Blaise, Nicole i Alan rozmawiali wesoło na różne tematy w arashu Kobry. Kierowca ściszył muzykę, kiedy zadzwonił telefon. Na ekranie zobaczył, że dzwoni Gejsza.
— Jakiś debil zrobił kraksę i stoimy w korku — rzekła z niezadowoleniem. — Powiedz Szefuniowi, co jest grane i czasami się nie ścigaj, póki nie dojedziemy.
— Jasne — zaśmiał się, a dziewczyna rozłączyła się.
Ledwo odłożył telefon, gdy rozległ się huk, a autem mocno zarzuciło. Kobra automatycznie wcisnął hamulec, słysząc pisk Ślizgonki. Samochód zatrzymał się na poboczu. Harry włączył światła awaryjne, odpiął pasy i wyszedł.
— No ku*wa mać! — wkurzył się.
— Co jest? — zapytał Blaise, wychodząc.
— Coś przebiło koło. Gówno je*ane! — Z wściekłością kopnął w oponę. — Nissan to był nissan, a nie jakiś rupieć. Tamten przejechałby po gwoździach!
Alan zaśmiał się.
— A jak o tego rupiecia miałeś się ścigać, to byłeś wniebowzięty — dodał.
— Bo nie myślałem, że właściciel doprowadził go do takiego stanu — burknął. — Co chwilę coś się spie*doli!
Na poboczu stanęła granatowa honda, z której wysiadł jakiś facet.
— Pomóc? — spytał, podchodząc, a Nicole i Alan wysiedli z arasha.
— Nie, dzięki — odparł Kobra. — Zaraz ktoś przyjedzie.
— Na pewno?
— Tak.
— A ja myślę inaczej — stwierdził mężczyzna, a Ostry poczuł wbijającą mu się w plecy lufę pistoletu. Zamarł z rozszerzonymi oczami. — Jeden ruch, a odstrzelę mu łeb — syknął do pozostałych, którzy zastygli w przerażeniu, a napastnik przełożył broń z kręgosłupa do skroni chłopaka.
Serce uderzało mu w piersi, jakby chciało wyskoczyć na światło dzienne. Blaise, Alan i Nicole stali w miejscu, nie wiedząc, co robić. Byli przestraszeni sytuacją, w jakiej się znaleźli. Nieznajomy pociągnął go za bluzę w tył, kierując się do hondy. Harry patrzył na Ślizgonów z niewiedzą i strachem, tak jak oni na niego, ale wiedział, że nic nie mogą zrobić. Byli już przy samochodzie, kiedy napastnik przyłożył mu do nosa i ust białą szmatkę. Mocno go zaćmiło, a po chwili osunął się w nicość, słysząc jeszcze krzyk Nicole i piski opon.
Ledwo honda odjechała, a na horyzoncie pojawiły się samochody ekipy.
— Boże... Alan... — jąkała się oszołomiona dziewczyna. — Blaise...
— Jasna cholera! — wrzasnął nagle Zabini.
Alan wybiegł na środek ulicy, aby zatrzymać auta ekipy. Zahamowali, stając na poboczu.
— Gdzie Kobra? — pytał Wujek, wysiadając z samochodu i widząc przerażonych Ślizgonów.
— Gońcie niebieską hondę! — krzyknął Blaise. — Porwali go!
Nie pytając o szczegóły, Żyleta, Szatan i Zeus wskoczyli z powrotem do pojazdów i ruszyli z piskiem opon. Dexter i Missy, którzy zdążyli wysiąść z aut, podeszli do nich. Alan powiedział im, co się stało, widząc roztrzęsioną Nicole i trzymającego się za głowę, chodzącego w kółko Blaise'a.
— ... Jakoś go uśpił, wciągnęli do samochodu i odjechali — zakończył Nott.
Zapadła cisza. Draco wyciągnął telefon. Musieli powiadomić Szefunia.
CZYTASZ
Harry Potter i Diament Ciemności
FantasiaDRUGA CZĘŚĆ Książka nie jest moja. Nie posiadam do niej praw autorskich. Nie mniej jednak jest ona dostępna tylko na blogu (link na końcu) wiem jednak że nie każdy lubi formę czytania na blogu i woli wattpad, dlatego też udostępniam to tutaj. http:...