Miniaturka z serii „Co by było, gdyby...". Akcja rozpoczyna się na początku drugiego rozdziału pierwszego tomu fragmentem oficjalnej wersji.
— O której to się wraca, gówniarzu?
Harry przełknął ciężko ślinę, a serce zaczęło bić mocniej. Spotkanie z wujaszkiem było nieuniknione, ale miał jednak złudną nadzieję na późniejszą rozmowę.
— Dajemy ci dach nad głową...
— Pod mostem też jest dach — mruknął pod nosem.
— ... pożywienie...
— Bezpańskie psy jedzą więcej.
— ... ubrania...
— Chyba szmaty.
— ... a ty tak się odwdzięczasz? — syknął pełen wściekłości.
— A co? Mam się niby przed wami jeszcze kłaniać? — warknął cicho, odwracając się w jego stronę.
— Mogliśmy oddać cię do domu dziecka, niewdzięczny bachorze, więc powinieneś się cieszyć!
— To trzeba było! Tam bym miał sto razy lepiej niż tutaj!
Vernon chwycił go za przód bluzy i szarpnął mocno, lecz Harry zdołał utrzymać równowagę, patrząc w jego zdenerwowaną twarz. W następnej chwili poczuł ból w plecach, który rozszedł się wzdłuż kręgosłupa, kiedy uderzył w ścianę.
— Takie pyskówki zachowaj dla swojego kundlowatego chrzestnego!
Serce podeszło Kobrze do gardła, a w oczach pojawił się ból, który został zastąpiony furią.
— Nie waż się tak o nim mówić — syknął.
— A gdzie on jest? Jeszcze cię stąd nie zabrał? No tak, przecież zdechł — Wuj zaśmiał się opętańczo.
— Zamknij się — warknął, przełamując drżenie głosu.
Zacisnął pięść, lecz nie odważył się nic zrobić. Poczuł, że coś wbija mu się w plecy. Dopiero po chwili zorientował się, że to pistolet. Podniósł lekko rękę, by sięgnąć po niego.
Ale nie potrafił.
Opuścił dłoń, lecz Vernon zauważył ten ruch i mylnie go zinterpretował.
— Chciałeś podnieść na mnie rękę, śmieciu? — warknął i zepchnął go ze schodka, a on wpadł na szafkę.
Tym razem coś odblokowało się w głowie Kobry. Miał dość takiego traktowania. Przez wiele lat cierpliwie znosił bicie i poniżanie przez swoją rodzinę. Kilkakrotnie kończyło się to kilkudniowym niewychodzeniem z pokoju, niejeden raz ekipa ratowała mu życie, a on cały czas tutaj wracał, by sytuacja się powtarzała. Dlaczego miał to znosić? Dlaczego nigdy nie postawił się w takim stopniu, aby to przerwać? W trakcie akcji z groźbami potrafił przerazić ofiarę tak, że doprowadzał ją do psychicznej ruiny, a kiedy stawał naprzeciwko Vernona, tracił tę umiejętność. Dlaczego nie powiedział o tym nikomu, kto mógł mu pomóc? Wiedział tylko Szefunio i ekipa, jednak im na to nie pozwalał. Co było z nim nie tak?
Teraz... coś się z nim stało.
— Uderz mnie jeszcze raz to cię zabiję — szepnął przerażającym głosem, który mroził krew w żyłach niejednej osobie.
Vernon był jednak inny. Nie wiedział, co chłopak potrafił. Nie wiedział, kim tak naprawdę jest osoba, którą wielokrotnie maltretował. Wybuchnął szyderczym śmiechem.
CZYTASZ
Harry Potter i Diament Ciemności
FantasíaDRUGA CZĘŚĆ Książka nie jest moja. Nie posiadam do niej praw autorskich. Nie mniej jednak jest ona dostępna tylko na blogu (link na końcu) wiem jednak że nie każdy lubi formę czytania na blogu i woli wattpad, dlatego też udostępniam to tutaj. http:...