-Wody!- obudził mnie krzyk mojego przyjaciela - Wody kurwa! Potrzebuje wody, zaraz umrę!- krzyknął panikując, na co kazałam mu zamknąć mordę i dostałam od niego poduszką w twarz.-Walker, nie przyjdziesz więcej do naszego domu, jeżeli za każdym razem będziesz budził nas krzykiem jak bardzo spragniony jesteś. - usłyszałam tatę, który wszedł do mojego pokoju i rzucił w Jake'a butelką wody.
-Boże, dziękuje ci Richard, jesteś aniołem w ciele przystojnego mężczyzny - powiedział flirciarsko Jake po tym gdy opróżnił prawie całą butelkę.
-Jake, proszę cię. Możesz nie podrywać mojego męża? Z tego co wiem to się przyjaźnimy, a to nie lojalne - powiedziała moja mama również wchodząc do pokoju.
-Przepraszam najmocniej Grace. To był tylko taki żart, no wiesz - uśmiechnął się miło mój przyjaciel trzepocząc rzęsami i robiąc słodką minę, bo wie że rozczuli tym moją rodzicielkę. Czasami mam wrażenie, że przychodzi do mnie tylko po to, aby plotkować z nią o facetach. To straszne.
-Możecie wszyscy stąd wyjść? Od razu zabierając ze sobą Jake'a? Chce spać.- burknęłam, na co Mia mi zawtórowała zakrywając się kołdrą.
-Dobra, idziemy już, ale zejdźcie zaraz na dół. Zrobiłam twoje ulubione naleśniki Jake - uśmiechnęła się mama wiedząc, że od razu do niej przybiegnie. Nie myliłam się, bo już po chwili usłyszałam jego pisk i to jak mówi do niej jak bardzo ją kocha kierując się w stronę kuchni.
Przykryłam się kołdrą w międzyczasie przytulając się do Mii, ponieważ lubię zasypiać w czyiś ramionach.
Leżeliśmy jeszcze chwile, aż poszłyśmy razem do łazienki, a następnie zeszłyśmy na dół.Gdy dotarliśmy do kuchni, przy stole siedzieli moi rodzice, Jake i Nick. Usiadłyśmy z Mią obok siebie, a ja zobaczyłam jak mój brat lustruje ją wzrokiem, a ona spuszcza swój na naleśniki. Zmarszczyłam brwi i wzięłam się za jedzenie śniadania.
-Madison, Nick. - spojrzałam na moją rodzicielkę, która wydawała się poddenerwowana, a potem na Nicka który zmarszczył swoje brwi co oznaczało, że również nie wiedział co chcą przekazać nam rodzice.
-Dostaliśmy dzisiaj rano telefon od naszego wspólnika i niestety musimy z waszą mamą wyjechać do Miami, ponieważ jesteśmy mu potrzebni - oznajmił tata.
-Tato przecież to nic takiego. Już dużo razy wyjeżdżaliście na pare dni i jakoś nic nam się przez ten czas nie działo - powiedziałam spokojnie, wzruszając ramionami, chcąc powrócić do jedzenia mojego naleśnika. Jednak gdy już chciałam to zrobić zorientowałam się, że mój talerz jest pusty. Spojrzałam na Jake'a, bo wiedziałam, że to musi być jego sprawka i nie myliłam się. Miał w buzi MOJEGO naleśnika próbując go jak najszybciej przełknąć, abym tylko nie zauważyła, że to on go zjadł.
-Jake ty waflociągu! Wpieprzyłeś mojego naleśnika!- krzyknęłam oskarżycielsko, na co tylko uśmiechnął się niewinnie wycierając w pośpiechu o rękaw swoją buzie, która jest cała w czekoladzie.
-Przepraszam, Mad. On po prostu mnie błagał żebym go zjadł - powiedział skruszony co wywołało śmiech u pozostałych osób, a moje przewrócenie oczami.
-Wracając. Madison my nie jedziemy tam na kilka dni. - oznajmiła. - Jedziemy tam na dwa miesiące, może nawet trzy - dopowiedziała smutno.
-Na trzy miesiące? - zapytałam niedowierzając, na co w mamy oczach stanęły łzy. Nigdy nie zostawiała nas na tak długo, wiec pewnie dlatego teraz jest jej przykro bo jesteśmy jej oczkiem w głowie.- Ale...ale to wspaniale mamo! - krzyknęłam ucieszona wstając z krzesła, a mama zmarszczyła swoje brwi i posłała mi zdziwione spojrzenie - T-to znaczy, przykro mi...- dopowiedziałam udając smutną, zasiadając z powrotem na krześle.
No bo co jak co, ale trzy miesiące będąc samej na chacie? To jak zbawienie. Będę mogła oglądać cały czas seriale, robić nocowanie z przyjaciółmi i może czasami imprezy. Ale to tylko jak mi się będzie chciało. No i jak Nick potem będzie to wszystko sprzątał.