Rozdział 18

33.4K 783 1.3K
                                    

Szłam przez łąkę, przejeżdżając palcami po słonecznikach. Moja letnia sukienka przez wiatr lekko się unosiła. Włosy rozwiewały mi do tyłu, a na moich ustach malował się delikatny uśmiech. Cały czas szłam za światłem, które widziałam przed sobą. Moje oczy były lekko zmrużone, przez rażące światło. Nie wiedziałam gdzie idę. Jednak coś podpowiadało mi, że mam to robić.

Zmarszczyłam brwi, gdy zobaczyłam zarys dwóch postaci. Przyspieszyłam kroku, ponieważ chciałam znaleźć się jak najbliżej. Stawiałam coraz to większe kroki, a postacie robiły się coraz wyraźniejsze. Usłyszałam jak ktoś mnie woła.

-Madison, chodź do nas!- ktoś ponownie krzyknął. Znałam ten głos. To był głos mojej mamusi.

Na mojej twarzy w sekundę znalazł się ogromny uśmiech, gdy niemal biegłam w stronę światła. Byłam coraz bliżej. Przyspieszyłam, a gdy znajdowałam się jakieś pięć metrów od tajemniczych postaci, już wiedziałam kto tam na mnie czeka. Moi rodzice.

-Chodź, kochanie!- krzyknął mój tata, który uśmiechał się szeroko wraz z moją rodzicielką. Nie wiedziałam dlaczego ich widzę. Przecież oni nie żyją.

Pokonałam dzielącą nas odległość i wbiegłam w ramiona, w których zawsze czułam się bezpiecznie. Moi rodzice mocno mnie do siebie przytulili, i nawet nie wiem kiedy, po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Dlaczego płakałam? Przecież byłam szczęśliwa, że ich widzę.

-A-ale wy nie żyjecie.- oderwałam się od nich, a oni spojrzeli na mnie. Ich uśmiech ani odrobine nie zmalał. Jedynie się poszerzył.

-Jesteś tu z nami, córeczko. Już tu z nami zostaniesz. Na zawsze.- mówiła mama, wyglądając przy tym przerażająco. Zaczęli się śmiać. Dlaczego się śmiali? Śmieszyło ich to, że nie żyją?

-Mamo, tato. Co się dzieje?- zapytałam, patrząc na nich niezrozumiale.

-Wszystko jest w jak najlepszym porządku, skarbie. W końcu jesteśmy razem. Już zawsze będziemy.- powiedział tato, uśmiechając się szeroko. To nie byli moi rodzice. Wyglądali tak...nieznajomo.

-Nie jesteście moimi rodzicami.- pokręciłam głową, a po moim policzku spłynęła łza. Po chwili usłyszałam jak oboje wybuchnęli głośnym i przerażającym śmiechem, odchylając swoje głowy do tyłu. Patrzyłam na nich przerażona, gdy wciąż się śmiali.

-Jesteśmy twoimi rodzicami, Madison.- rozszerzyłam oczy, gdy ponownie na mnie spojrzeli. Ich głos zmienił się na taki przerażający, a ich twarze...ich twarze wyglądały jak z horroru. Oczy mieli całe białe i przekrwione. W ogóle nie przypominali mi moich rodziców. Byli tak bardzo przerażający i odrażający. Wyglądali okropnie. Zaczęli przybliżać się w moją stronę, rozszerzając przy tym szeroko swoje oczy. Złapali mnie za ramiona, zamykając mnie w pułapce. Zaczęłam krzyczeć i próbowałam się im wyszarpać, gdy wciąż głośno się śmiali. Po moich policzkach spływały gorzkie łzy, gdy coś przypominającego tylko moją mamę, wgryzło się w moją szyję, która od razu zaczęła mocno krwawić. Krzyczałam wniebogłosy, dusząc się łzami, jednak nawet to ich przed tym nie powstrzymywało.

Zerwałam się z łóżka, gwałtownie nabierając powietrza. Moje ciało było całe spocone i roztrzęsione. Złapałam się za gardło, czując jakby krwawiło. Spojrzałam na dłonie, widząc że są całe we krwi. W moim ciele zebrała się panika, a oddech niebiezpieczne przyspieszył. Nie mogłam złapać oddechu, ponieważ czułam jakby ktoś mnie dusił. Zaczęłam kaszleć, zaciskając palce na swojej szyi.

-Madison! Co się dzieje?!- usłyszałam jak Brandon zerwał się z łóżka, patrząc na mnie spanikowanym wzrokiem. Moje policzki były mokre od łez, gdy aż dusiłam się kaszlem. Spojrzałam na niego przerażonym wzrokiem i oderwałam ręce od szyi. Wystawiłam je przed Brandonem, pokazując mu że są całe zakrwawione. Nabierałam gwałtownie powietrza do płuc, gdy moje dłonie mocno się trzęsły.

Losing ControlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz