Rozdział 23

877 42 1
                                    

Perspektywa Lily

- Możesz się tak do mnie nie kleić?!- Zapytał poirytowany czarnowłosy kiedy wychodził ze swoją alfą z domu. Tristan ciągle był jego uczepiony. Nie żeby to była jakaś nowość, bo odkąd pamiętam taki był, ale teraz to było aż niezdrowe. Wyższy przy każdej możliwości coraz bardziej przybliżał się do niego, chociaż wziął tabletki. - Pewnie mnie nie będzie przez pewien czas.- Westchnął gdy odwrócił się w naszą stronę nadal w objęciach blondyna.- Zadzwonię do pani Taylor i poinformują o tym. Tak samo zrobię ze studiami. Poproszę o tydzień nieobecności czy coś takiego.

- Tylko nie szalejcie mocno!- Krzyknęłam za nimi gdy zamykały się drzwi. Usłyszeliśmy jeszcze klucz w zamku i jakieś groźby skierowane do dominanta. Chociaż kiedy nie zna się ich sytuacji można powiedzieć, że jest całkowicie na odwrót. - To co chcesz robić?- Zadałam pytanie stojącego za mną bruneta.- Jak chcesz możesz wrócić do domu. Nie będę cię zatrzymywać tylko podaj mi jakieś namiary do siebie.- W głębi serca nie chciałam aby gdziekolwiek wychodził, ale to nie zależało ode mnie.

- Jeśli to nie problem.- Zaczął facet.- Mógłbym tu zostać na parę dni. No wiesz dla twojego bezpieczeństwa. - Dodał prawie nie zauważalnie speszony.

- Masz rację, bo jestem małą słabą dziewczynką, która nie może zostać sama.- Odparłam ze śmiechem i zaczęłam ubierać buty na co dostałam zdziwione wzrok.- Chodźmy do ciebie po jakieś ubrania.

- Jasne.- Odpowiedział z wahaniem i czymś na pozór przepraszającym.

- Wszystko w porządku?- Zapytałam zmartwiona. Może nie znamy się długo, bo dopiero od wczoraj, ale jestem pewna, że tak normalnie się nie zachowuje. Unika mojego wzroku. Tak nie swojo przestępuje z nogi na nogę. Dodatkowo mój wilk jest tego samego zdania. - Dziwnie się zachowujesz.

- Aż tak to widać.- Westchnął zrezygnowanie i z lekkim zdziwieniem.- Tak też się czuję.

- Dlaczego? Przecież jesteś moim gościem, plus moim przeznaczonym. Czuj się jak u siebie w domu.- Mówiąc to odwróciłam się w jego stronę. Stanęłam na przeciwko niego i lekko stając na palcach pocałowałam w policzek.- Bo jak przypuszczam będziesz teraz trochę tu siedział dłużej niż inni.

- Ta. Pewnie masz rację.- Rzekł i dodał z cwanym uśmiechem.- I nawet nie wiesz jak bardzo się z tego cieszę.

- No ja mam nadzieję.- Posłałam mu szczery i radosny uśmiech.- To chodźmy do ciebie po te ubrania.

Skierowałam się do wyjścia otwierając je i czekałam aż łaskawie on też to uczyni.

- Już lecę.

~~~~~~

Po ponad dwu godzinnej jeździe komunikacja miejska, w tym gubienie się, dotarliśmy pod stary piętrowym domu. Wszystkie w okolicy wyglądały tak samo. Widoczna cegła, przyległe do siebie z małym podwórkiem przed budynkiem i dwoma w każdym segmencie wypukłymi kolumnami z oknami. Bardzo charakterystyczna architektura dla Anglii. Lubię taki styl. Jest w dobrym smaku.

Jak pamiętam mówił, że mieszka z dwoma kumplami z liceum. Do jedne z nich nich należy posiadłość, podobno odziedziczona po ojcu, który po rozwodzie wyjechał z inną babka z kraju zostawiając dom synowi. Trochę smutna historia, ale kto powiedział, że życie jest łatwe.

Zszyć ranę a/b/oOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz