Rozdział 27

735 40 0
                                    

Perspektywa Tristana

Głośna muzyka. Kolorowe światła. Reflektory. Tańce. Zabawa. Prawie nagie panienki. Alhokol. Następny dzień.

Do tej pory mój świat tak wyglądał póki nie spotkałem Matta. Ustatkowałem się. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że na lepsze. Nie wyobrażam sobie świata bez niego, mojego świata. Stał się nim w tak krótkim czasie nawet nie wiedząc o tym. Kocham go. Tak cholernie mocno. Chcę aby mi zaufał w stu procentach. Aby mówił mi o czym myśli i co czuję. Mówił co się dzieje i co go trapi. Tego właśnie chcę. Niestety on nadal nie może mi zaufać. Jeśli było by tak to by powiedział o tej pojebanej sytuacji. Mój słodziak nie ufa mi tak jak powinnien. A przez to ja nie śpię po nocach i zamartwiam się.

Wtedy wracam do poprzedniego życia. Bo co mam robić gdy aktualnego nie ma przy mnie.

Siedzę na kanapie właśnie w pabie. Piję jak smok. Przez niego zostanę alkoholikiem. Nie obchodzi mnie żadna laska, która próbuje wypróbować swoich wdzięków na mnie. Kiedyś to mnie kręciło. Nie musiałem nawet się wysilać, bo każda na zawołanie wskakiwała mi do łóżka. Teraz to zupełnie coś innego. Odtrącam każdą. Nie powiem, że jestem gejem, bo nie jestem. Matt jest jedyny, którego chcę w każdej definicji tego słowa.

- Trzymaj.- Powiedział Nathan podając kolejne piwo. Dzisiaj nie mam ochoty na nic mocniejszego.

- Dzięki.- Wziąłem od niego kufel i jednym napiłem się pierwszego łyka.

- Co jest?- Zapytał się łysy siadając obok mnie że swoim trunkiem. - Wygadaj się. Będzie ci lepiej.

Wzięłem drugiego łyka i głęboki wdech i wydech.

Wiem, że mogę mu wszystko powiedzieć. Jest moim najlepszym kumplem.

Nathan Green. Aktualnie łysy choć rok temu miał długie do ramion brązowe włosy. Jednak lepiej mu w takich. Chodziliśmy razem do liceum. Zawsze trzymaliśmy się razem. Nie ważne co było i gdzie. Jest dla mnie jak brat, którego nigdy nie było obok. Również jest alfą i uwielbia imprezy. Teraz gdy sam nie chodzę z powodu omegi i przywiązania do niego sam zaczął chodzić co mnie mało obchodzi. Tylko widząc wysłane zdjęcia i filmiki z głupich odpałów czuję ukłucie w sercu. Trochę mu zazdroszczę. Gdyby Matt zgodziłby się na chodzenie po klubach byłoby łatwiej. Niestety to on. Nie zgodzi się na to. Chociaż nie zabrania mi tego. Zasadniczo to niczego mi nie zabrania. Wszystko mi wolno z granicy zdrowego rozsądku. Oczywiście nie stosuję się tego dlatego nie raz już dostałem po głowie od niego.

Znowu westchnąłem.

Dlaczego każda moja myśl sprowadzana się na jego temat. Naprawdę uzależniłem się od niego. Dosłownie.

- Tris?- Zapytał facet gdy nie odpowiedziałem mu już dłuższy czas. Chciałbym, żeby mój misiek też się tak do mnie zwracał. Wiedział jak wygląda moja sytuacja. O tym, że Matt jest przeznaczoną mi omegą. Wszystko. Ze wszystkimi szczegółami. To jego pytałem o radę i pomoc. Pewnie gdyby czarnowłosy dowiedział się o tym to poddał by mnie kastracji. - Znowu chodzi o Matta?

- Żebyś wiedział.- Mruknąłem cicho patrząc na przyjaciela.- Znowu mi nie ufa. Bardziej do tej pory mi nie zaufał do oczekiwanego stopnia.

- Co się stało tym razem?

- Bez słowa komukolwiek wyjechał.- Mówiłem obracając w dłoni naczynie z płynem.- Okazało się, że jego rodzina nagle przypomniała sobie o nim i zadręcza od ponad dwóch tygodni. Rozumiesz, przez ten cały czas nikomu nie powiedział ani słówka o tym. To mnie irytuje. A teraz jeszcze nie odbiera, a rozmawiałem z nim popołudniu.

Zszyć ranę a/b/oOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz