Rozdział 42

645 40 3
                                    

Perspektywa Tristana

Po wyjściu Kayli z domu zapanowała niemal, że grobowa cisza. Staruszkowie nie mogli się odnaleźć w tej sytuacji. Jestem pewny, że nie mieli ani jednego podejrzenia na ten temat, szczególnie ich reakcja. Jack nie rusz się o krok jakby szukał idealnej szansy na rozpoczęcie rozmowy lub odejść w cień, zostać niewidzialnym i przypatrywać się całemu zajściu i świetnie się przy tym bawić. Znając go to najprawdopodobniejsza jest druga opcja. Ale może nas wszystkich zaskoczy. Natomiast z mojej gęby nie znikł uśmiech co więcej powiększał się z każdą chwilą. Z jednej strony cieszyłem się jak głupi z takiego rozwoju sytuacji, a z drugiej strach. Nie wiem jakie przyniesie konsekwencje. Jednak nie mogę opanować szczęścia rozchodzącego się po moim ciele gdy tylko widzę, że nie muszę się z nią szarpać ani udawać i grać jak jakiś aktor na niekończącej się scenie. Dodatkowo słowa blondynki uderzyły we mnie i rozjaśniły umysł. Dopiero teraz zauważyłem, że niszczyłem się od poprzedniego roku. I tylko dlatego, że nie było przy mnie Matta. Tęsknię i tęskniłem za nim przez cały czas. Usiłowałem stłumić to uczucie, ale Kayla jest taka bezbarwna przy nim. Praca również nie pomagała. Próbowałem dzięki niej zapomnieć o nim i żyć bez niego. Na dodatek nie wiem czy mi wybaczy to co zrobiłem. Jeszcze ten popierdolony wilk. Od dziesięciu miesięcy tylko skomli o jego słodkim zapachu oraz dotyku. Przecież on mi podał ten cholerny pomysł, a ja głupi się na to zgodziłem. Ale dzięki temu zrozumiałem co miał na myśli Matt. Po tym całym czasie rozłąki poczułem, że naprawdę go kocham bez żadnego związku z więzią. Od razu jak go ostatni raz widziałem w śnieżnym parku poczułem, że zrobiłem ogromny błąd. Wtedy wilczur we mnie, można powiedzieć, że wyzbył się jakichkolwiek uczuć do swojej omegi. Nic dziwnego, że wilk czarnookiego chciał tego uniknąć. A ja jak kretyn nie spróbowałem dotrzeć do głębi ich urazy. Przecież musi być coś więcej na rzeczy niż tylko odrzucenia od mate. Matt nie należy do takich, którzy by przez to się załamali. Ale teraz zmieniłem się, dorosłem do bycia z nim na dobre i na złe.

- Tristan, chyba masz nam dużo do wyjaśnienia?- Zapytał równocześnie nie przyjmując odmowy niezadowolony ojciec wyrywając mnie z zamyślenia.

- To może usiądziemy?- Odpowiedziałem i ruszyłem w stronę salonu. Usiadłem na jednym z foteli, obok mnie Jack, a naprzeciwko nas rodzice.- Od czego tu zacząć?

- Od początku?- Odparła szybko matka.

- Gdy wyprowadziłem się z domu zacząłem szukać swojego mate.- Zacząłem opowiadać historię o tym jak wielkim kretynem jestem.- Po miesiącu znalazłem ślad, a on doprowadził mnie do mojego przeznaczonego.

- Chyba chciałeś powiedzieć przeznaczonej.- Wtrącił się ojciec nieprzyjemnym dla uszy głosem.

- Nie, przeznaczonego.- Odrzekłem poważnie patrząc w jego oczy. Mężczyzna wzdrygnął się, ale nie miałem zamiaru pozwolić na dalsze rozstrzyganie tego. - Nie przerywaj mi i słuchaj. Sam tego chciałeś.- Przerwałem kontakt wzrokowy i spojrzałem na kobietę. Nie zauważyłem niczego co by mogło mnie zaskoczyć. Rozczarowanie, smutek i gorycz. Nie wiem do kogo były one skierowane czy do mnie czy już mojej byłej narzeczonej czy do nieznanej im omegi. Wziąłem głębszy wdech i patrząc to na jednego tu na drugiego opiekuna. Teraz nie mogę i mam zamiaru się wycofać. Postawię wszystko na moją ostatnią kartę czyli szczerość. Dawno nie byłem z nimi szczery w takich sprawach. - Powiem w skrócie. Jest on specyficzny i trudny do zrozumienia, ale głównie przez jego przeszłość. Byliśmy ze sobą trzy miesiące dopóki nie zrobiłem czegoś głupiego. - Oparłem głowę na rękach na kolanach odrywając od nich wzrok. Popatrzyłem tępo w podłogę. Poczułem ucisk w żołądku przez co uśmiechnąłem się krzywo do siebie. Nie wiem jak czuł się Matt po tym jak go potraktowałem, ale mogę to sobie wyobrazić. - To było z dwa tygodnie przed świętami i przyjazdem do was. Resztę znacie.

Zszyć ranę a/b/oOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz