Miniaturka: "James Evans"

234 10 0
                                    

Bierzemy pod uwagę drugie zakończenie.


Gdy tylko Harry trafił do studia nagraniowego, gdzie dostał stałą pracę, wszyscy wiedzieli, że właśnie spełnia się jedno z jego największych marzeń. Dość szybko ze zwykłego parobka stał się najpierw pomocnikiem producenta, a później samym producentem znanym pod pseudonimem artystycznym James Evans. Szefostwo studia nagraniowego najwyraźniej dostrzegło jego pasję i zaangażowanie, postanawiając dać mu szansę wykazać się jako wolny strzelec. Chłopak brał pod skrzydła artystów i zespoły opierające się na muzyce rockowej i metalowej, czując się w tym zakresie najlepiej. Zwykle dobrze dogadywał się ze swoimi podopiecznymi i proponował unikalne rozwiązania, które najczęściej były strzałami w dziesiątkę.

To, jak Kobra mówił o swojej pracy, pokazywało wszystkim, jak bardzo kocha to, co robi. Potrafił ględzić o tym godzinami, co czasami nudziło nawet Nicole.

Dlatego wszyscy zauważyli, że coś jest na rzeczy, kiedy z czasem zaczął mówić coraz mniej, a niekiedy nawet unikał tematu. Gdy wszyscy spotkali się na drugich urodzinach Jareda, dostrzegli brak entuzjazmu Harry'ego, kiedy Milka zaczęła narzekać na swoją współpracownicę.

— Kobra, jak w pracy? — zapytała niby od niechcenia Gejsza.

— W porządku — odparł krótko i odwrócił się do Jareda, który ciągnął go za łokieć.

— Tata, jeść — wyartykułował chłopczyk, wbijając w ojca swoje niebieskie oczy, które były idealną kopią tęczówek Nicole.

Harry chwycił go pod pachami i posadził sobie na kolanach. Rodzice Jareda zadbali o prawidłowy rozwój chłopczyka i z pomocą wszystkich przyjaciół sprawili, że był on niezwykle rozwinięty jak na swój wiek. Bez problemów chodził i biegał, wspinał się po schodach, jadł widelcem czy pił z kubka. Łatwo można było zrozumieć, co dziecko ma na myśli, kiedy mówiło, i rozumiało każde polecenie. Jeśli kształt oczu i ich kolor odziedziczył całkowicie po matce, to włosy i rysy twarzy były odzwierciedleniem Kobry. Syriusz nie mógł podsumować tego bardziej dobitnie, gdy stwierdził, że najwidoczniej taka jest kolej rzeczy w dziedzictwie Potterów.

Kobra nałożył na swój talerz sałatkę z kurczaka i podał synowi widelec, a ten z ochotą zabrał się do jedzenia. Unikał przeszywających spojrzeń większości przyjaciół pod pretekstem nalania soku Jaredowi, a później wytarcia jego twarzy, którą chłopczyk pobrudził jogurtem. Nie mógł dłużej udawać, więc podniósł wzrok, napotykając spojrzenie Milki.

— W porządku? Tylko tyle? — zapytała.

— Mam was znowu zanudzać? — odparł, starając się unieść kącik ust, co musiało wyjść bardzo sztucznie.

— A możesz, chętnie się ponudzimy — oznajmiła Gejsza, wygodnie sadowiąc się w krześle, jakby szykowała się na długą historię.

Harry zawahał się, nie spodziewając się takiego obrotu sprawy. Co miał im powiedzieć? Że ostatnio czuje coraz mniejszy zapał do pracy i coraz gorzej dogaduje się z szefostwem przez różnicę zdań?

— Czekamy — popędził go Żyleta, który śledził karierę Kobry z jeszcze większym zapałem niż inni, skoro to on nakręcił przyjaciela na ten konkretny zawód.

— Ymm... Przydzielili mi nowy zespół — powiedział, starając się mówić z entuzjazmem, którego w ogóle nie czuł. — Wokalista jest trochę narwany, ale ogólnie to będzie niezłe wyzwanie.

— Więc to, co lubisz, no nie? — zapytał Yom.

— Taaa — odparł, spuszczając wzrok na Jareda, który z trudem wbijał widelec w wyślizgujący się makaron.

Harry Potter i Diament CiemnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz