Rozdział 17

1.4K 76 4
                                    

Perspektywa Matta

Obudził mnie najbardziej znienawidzony dźwięk jaki można usłyszeć rano. Wyjąłem wibrujące i brzęczące urządzenie spod poduszki. Wczoraj zanim usnąłem wyjąłem telefon z kieszeni spodni u położyłem w to miejsce. Zazwyczaj jest na parapecie albo gdzieś w łóżku, bo muszę się naszukać go, a w tym czasie się rozbudzam.

Westchnąłem i popatrzyłem na blondyna leżącego na mnie. Wczoraj źle to wyszło. Zbyt szybko jak dla mnie i gwałtownie. Może i jednak nie. W swoim życiu byłem tylko w czterech związkach nie licząc tego. W liceum z dwoma laskami, oczywiście nie w tym samym czasie i na studniach. Jednego agresora i zazdrośnika , a z drugim byłem tylko dla seksu, był to udawana miłość. Po prostu nic dodać nic ująć. Wątpię żebym spotkał jeszcze, której z nich. Ale jak pamiętam tylko z facetami miałem tak szybkie rozpoczęcie tej relacji. Więc może wcale nie tak szybko. Tylko, że ta reakcja jest zupełnie inna. Żadna z tych dziewczyn nie wiedziała ,że jestem omegą. Pan numer jeden wiedział o tym. Wcześniej może i byłem uprzedzony do alf i tego jebanego przeznaczenia, ale moja nienawiść pogłębiła się mocno po naszym związku. Przed ten też go nie lubiłem i to mocno. No Jezu, przecież wiadomo o co chodzi.

Co nie zmienia faktu, że słabo to rozegrałem. Dałem się ponieść emocjom. Brak zdrowego rozsądku. A przecież obiecałem Lily, że niczego nie wywinę. Czyli mogę kupować sobie już nagrobek i miejsce na cmentarzu. Ona wraca za jakieś półtorej tygodnia, może przez ten czas wszystko wróci do normy.

Ten człowiek miesza mi w głowie.

Ciekawe jak mam wstać i przygotować się do wyjścia jak na moim brzuchu rozłożył się nie mały ciężar? Jest dużo opcji, ale chyba jedna z nich przypadła mi do gustu najbardziej. I bynajmniej nie jest ona przyjemna.

Zrzuciłem alfę z siebie, oczywiście, że nie delikatnie, i podszedłem do szafy. Wczoraj obaj się nie przebraliśmy tylko spaliśmy we wcześniejszych ciuchach. Wyjąłem z garderoby jakoś ciemną koszulę z białymi kropkami i z długim rękawem. Do tego takie same jeansy co wczoraj tylko trochę jaśniejsze i udałem się do łazienki ogarnąć się słysząc za sobą ciche przekleństwa i pretensje. Po drodze musiałem wstąpić do kuchni po moje tabletki na zapach.

Po piętnastu minutach wyszedłem z pomieszczenia z lekko wilgotnymi włosami i czystymi ubraniami. Mam jeszcze trochę czasu zanim wyjdę na uczelnię. Jednym z plusów chodzenia na nie jest to, że mogę wstawać godzinę później niż zwykle i spokojnie przyszykować się.

Wlałem wodę do czajnika i postawiłem na kuchence aby ją zagotować. Wyjąłem kubek i czarny proszek z szafki, potocznie nazywany kawą, zajrzałem do lodówki w celu znalezienia czegoś zjadliwego. Nie zostało już nic co zrobiła wcześniej Lily tylko moje produkty. Kurde muszę dzisiaj coś kupić, bo mała chłodnia jest prawie pusta. Ale znalazłem jeszcze dobry jogurt naturalny. Może być. Dodać do tego migdały i wiórki kokosowe i będzie nie najgorsze śniadanie. Tego chyba nie da się zepsuć.

Tak jak myślałem tak też zrobiłem. Po moim, jakże kalorycznym, śniadaniu zacząłem zmywać naczynia. Dzisiaj i jutro mam zaliczenia z dwóch przedmiotów. Chryste przecież ja prawie w ogóle nie powtarzałem ostatnio. Trudno, została mi jakąś godzina do wyjścia w tym czasie chyba sobie powtórzę najważniejsze rzeczy. Dodatkowo podróż komunikacją miejską zajmie mi z jakieś czterdzieści minut. W tym czasie również mogę się podkuć.

Po zakończeniu czynności kuchennych poszedłem do pokoju w celu znalezienia tych moich pięknych notatek. Zapewne są one gdzieś w plecaku lub w stercie kartek na moim stole albo w którejś z szuflad. Inaczej mówiąc mogą być wszędzie. Przekroczyłem próg i pierwsze co zobaczyłem była poduszka na środku pokoju. Nie wiem co tu się wydarzyło przez niecałe pół godziny, ale jestem pewny, że jej tam nie było. Spojrzałem na alfę, który smacznie spał. Pod głową miał drugą moją poduszkę, do której przy okazji się przytulał. Prawa noga wystawała z łóżka, a lewa była zawinięta szczelnie w kołdrę. Trzeba dodać, że moje łóżko jest dwuosobowe. Takie duże i miłe. Też bym chciał jeszcze pospać. Niestety nie mogę. Muszę zagonić go do pracy.

Zszyć ranę a/b/oOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz