Rozdział 46

622 34 0
                                    

Perspektywa Matta

Stałem w bez ruchu nie mogąc uwierzyć w zaistniałą sytuację. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek jeszcze go spotkam. W ogóle to jest strasznie dziwne i niezręczne. Właśnie stoją pomiędzy moimi byłymi, który każdy z nich miał swój specyficzny charakter oraz nasze rozstania nie należało do przyjemnych.

James Clarke. Mój pierwszy chłopak. Partner, który jako pierwszy dowiedział się o mojej drugiej płci. Facet z chorą zazdrością i zawyżonym ego. Nie mówiąc o swojej pokręconej chęci władzy nie tylko w związku, ale i w społeczeństwie. Alfa, która myśli, że kiedy już coś zdobył to na zawsze i nie odwracalnie.

Myślałem, że się go już pozbyłem raz na zawsze, ale on jest jak upierdliwa osa czy szerszeń latająca obok ciebie. Nie możesz jej denerwować, bo cię ukąsi. A nie zostawi cię, ponieważ masz coś czego ona chce. Tak właśnie go widzę.

-Tęskniłem.- Rzekł ciepło podchodząc bliżej naszej dwójki.

Zmienił się. Nie jakoś drastycznie, ale jednak widać zmianę. Urósł parę centymetrów, a nie powinien w swoim wieku. Rysy jego twarzy były jeszcze ostrzejsze niż dawniej oraz skóra mocno opalona na ciemną oliwkę. Zachował swoją postawę i styl ubiera. Sylwetka pod kątem mięśni czy czegoś tam nie zmieniła się za bardzo. Jednak co się dziwić, że się zmienił. Minęły ponad trzy lata od naszego ostatniego spotkania.

-Co za pech, bo ja nie.-Powiedziałem z niechęcią uspokajając się po niedokończonej rozmowie z Tristanem. Stanąłem frontem kierując wzrok w jego oczy koloru mocno wytrawnego piwa.

-Nie bądź taki.- Odparł z lekkim uśmieszkiem.- Widzę, że humorek ci dopisuje.

- Co ty tu robisz?- Spytałem nie rozumiejąc czemu i dlaczego.

-Głupie pytanie.- Mruknął podchodząc do mnie jeszcze bliżej. Niby wszystko było w porządku. Odpowiadałem spokojnie, bez jakiejkolwiek bojaźni, ale w środku paliły się czerwone lampki zawiadamiające o podniesionym poziomie ostrożności. Ten człowiek działa w określony sposób, mówiąc inaczej musi mieć jakiś cel w ponownym pojawieniu się.

-W takim razie. Dlaczego wróciłeś?- Zapytałem podnosząc jedną brew do góry.

Clarke nie jest aż tak denerwujący jak Davis. On ma więcej oleju w głowie i wszystko wcześniej przemyśla. Jeśli rzecz jasna nie bierze swoich emocji w pierwszej kolejności, bo wtedy zachowuje się jak nieokrzesane zwierzę, które ktoś próbuję złapać lub oswoić.

-A nie zapytasz gdzie byłem i co tam robiłem?- Mruknął smutno robiąc tą swoją minę zbitego psa. Ale widząc moje pełne pogardy i rozczarowania spojrzenie cofnął swój wyraz twarzy na poprzedni. - Tak czy siak cię oświecę.- Rzekł z radością w głosie.- Pojechałem do pracy do Australii.- Uniosłem brwi do góry z zaskoczenie, bo jednak nie spodziewałem się takiej odpowiedzi. Jednak tłumaczy to jego dużą opaleniznę. On nigdy się nie opalał, unikał tego jak ognia, ale jeśli był na pełnym słońcu to się nie dziwię.

Co nie zmienia faktu. Nie powinno mnie to obchodzić i tak jest. Pozostaje pytanie czemu wrócił? Patrząc na niego z głodu tam nie umierał więc dlaczego.

-Niestety nie przyjechałem na długo.- Powiedział smutno rozglądając się lekko na boki.- Można rzec, że mam wakacje i spędzam je teraz w Londynie.

-Zamiast wybrać słoneczne plaże wybrałeś deszczowy Londyn?- Zaśmiałem się pod nosem.- Trochę słaby wybór, czyż nie?

-Nie przyjechałem na długo. Jestem zaledwie od tygodnia tutaj, a pojutrze wracam z powrotem.- Opowiedział z szerokim uśmiechem.

-Po co mi to mówisz?- Musiał mieć jakiś cel przyjazdu zaledwie na niecałe dwa tygodnie. Mógł spędzić ten czas z rodziną, ale kiedyś byli mocno pokłóceni o jakiś spadek. Może już wszystko między nimi jest okej.

Zszyć ranę a/b/oOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz