Rozdział 20 - Chwila prawdy

315 19 5
                                    

Wiadomość, że za dwa dni idzie na zadanie, kompletnie zbiła Harry'ego z pantałyku. Te niespodziewane informacje za każdym razem wywoływały u niego odruch zdziwienia, gdyż zawsze pojawiały się znienacka. Wskazówka dała mu do myślenia: Zmierzysz się z przeszłością. Missy zachodziła w głowę, o co może chodzić, ale Kobra stwierdził, że będzie, co będzie. Poszedł z wiadomością do Dumbledore'a, aby powiadomić go o nieobecnościach. Starzec nie robił problemów, tak jak obiecał.

Dzień przed zadaniem Ostry wracał z Nicole ze szlabanu. Dziewczyna była wściekła jak osa, a Harry bał się o swoje życie.

— Zrobiłeś to celowo! — wrzasnęła, a on odsunął się o jeden krok w prawo, żeby nie być na wyciagnięcie ręki.

— Nie! — bronił się.

— Kłamiesz! Specjalnie wylałeś na mnie te środki czyszczące i niszczące! Wyglądam jak idiotka!

Nie było się czemu dziwić. Środki do czyszczenia podłogi, luster, toalety i umywalki wylądowały na jej ciuchach. Na spodniach miała wielką, białą plamę, a bluzka była podziurawiona, gdyż wylał się na nią środek niszczący. A Kobra naprawdę nie zrobił tego celowo! Przypadkiem potknął się o wystający kij od miotły i trzymany w jego dłoni środek wyleciał w powietrze, lądując na Nicole. Miotła uderzyła drugim końcem w stojące obok butelki, które przewróciły się i wylały na klęczącą dziewczynę, niszcząc jej spodnie. Dziewczyna z wściekłością zaczęła rzucać w niego zaklęciami, gdyż Filchowi oddała fałszywą różdżkę. Doprowadziła łazienkę do ruiny. Woźny dostał szału, gdy zamiast wyczyścić pomieszczenie, zrobili jeszcze większy bałagan. Na drzwiach wylądowała kartka: Łazienka nieczynna z powodu remontu. Odnowę mieli przeprowadzić Harry i Nicole na szlabanie, który im się przedłużył do zakończenia renowacji. McGonagall była jednak na tyle sprawiedliwa, że kiedy dowiedziała się o nieobecności chłopaka, przełożyła im karę do czasu jego powrotu, żeby pracowali na równi. To był jedyny punkt, który łagodził Ślizgonkę.

— Mogłaś dalej odstawić miotłę! — bronił się.

— To naucz się chodzić!

Zagryzł dolną wargę, gdy przypomniał sobie jej minę po wylaniu środków. Wtedy wybuchnął niepohamowanym śmiechem, co doprowadziło ją do takiej furii, że rozwaliła całe pomieszczenie, próbując w niego trafić zaklęciem. Teraz miał problem z opanowaniem się, a ona to zauważyła.

— Jeszcze się śmiejesz?! — wrzasnęła wściekle.

— Twoja mina mnie rozwaliła — wydukał, próbując się hamować od śmiechu, co wkurzyło ją jeszcze bardziej. — Słodko wyglądasz — palnął na dobitkę.

Z szałem rzuciła się na niego z pięściami. Bronił się, jak mógł, non stop się śmiejąc. Gdy prawie trafiła mu kolanem w krocze, postanowił ratować swoje narządy płciowe. Chwycił ją jedną ręką za nogę, a drugą za nadgarstki. Obezwładnił ją.

— Byś nie celowała między nogi, to nic bym nie robił — powiedział z rozbawieniem, widząc jej wściekłą minę.

— Puść mnie — burknęła.

— Nie.

— Będziesz mnie tak trzymał?

— Jeśli będę musiał.

— Wyglądamy jak idioci.

— Trudno. Lepsze to, niż pozbycie się ważnej części ciała.

Mimowolnie wrednie się uśmiechnęła.

— Boisz się mnie?

— Momentami — mruknął.

Miał wrażenie, że się uspokoiła, więc ją puścił. To był błąd. Pięść leciała wprost w jego nos. Chwycił ją za nadgarstki i przyszpilił do ściany.

Harry Potter i Diament CiemnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz