Perspektywa Matta
Nawet się nie zorientowałem, a język alfy wdarł się do mojej jamy ustnej. Zaczął badać wszystkie zęby, które mógł dosięgnąć. Wtedy właśnie przypomniały mi się wszystkie pocałunki z blondynem. Od tych agresywnych i zaborczych po ten delikatne z troską.
Nie powinienem się do tego przyznawać, ale tęskniłem za tym.
Kurde, naprawdę jest ze mną źle.
Nie mogę już się cofnąć, nie teraz gdy wszystko zaczęło się układać. Przez chwilę zapomnienia mogę powrócić na niewłaściwą drogę.
Muszę go odepchnąć za nim będzie za późno.
Położyłem ręce na jego klatce piersiowej w celu zakończenia słodkiej przyjemności. Uczyniłbym to, ale poczułem jak Tristan zaczął delikatnie muskać mój mięsień w ustach. Przy okazji wziął się za ostrożne głaskanie mojego boku przez co zamruczałem nie kontrolowanie. Z powodu czego wyczułem powiększający się uśmiech na tej jego przeklętej gębie.
Tego było już za wiele.
Z całą siłą woli jaka mi pozostała odepchnąłem go od siebie na tyle ile pozwalała mi jego ręka. Niby mógłbym uczyć trochę przemocy, ale w tym momencie wszystkie bodźce odpowiedzialne za te czynności przestały współpracować. Omega zaczęła cicho łkać to z zadowolenie to ze złości albo z zaciekawienia. Coraz mniej rozumiem tego futrzaka. Mamy ze sobą świetne relacje, ale gdy pojawił się blondyn rozpoczęła się cicha wojna na uczucia. Miłość konta strach i obrzydzenie.
Odwróciłem głowę w stronę coraz ciemniejszej alejki.
-Możesz mnie puścić?- Zapytałem słabo chociaż nie taki był zamierzony cel.- Już poszedł. Nie musisz już więcej udawać.
Wyczułem drżenie jego rąk przez co spojrzałem na jego twarz. Moje słowa wzbudziły z nim nie tylko chwilową złość, ale co dla mnie najdziwniejsze smutek i rozpacz. Dostrzegłem w jego oczach jak pochmurne niebo łzy. Teraz bardziej wyglądały jak morskie fale przed sztormem, a przezroczyste, słone krople jak morskie bałwany, które tylko czekają aż rozbiją się o brzeg w tym przypadku o kraniec dolnych powiek.
Puszczając moje biodro podniósł głowę do góry przez co nie byłem wstanie zobaczyć jego twarzy, ale przypuszczam, że ten zabieg miał na celu odgonienie łez. Jednak najczęściej te metody nie działają tak samo jak szybkie mruganie. I w tym wypadku nie było inaczej.
Po krótkim czasie ponownie opuścił ją dzięki czemu mogłem spojrzeć na płynącą krople przezroczystej cieczy na jednym z policzków.
Wyciągnął dłoń by pogłaskać i położyć ją na moim policzku przybliżając się znowu do mnie. Patrzyłem na każdy jego ruch, ale wbrew wszystkim instynktom, które mnie ostrzegały nie wykonałem nic aby mu w czymkolwiek przeszkodzić. Chłopak powoli, z przestrachem jakby bał się wystraszyć jakieś bardzo płochliwe zwierzę połączył nasze dłonie przez co spojrzałem w dół i wtedy przypomniały mi się wszystkie chwilę gdy dotykałem ich.
Te dłonie, które były kiedyś wszystkim oraz miały być takie do końca życia. Powinienem ją odtrącić i odsunąć się od niego, ale nie umiałem. Najprawdziwiej na świecie nie umiałem tego uczynić. Może i jestem przez to słaby i nie poważny, ale ja po prostu nie umiem. Może i jest to słaba wymówka, ale właśnie przez nią nic nie mogę zrobić.
Znowu myślę bez ładu i składu. I znowu przez tego człowieka.
Tego skretyniałego alfę, który właśnie teraz najpierw zmusił mnie do popatrzenia w jego zapłakane oczy przez co mam wyrzuty sumienia, których nie powinienem mieć oraz złączył nasze czoła razem dzięki czemu miałem jeszcze lepszy widok na jego smutną gębę.

CZYTASZ
Zszyć ranę a/b/o
RomanceJak się skaleczymy naturalnym biegiem wydarzeń jest to, że wypływa z nas krew. Potem zasklepia się i tworzy strup. A on kiedy skończy swoje zadanie odpada i pokazuje się blizna. Która z czasem maleje i jest prawie nie widoczna. Oczywiście to zależy...