znaliśmy się może z miesiąc a ja naciskałam na niego. Nie byliśmy sobie jeszcze tak blisko, nie był jeszcze dla mnie młodszym braciszkiem. Dopiero po tej sytuacji zaczęłam postrzegać go inaczej. Nie jak lalusia, który ma powodzenie u każdego ale jak najdelikatniejszą istotę jaką znam. Z czasem to uczucie mijało.

Jednak ten charakterek nie zalicza się do tych delikatnych i słabych. Ale po tej wymianie zdań coś się w nim zmieniło. Nie widoczne z zewnątrz. Nienawidzę siebie za to. Może i wyjawił mi jak się nazywa jegomość i swoją historię życia i ogólnie to co leżało mu na sercu. Ale tego co mi powiedział nigdy nie zapomnę.

Przez te wszystkie lata miałam nadzieję, że po zobaczeniu swojego mate zrozumie co stracił i może porzuci swoje zdanie i posłucha się instynktu.

Przecież to moja wina. Kocham go jak najbliższą rodzinę. Jak małego i bezbronnego brata.

- Dość, bo za chwilę spóźnię się na zajęcia. - Powiedziałam do siebie i ruszałam się do wyjścia. Po niecałej godzinie byłam gotowa.

Miałam na sobie czarne rurki, jakieś stare adidasy i sweter z golfem w kolorze herbacianym. Tak ubrana mogłam wychodzić. Torba z notatkami na ramię i w drogę.

Dotarcie na uczelnię zajęło mi około półtorej godziny. Boże jak mi się nie chce. Zajęcia do czternastej ze starym profesorskiem, którego nie da rady zrozumieć. On już dawno powinien iść na emeryturę. Chciałam iść na tą głupią ekonomię to mam za swoje. A na domiar złego Matt teraz będzie bardziej podejrzliwy. Kurde a mogłam nic nie mówić. Teraz to przeżyć i iść się najebać ze znajomymi. Co tydzień w poniedziałek wychodzimy na miasto poszukać fajnych przecen, co najmniej taki był zamiar. Po jakimś czasie zaczęliśmy przychodzić do jednego z nas i albo uczymy się do zająć albo pijemy. Nie mogę się doczekać. Dzisiaj potrzebny jest mi dobry reset.

~~~~~~

Nareszcie koniec. Trzeba stąd uciec czym prędzej.Widzę naszą ekipę poniedziałkową przed wejściem, którzy dyskutują . Czuję że będę mogła się rozluźnić. Podchodzę, witam się i czekam na upragnioną chwilę.

- To co dzisiaj u mnie? - spoglądam na Teda z uśmiechem. On już powiennen wiedzieć o co mi chodzi. - Tak, mam coś mocnego.
- Idę tylko muszę napisać Mattowi ż..- ktoś nie pozwolił mi dokończyć. Poczułam jak silny osobnik mnie odwraca do siebie przodem. Był to wysoki blondyn. Ma na sobie obcisłą jasną bluzkę z długim rękawem i granatową rozpinaną bluzę z kapturem. O Jezu też chcę aby mój mate miał taki brzuch. Aktualnie jedym facetem,który pozwala mi dotykać takich mięśni jest Matt, ale nie ma ich tak widocznych. Może to przez jego styl albo drugą płeć. Po zapachu mogę stwierdzić że jest alfą. Czyli stoimy a tym samym stopniu hierarchii.

- Wiem, że jesteś świadoma że masz cudzą omegę?- Zamurowało mnie.

- Słucham.

- Czuję od ciebie zapach mojej omegi. Masz mi powiedzieć gdzie ona teraz jest.- Z jedyną omegą jaką mam bliższy kontakt jest Matt. Ale jakim cudem może go wyczuć na mnie skoro on bierze regularnie tabletki.

- Nie wiem o co tobie chodzi.- W tym momencie przeszła mi jedynie jedno sensowne wyjaśnię.

Jezu to nie może być prawda. Jeśli on czuje ode mnie jego zapach, to jedynie ten z moich ubrań. Kiedy młody ma gorączkę spędzamy ją razem na kanapie. Jest w tedy strasznie przytulaśny i słodki. To jedyny czas kiedy pozwala wyleźć trochę swojej omedze na zewnątrz i ukazuje się słodka omegą a nie on na codzień. Oczywiście uwielbiam go i jego charakter ale to jest miła odmiana od naszej codzienności. Co najmniej nie traci kontroli tylko chce poczuć zapach jakieś bliskiej mu alfy.

Zszyć ranę a/b/oOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz