Rozdział 11

1.3K 72 5
                                    

Perspektywa Lily

Usłyszałam trzask drzwi. Matt już nie opanował się i wyrzucił go z mieszkania. Wrócił po kilku chwilach. Był wściekły jak osa. Czyli nasz plan się nie udał i musiało przed drzwiami coś się wydarzyć. Pewnie się nie dowiem co.

Plan polegał na tym, żebyśmy wyglądali jak para. Kiedy mnie przytulił przy samym wejściu już wiedziałam o co mu chodzi. Nie byłam pewna tego, bo myślałam, że może jednak on by mógł go zmienić. Jest strasznie uparty. Ja chcę aby poczuł się miłość od drugiej osoby, ale nie taką jaką mu dajemy, nie rodziną tylko odwzajemnione uczucie. Nie mówię,że go nie kocham jak brata czy coś takiego. Eh, wiadomo o co chodzi.

Powoli podszedł do mnie. Zobaczysz nie odstawiony fotel na miejsce tylko westchnął. Odstawił mebel na poprzednie miejsce i wrócił na kanapę, kładąc się na niej.

Siedzieliśmy w ciszy. Nie miałam chęci na jakąkolwiek dyskusję. On też się do tego nie kwapił.

~~~~~~

Wczoraj spędziliśmy w takiej pozycji ponad godzinę. Nic nie robiliśmy. Niestety musieliśmy w końcu się ruszyć. Młody powtarzał do dzisiejszych zajęć, co też mnie się liczyło, bo w ostatnim czasie trochę to zaniedbałam. Zasnęłam przy kuchennym stole głową w książkach. Co najmniej musiałam tak zasnąć, bo mój współlokator tak mnie zastał. Oczywiście nie mógł się oprzeć i zrobić mi parę zdjęć aby później uprzykrzać mi życie.

Po jego zachowaniu mogę stwierdzić, że wszystko wróciło do normy. U niego to jest strasznie różnie. Ma takie wahania nastroju, że szok. Najprawdopodobniej to przez jego traumę. Jak mi opowiadał. W domu pokazywał wszelkiego rodzaju emocje, był strasznie ożywionym dzieciakiem. Dopiero po nieprzyjemnym zdarzeniu zaczęło się ta jego zmienność. A śmierć jego mamy dodatkowo to pogłębiła. Wtedy był jeszcze słaby i emocjonalny. Jednak życie w domu dziecka czegoś go nauczyło. Teraz jest pewnym siebie facetem, oczywiście kiedy znowu nie wpadnie w dołek.

Siedzieliśmy aktualnie w kuchni. Matt robił nam wywar z kofeiną a ja powoli wracałam do życia. Moją czynność przerwał wibracje i dzwonek telefonu, który znajdował się gdzieś między książkami. Po odkopaniu urządzenia odebrałam nawet nie sprawdzając kto to. W tym czasie zrobiła się kawa i chłopak podał mi naczynie z ciemnym płynem.

- Hej kochanie. Czemu tak długo nie odbierałaś?- Rozległ się głos po drugiej stronie połączenia, który poznałam.

- Część mamo. Przepraszam szukałam telefonu. - Zaczęłam przepraszająco.- Po co dzwonisz? Przecież rozmawiałyśmy dwa dni temu.

- A co już do własnej córki nie mogę zadzwonić?- Zapytała z udawanym obudzeniem, można było słyszeć w tej wypowiedzi lekki śmiech. Tak szybko jak go usłyszałam tak szybko on znikł, a jego miejsce wstąpił smutek.- Lily, chce razem z ojcem abyś przyjechała do domu. Oczywiście, że Matta też chcemy zobaczyć.

Popatrzyłam w stronę faceta, który wszystko słyszał. Ten pokręcił głową i ruchem warg powiedział, że ma zaliczenia w tym tygodniu.

- A kiedy dokładnie mamy przyjechać? - Dopiero za dwa tygodnie obydwoje będziemy mogli się udać do Glasgow.

- Jak najszybciej.

- No to mamy problem, bo najszybciej możemy przyjechać razem za dwa tygodnie. Matt w tym tygodniu ma jakieś zaliczenia.

Usłyszałam westchnienie i cichą rozmowę prowadzoną między moimi rodzicami.

- Przykro mi, że Matt nie może, ale tutaj chodzi o twoją babcię. Ostatnio rozmawiałyśmy na jej temat.- Coś czułam że ten telefon nic dobrego nie wróży.- Pogorszyło się jej. Rozmawiała ze mną i chcę was zobaczyć. Proszę czy byś mogła w tym tygodniu przyjechać?

To było trudne pytanie. Mam do wyboru albo dwie przesiadki pociągiem albo lot samolotem. Tylko czy ja mam na to kasę?

Wtedy poczułam rękę na ramieniu. Odwróciłam się w jego stronę z przyłożonym do ucha telefonem.

- Pożyczę ci na samolot w dwie strony i na prezent dla niej od nas. Tylko będziesz musiała wybrać coś ładnego, bo jak wiesz nie mam zielonego pojęcia na ten temat.- Mówiąc to uśmiechnął się. Chciałam zaprotestować, ale nie dał mi dojść do słowa.- Masz mi nie oddawać. Za kilka dni ciszy i spokoju w domu bez ciebie jestem zapłacić każdą cenę.- W odpowiedzi pokazałam mu język a z telefonu usłyszałam ciszy śmiech. Udało mu się pozbyć się napięcia.

- To przyjadę w środę popołudniu, jeśli będą miejsce. Napiszę do was jak wszystko będzie wiadome.

- Cieszę się. Pozdrów Mattiego i będziemy czekam na telefon.- Po tych słowach rozłączyła się, a ja dostałam powiadomienie na telefon o przelewie na moim koncie.

Chciałam mu jeszcze raz podziękować. Wie jak babcia jest dla mnie ważna. Dla niego też. W liceum nieźle nas ganiała.

Odwróciłam się do tyłu i już miałam coś mówić, ale za sobą nikogo nie było tylko odstawiony kubek w zlewie i odgłosy dobywające się z jego pokoju.

~~~~~~

Środa.

Udało mi się zarezerwować lot na dzisiaj rano. Matt ma mnie odprowadzić i z lotniska jedzie prosto na uniwersytet.

- Musimy wychodzić. Rusz się!- Usłyszałam wrzask chłopaka z przedpokoju.- Jak nie wyjdziemy teraz to spóźnisz się na lot a ja na zajęcia!

- Po co się tak drzesz!?- Powiedziałam stając obok niego z podróżną torbą na ramieniu.- Możemy wychodzić.

Minęłam go i wyszłam z mieszkania zostawiając chłopaka za sobą, który rozkładał ręce w geście załamania ich.

- Jak chcesz wszystko dzisiaj załatwić to musisz się ruszyć, młody.- Zawołałam ze schodów. Usłyszałam tylko wyzwiska kierowane w moją osobę.

~~~~~~

- Zadzwonię jak dotrę do domu.- Powiedziałam do stojącej naprzeciwko mnie osoby.- Nie musisz się martwić.

- Hmmm

- Tylko nie rób nic głupiego. I proszę uważaj na siebie, szczególnie teraz.- Uśmiechnęłam się i wystawiłam dłoń.

- Postaram się go nie zabić.- Powiedziałam ze śmiechem i przybił piątkę. Niegdy nie witaliśmy ani nie żegnaliśmy się inaczej. Tylko wtedy aby kogoś wkurwić lub zawstydzić. Wtedy to już mieliśmy plan, którego się trzymaliśmy. Nie patrzyłam na niego jak na potencjalny obiekt westchnień tak samo jak on. Może i byliśmy oficjalnie bi, ale nie przyszło mi nigdy do głowy zalecać się do niego.

Według mnie wszyscy są biseksualni, ponieważ nie wiadomo kogo ześle los. Można być bardziej nastawiony do jednej płci i mieć nią większe zainteresowanie, ale nie jakoś się specjalnie nastawiać. Na przykład przeznaczony Matta. Upierał się, że jest stu procentowym hetero, a jak wyszło.

- Wrócę za tydzień może półtora. Więc proszę dzwoń jakby coś się stało.- Jednak nie mogę przestać się o niego martwić. Mój mały braciszek.

- Już to przerabialiśmy.- Westchnął znudzony. - Wiem jakby coś się stało to zadzwonię. A teraz sio, idź na samolot, bo się spóźnisz.

Zgodnie z jego słowami, udałam się w stronę kontroli biletów. Odwróciłam się ostatni raz za sobą. Chłopak stal ciągle w miejscu i uśmiechał się jak głupi do sera.

Czasami się zastanawiam z kim się ja zadaję.

Zszyć ranę a/b/oOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz